Grunt to grunt. Rynek nieruchomości obronił się przed kryzysem
W tym numerze porozmawiamy z Jolantą Kaim, współwłaścicielką Biura Nieruchomości „Rapit” o tym, jak sytuacja pandemiczna wpłynęła na rynek nieruchomości.
- Na początku, gdy dowiedzieliśmy się o sytuacji w kraju, gdy zaczął się lockdown, byliśmy lekko przerażeni, czy firma nasza utrzyma się na rynku, czy utrzymamy pracowników. Jednak po okresie około miesiąca, jak nieco przyzwyczailiśmy się do nowej sytuacji, ludzie zaczęli szukać nieruchomości i je kupować - relacjonuje Jolanta Kaim.
Firma, mimo lockadwnu, działała przez cały czas, oczywiście dostosowując się do zaistniałej sytuacji. Bezpośrednio w biurze pełniono tylko dyżur, natomiast większość działań wykonywano zdalnie. Biuro cały czas działa w reżimie sanitarnym, zakupiono między innymi specjalne lampy do dezynfekcji pomieszczeń i dokumentów. Działania te dały wymierne korzyści, w postaci na przykład, utrzymania zatrudnienia, chociaż musiano zmniejszyć ilość godziny pracy. I rzecz bardzo ciekawa, jak twierdzi Jolanta Kaim:
- Rynek nieruchomości obronił się przed kryzysem. Wiele firm w tym czasie bardzo boleśnie odczuło skutki pandemii, niejednokrotnie tracąc swój dotychczasowy dorobek i zwalniając pracowników.
Jeśli chodzi o nieruchomości sytuacja była wręcz odwrotna. Ludzie widząc, że sytuacja ekonomiczna może być niepewna, zaczęli inwestować w nieruchomości. Inwestycja w nieruchomość jest inwestycją trwałą, posiadającą małą płynność, ale jest to inwestycja pewna - informuje współwłaścicielka Rapitu.
Boom objął zarówno nieruchomości niezabudowane, czyli działki, jak i mieszkania – te kupowane są głównie pod późniejszy wynajem. O dziwo nie wzrosły ceny działek, natomiast zaobserwowano znaczy wzrost cen mieszkań, nawet do 10 proc. w stosunku do roku 2019. I jak wspomina pani Jolanta: - Zarówno jeśli chodzi o grunty niezabudowane, jak i mieszkania, na rynku zdecydowanie popyt przewyższa podaż.
Zdaniem naszego eksperta jest to wynik lokdownu.
- Ludzie gwałtownie zaczęli wycofywać swoje oszczędności z banków, kupując między innymi mieszkania - uważa Jolanta Kaim.
Niestety, jak mówi przysłowie, każdy kij ma dwa końce, tym drugim, złym, końcem jest załamanie się rynku wynajmu lokali użytkowych. Trzeba z przykrością stwierdzić, że widać to również w naszym mieście. Dowodem są liczne lokale świecące pustkami z informacją „do wynajęcia”. Widoczne nawet jest to w obrębie Rynku, co jeszcze nie dawno było ewenementem.
- Faktycznie, obserwujemy załamanie się rynku najmu lokali usługowych. W chwili obecnej jest w całkowitej stagnacji, mimo że w stosunku do 2019 mamy dużo niższe czynsze najmu. Tendencja ta niestety dotyczy zarówno mniejszych miast, jak Myślenice, ale również na przykład Krakowa - potwierdza pani Jolanta.
Przyczyną tego jest niepewność, związana z sytuacją pandemiczną oraz trudne do przewidzenia przyszłe dochody z handlu i usług. Najtrudniejsza jest sytuacja przedsiębiorców, którzy otworzyli swoją działalność na początku 2020, bezpośrednio przed lokdownem i nie mogą ubiegać się o pomoc.
Bardzo dobrze ma się natomiast rynek wynajmu mieszkań. Myślenice stają się coraz atrakcyjniejsze, co przyciąga szczególnie ludzi młodych. Atrakcyjność miejsca, szkoły, przedszkola, zaplecze sportowe i kulturalne, sprawiają, że coraz częściej stajemy się alternatywą chociażby dla obrzeży Krakowa.
Biuro Nieruchomości Rapit skorzystało również z pomocy oferowanej przedsiębiorcom, co jak wcześniej wspominała moja rozmówczyni, pozwoliło na utrzymanie zatrudnienia oraz dostosowania pracy do reżimu sanitarnego. Firma skorzystała z grantu Małopolskiej Tarczy Antykryzysowej - Pakiet Przedsiębiorczości oraz z Polskiego Funduszu Rozwoju, Powiatowego Urzędu Pracy, dużą pomocą były również niższe stawki ZUS.
Reasumując:
- Rynek nieruchomości bardzo się zmienił. W tej chwili mieszkanie, czy działka stanowią zdecydowanie lepsze zabezpieczenie, niż lokaty bankowe. Ludzie szukają innych, wydaje się pewniejszych zabezpieczeń na ciężkie czasy - podsumowuje Jolanta Kaim współwłaścicielka Biura Nieruchomości „Rapit”.
Każda branża rządzi się swoimi prawami, a rynek jest tego najlepszym weryfikatorem. Należy tylko mieć nadzieję, że w najbliższym czasie o rynku będą decydować prawa ekonomii, a nie epidemia.