Czarno to widzę
Sędziował: Paweł Kukla (Tarnów).
Widzów: 250
Dalin: Szuba – Myśków, Cygal (86 Rojek), Pilch, Marchiński – J. Górecki, Muniak, Kałat, Stelmach (61 Antas) – M. Drobny (74 Banaszkiewicz), Kęsek (64 M. Górecki)
Po świetnym początku rundy Dalin zdecydowanie dostał zadyszki. W 5 ostatnich pojedynkach biało-zieloni z trudem wywalczyli ledwo 5 punktów. Przyjezdni z Połańca natomiast stają się powoli specjalistami od wyjazdów, gdzie odnieśli już 4. zwycięstwo. Na swoim podwórku ta sztuka się im jeszcze nie udała.
Patrząc na tabelę przed spotkaniem nie ciężko było wskazać faworyta, a początek meczu utwierdzał w przekonaniu, iż Dalin jest faktycznie drużyną lepszą. Już w 5 min. J. Górecki zagrał dobrą piłkę do M. Drobnego, którego uderzenie nie bez kłopotów zdołał wybić golkiper. Dobitki próbował jeszcze Kęsek, jednak nie trafił czysto, a kozłującą futbolówkę w ekwilibrystyczny sposób obronił S. Janowski. Kolejne minuty meczu upłynęły na bezpłodnych próbach myśleniczan, którzy dochodząc już do pola karnego, nie potrafili dobrze zagrać do wychodzących zawodników, tylko przerzucali za silne piłki nad głową bramkarza przyjezdnych. Godna odnotowania była tylko próba M. Drobnego, po kolejnym dobrym zagraniu J. Góreckiego, lecz i tym razem lepszy był S. Janowski. Z czasem coraz śmielej i odważniej zaczęli atakować Czarni, a ich próby zaowocowały bramką w 24 min. Wchodzącego odważnie w pole karne zawodnika sfaulował Muniak, jednak sędzia nie przerwał gry stosując przywilej korzyści. Zdezorientowana takim przebiegiem sytuacji defensywa Dalinu zaspała, co skrzętnie wykorzystał Meszek wrzucając piłkę za obrońców, do której dopadł Wolan i pięknym strzałem nie dał żadnych szans Szubie. Stracona bramka zupełnie rozbiła gospodarzy, którzy zamiast zmobilizować szyki pozwalali przyjezdnym na coraz to więcej. Jeszcze przed przerwą na 2:0 mógł podwyższyć Meszek, którego ładnie obsłużył Wolan, ale jego strzał z 14 metrów był równie silny co niecelny.
Przerwa dobrze zrobiła biało-zielonym, którzy od pierwszych minut przeprowadzili się na połowę gości. Festiwal niewykorzystanych okazji rozpoczął J. Górecki, który jak stary rutyniarz zrobił co chciał z defensorami Czarnych, ładnie wyłożył Kałatowi, który huknął niemiłosiernie nad poprzeczką. Chwilę później długą piłkę do wychodzącego Stelmacha posłał Myśków, lecz główka „Bin Ladena” nie sprawiła większych kłopotów golkiperowi Czarnych. 5 minut później, gdy bombę Myśkowa z wolnego jakimś cudem wybił Sylwester Janowski było już pewne, że będzie on bohaterem przyjezdnych. Na ten tytuł jednak srodze zapracował broniąc jeszcze kolejno: główkę Antasa w 65 min. po wrzutce J. Góreckiego oraz dobry strzał zza pola karnego drugiego z braci Góreckich w 76 min. Kiedy już on nawet nie był w stanie wybronić świstających jak kule strzałów daliniarzy, na drodze do bramki stanął w 80 min. po strzale Myśkowa słupek. Niewiele brakowało, by sztuka, która nie udała się zawodnikom Dalinu, udała się Korononie, któremu niedużo brakowało by pokonać własnego bramkarza strzałem głową. Szkoleniowiec myśleniczan Robert Orłowski stawał na głowie, by jakoś wspomóc swoich zawodników i z każdą minutą wysyłał ich coraz więcej pod bramkę przyjezdnych. Ostatnie 10 minut Dalin zagrał już 3 napastnikami, a pod bramkę gości zawędrował nawet Myśków, który zostawił kolegów z obrony, lecz i to nie przyniosło skutku w postaci, choćby wyrównującej bramki.
Dalin stracił nie tylko 3 punkty, ale również… okno! Po meczu z szatni gości dobiegały gromkie śpiewy radości: „Tak się bawi, tak się bawi – Połaniec!” i brzęki tłuczonego szkła…
Trener Robert Orłowski: - W tym meczu naszym największym problemem była skuteczność, bowiem sytuacji stworzyliśmy multum. Nie wykorzystaliśmy nic i trudno zrzucać całą winę na sędziego, że nie podyktował karnego. Wiedzieliśmy, że przeciwnik będzie grał z kontry, nie potrafiliśmy poradzić sobie z ich obroną. Ta przegrana boli, trzeba będzie nadrobić straty w kolejnych pojedynkach.
Tekst i foto: Piotr Ślusarczyk