Co zobaczysz w „Fabelmanach”?
Dawno nie było takich kolejek do kasy kinowej jak przed wtorkowym seansem „Fabelmanów”, który odbył się w Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego prowadzonego przez Krystynę Łetochę.
Mało tego, emisja filmu musiała być przesunięta o kilkanaście minut żeby mogli ją zobaczyć wszyscy chętni. Czy było warto? Dyskusja, która wywiązała się po filmie pokazała, że „Fabelmanowie” wzbudzają najrozmaitsze emocje i rozmaicie są również oceniani. Dla jednych najnowsze dzieło Stevena Spielberga to zwykła opowieść rodzinna niczym się niewyróżniająca w dorobku reżysera, dla innych kawał fajnego rzemiosła filmowego i dowód na to, że Spielberg starzeje się lepiej niż Woody Allen, dla jeszcze innych to najlepszy albo prawie najlepszy film twórcy „Szeregowca Ryana”, „Szczęk” i „Listy Schindlera”. Co odróżnia „Fabelmanów” od poprzednich dzieł Spielberga? Przede wszystkim opowiedział o sobie więcej niż można było się spodziewać.
Wiwisekcja dzieciństwa, młodości oraz tajemnic rodzinnych jest tak głęboka, że chyba mało kogo byłoby stać na podobną odwagę. Fabelmanowie, gdy przestudiuje się życiorys reżysera to niemal 1 do 1 Spielbergowie a tytułowy kamuflaż ledwie to skrywa (po hebrajsku „fabel” to bajka a „spiel” to gadka). Ale to nie wszystko, bo dowiadujemy się również jak się robi filmy. Jasne, było takich „filmów o filmie” już całkiem sporo, ale chyba nigdzie nie pokazano tylu warsztatowych tajemnic filmowej kuchni, szczególnie tej dotyczącej amatorskich produkcji filmowej. Nieraz w trakcie seansu jakaś scena z filmu młodego Sama Fabelmana, albo kiełkujący w jego głowie pomysł skojarzy się nam z którymś z filmów Spielberga. Przekonamy się również ustami wujka Borysa, że sztuka musi boleć i nieraz trzeba włożyć głowę do paszczy lwa, jeśli chce się zrobić wrażenie na publice. A jeśli ktoś pozostanie niewzruszony i narracja filmowa go nie wciągnie to niech cierpliwie poczeka na ostatni epizod filmu czyli spotkanie nastoletniego i będącego u progu kariery reżyserskiej Sama Fabelmana z Johnem Fordem (granym przez ...Davida Lyncha). Jeśli w kilku słowach da się powiedzieć o co chodzi w sztuce (nie tylko filmowej) to tych parę uwag rzuconych przez Johna Forda należałoby postawić na równi z nieśmiertelnymi kwestiami Kazimierza Górskiego na temat futbolu. Następna okazja, żeby przeżyć te prawie dwie i pół godziny filmowej przygody będzie w Kinie Muza 12 marca o godzinie 16.30.