Czemu stworzono Internet?
Z Internetu korzystają obecnie wszyscy i do wszystkiego. Stamtąd pozyskujemy wiadomości – od ważnych i poważnych (na przykład o obowiązującym prawie), poprzez mało ważne, ale użyteczne (rozkład jazdy autobusów) aż do całkiem banalnych plotek. Tam stale coś załatwiamy: zakupy, sprawy urzędowe, zdalna praca i nauka. Niektórzy nie wyobrażają sobie świata bez Internetu – i słusznie, gdyż jest to wielkie osiągnięcie cywilizacyjne i jego utrata jest niemożliwa. Kojarzy nam się on z zastosowaniami pokojowymi i do tego – chwała Bogu – obecnie służy.
A tymczasem powstał on ze względów wojskowych!
Pod koniec lat 60. XX wieku nasiliły się dwa procesy. Z jednej strony dowodzenie nowoczesną armią stało się na tyle złożone, że praca dowódców, a zwłaszcza koordynacja działań różnych rodzajów sił zbrojnych (piechoty, czołgów, lotnictwa, marynarki, zaopatrzenia) wymagała koniecznie używania komputerów przesyłających sobie wzajemnie różne informacje. Z drugiej strony rosnąca ilość dostępnej broni jądrowej znacząco zwiększała prawdopodobieństwo jej użycia.
W tej sytuacji system komputerowy zorganizowany hierarchicznie, z centralnymi komputerami najwyższego dowództwa i z dołączonymi do nich w formie gwiazdy komputerami dowódców niższych szczebli - miała słaby punkt. Stwierdzono, że dobrze wycelowana rakieta z dużym ładunkiem atomowym potrafi zniszczyć każdy schron, a więc może unicestwić centrum strategicznych komputerów. Może to się zdarzyć, nawet gdyby je chronić i chować najbardziej pieczołowicie – na przykład w sztolniach wydrążonych w granitowym masywie górskim. Zresztą jeśli nawet po takim bezpośrednim ataku na centrum same komputery by przetrwały, to z wysokim prawdopodobieństwem zerwane byłyby komunikujące je ze światem linie łączności. Tymczasem proces cyfryzacji armii zaszedł tak daleko, że pozbawiona komputerowego sterowania nowoczesna broń staje się całkowicie bezużyteczna. W wyniku stwierdzenia przytoczonych faktów powstało w Pentagonie naturalne zapotrzebowanie na zbiorowość komputerów, której nie da się w żaden sposób w całości zniszczyć.
I w tej sytuacji DARPA – amerykańska wojskowa agencja badawcza zaproponowała sieć, w której wszystkie komputery byłyby połączone na zasadzie równoprawnych elementów systemu, w którym informacje (dzielone na tak zwane pakiety) mogły być przesyłane różnymi drogami i docierać do odległego odbiorcy na wiele różnych sposobów. Założono, że pakiety będą zbierane i będą składać się w całość właśnie dopiero u tego końcowego odbiorcy.
Koncepcję tę jako pierwszy wysunął w 1960 roku Joseph Licklider w artykule „Man-Computer Symbiosis” (Symbioza ludzi z komputerami). Kluczem do rozwiązania problemu niezawodnej pracy sieci złożonej z zawodnych elementów okazał się protokół komunikacyjny TCP/IP, opracowany przez Vintona Crefa w latach 1969-1972. Dzięki temu protokółowi można w sieci wysyłać i odbierać komunikaty nie wiedząc ani tego, gdzie jest nadawca a gdzie odbiorca, ani nie planując z góry trasy, po której komunikaty te dotrą od nadawcy do odbiorcy.
Znana jest „data narodzin” ARPANETu: 29 października 1969 roku. Wtedy odbyła się pierwsza próba transmisji danych przez tę sieć. Odbyła się ona między Uniwersytetem Kalifornijskim w Los Angeles, a ośrodkiem naukowym Stanford Research Institute.
Odnotowano sukces!
Ale potem, w 1989 roku, wojsko wymyśliło jeszcze lepszy system łączności (tajny!), więc niepotrzebny ARPANET przekazało do cywila – najpierw tylko dla uniwersytetów, a potem także dla dowolnych użytkowników.
Ten cywilny system powstały na bazie ARPANETU nazwano Internet. I tak to trwa do dziś...