Co to jest cyberharassment?

Co to jest cyberharassment?
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

Internet jest niewątpliwie najważniejszym osiągnięciem współczesnej techniki, które generalnie dobrze służy ludziom. Dzisiaj jednak zajmiemy się jego ciemną stroną, a dokładniej – ciemną stroną zachowań ludzi w Internecie. Omówimy cyberharassment.

Czym w istocie jest cyberharassment?

Najkrócej mówiąc jest to celowe nękanie i prześladowanie konkretnych ludzi z wykorzystaniem narzędzi współczesnej teleinformatyki. Od innych form szkodliwej (czy nawet przestępczej) działalności nikczemnych ludzi w Internecie cyberharassment odróżnia to, że jest on dokładnie adresowany. Jest skoncentrowany na konkretnej osobie i zmierza do zakłócenia jej spokoju, utrudnienia pracy, zrujnowania kontaktów z innymi osobami, czasem nawet wpędzenia w depresję.

Pradziadkiem współczesnego cyberharassmentu był głuchy telefon. Wszyscy znamy taką sytuację – w najmniej oczekiwanym momencie nasz telefon dzwoni, odbieramy połączenie i … nikt się nie odzywa.

Głuchy telefon był jednak relatywnie mało szkodliwy, gdyż ofiara napaści mogła zawsze wyłączyć swój telefon albo nie odbierać połączeń pochodzących od nieznajomych rozmówców (zwłaszcza takich, w których osoba inicjująca połączenie nie chciała ujawnić swojego numeru). Z kolei osobnik nękający kogoś tą metodą musiał wkładać w to sporo wysiłku, gdyż chcąc na przykład dokuczyć odbiorcy telefonem w środku nocy musiał sam także nie spać.

Współczesny szkodnik uciekający się do cyberharassmentu w celu osiąganie swoich nikczemnych celów ma nieporównanie bogatsze możliwości. Po pierwsze może „bombardować” ofiarę telefonami o dowolnej porze dnia i nocy, bo gdy dzwoniącym jest komputer, to można go zaprogramować na dowolną godziną i na dowolną liczbę nękających połączeń. Można też dołączyć masowo wysyłane SMSy oraz emaile, przy czym nawet mało doświadczony amator potrafi dziś tak to zrobić, żeby odbiorca nie był w stanie zidentyfikować, kto takie pasożytnicze wiadomości wysyła. Zasypany gradem fałszywych email oraz SMS prześladowany człowiek praktycznie zostaje pozbawiony łączności ze światem (przepełniają się wszystkie skrzynki i bufory), a próba automatycznego odróżniania listów chcianych i niechcianych jest ryzykowna (ofiarą takiego „filtru” w pierwszej kolejności padają prawdziwe listy niosące ważne i potrzebne informacje).

Mało tego! Osoba stosująca cyberharassment ma zwykle sposoby na to, by zniesławiające lub obelżywe listy elektroniczne wysyłać także do sąsiadów, kolegów i znajomych ofiary, są bowiem sposoby na to, żeby wydostać listę jej najczęściej nawiedzanych adresów email. Można więc rozsiewać ziarna nienawiści szeroko i dotkliwie skutecznie. Fizyczne napisanie kilkudziesięciu papierowych anonimów to ciężka praca, której nie każdy podlec zechce się imać, natomiast elektroniczne wysłanie nawet kilku tysięcy listów sprowadza się do jednego kliknięcia myszką.

Cyberharassment jest zjawiskiem nowym i na szczęście mało jeszcze rozpowszechnionym. Dlatego wielu z Państwa czytając ten tekst być może wzruszy ramionami: „A co mnie to obchodzi? To jakaś chora egzotyka…”.

Otóż niestety nie!

To może nas zatopić jak woda z topniejących lodowców Antarktydy, której wszyscy się boją! Dlatego musimy być przygotowani.

Cyberprześladowców trzeba ścigać i karać, gdyż inaczej ich nikczemne praktyki mogą zakłócić normalne funkcjonowanie całej komunikacji Internetowej i poważnie naruszyć dobra osobiste ogromnej liczby porządnych ludzi. Aby to osiągnąć potrzeba trzech rzeczy: odpowiedniego wyposażenia technicznego, pozwalającego wyśledzić, skąd te napaści się biorą, prawa (międzynarodowego!) pozwalającego skutecznie ścigać cyberprześladowców oraz społecznego przyzwolenia.

Najtrudniej jest o to ostatnie. Społeczność Internetu jest bardzo przywiązana do wolności. Jednak wolność, która naraża Internautów na bezkarne prześladowania ze strony nielicznych zboczeńców nie jest dobrą wolnością!