Jak to jest z tym globalnym ociepleniem?
Ostatnio w wielu krajach Europy (w tym także w Polsce) miały miejsce duże protesty rolników, których sytuacja ekonomiczna bardzo się pogorszyła. Przyczyn tego pogorszenia było kilka, ale w tym felietonie chcę się skupić na jednym. Otóż Unia Europejska proklamowała tak zwany „zielony ład” zmierzający do tego, by radykalnie ograniczyć emisję dwutlenku węgla. Ambitnie założono przy tym, że w 2050 roku bilans emisji i absorbcji CO2 w Europie osiągnie wartość zerową. Miało się to osiągnąć metodą licznych ograniczeń nałożonych na rolników.
Nie będę tu analizował sensowności tego projektu w kontekście faktu, że większość krajów na świecie, emitujących znaczenie więcej CO2 niż cała Unia Europejska, żadnych podobnych ograniczeń nie zamierza wprowadzić, natomiast chciałbym przedyskutować to, jakie zmiany klimatu nam się szykują. Otóż obok zdecydowanego ocieplenia, które odczuliśmy w tym roku w absolutnie przegrzanym marcu, są prognozy, że klimat może się nam dość gwałtownie oziębić. Mechanizm może być taki: globalne ocieplenie powoduje topnienie lodów Grenlandii. To jest fakt. Ale dopływ ogromnej ilości dodatkowej wody do Atlantyku może spowodować (jak wynika z symulacji cyrkulacji oceanicznej) bardzo silne spowolnienie Prądu Zatokowego. A przecież właśnie ten prąd oceaniczny, biorący początek w gorącej Zatoce Meksykańskiej, od tysiącleci ogrzewa zachodnie i północne wybrzeża Europy zapewniając nam o wiele lepsze warunki bytowania niż w położonych na tej samej szerokości geograficznej obszarach Kanady czy Syberii. Ograniczenie tej formy cyrkulacji może spowodować, że średnia temperatura powietrza w Europie spadnie o 7 do 10 stopni. To znaczące oziębienie!
Wielu badaczy podkreśla także (co udowodniono na podstawie odwiertów lodowcach), że klimat Ziemi ma z natury charakter oscylacyjny z naprzemiennie występującymi wzrostami i spadkami ciepłoty, które miały miejsce w przeszłości na długo przedtem, kiedy pierwotny człowiek rozpalił pierwsze ognisko i dodał do atmosfery pierwszą porcję dodatkowego dwutlenku węgla.
Nie chcę być rozumiany w ten sposób, że nawołuję do zaniechania starań o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. Owszem, ponieważ jedna z prawdopodobnych hipotez mówi o związku zmian klimatu (których się obawiamy) z bezspornym wzrostem ilości dwutlenku węgla wydzielanego przez elektrownie, fabryki, pojazdy, a także rolnictwo dążmy do tego, żeby ową emisję ograniczać.
Ale róbmy to mądrze!
Jeśli zgodnie z „zielonym ładem” ograniczymy europejskie rolnictwo, to w skali globalnej emisja dwutlenku węgla wzrośnie zamiast zmaleć. Dwutlenek węgla będą nadal wytwarzać rolnicy tych krajów, które podobnych restrykcji nie wprowadzą, ponieważ to oni będą produkowali i eksportowali żywność potrzebną ludności Europy. Ta produkcja wzrośnie, bo wygłodniała Europa zapłaci owym zagranicznym producentom żywności o wiele więcej, niż by zapłaciła własnym rolnikom, więc produkcja stanie się bardziej opłacalna. Co więcej, ową żywność trzeba będzie przywieźć - przykładowo z Brazylii czy Argentyny, więc dodatkowy dwutlenek węgla wyślą do atmosfery silniki statków.
Niestety w dyskusjach o klimacie (a także ogólniej o środowisku) myślenie życzeniowe i emocje biorą górę nad racjonalną analizą przyczyn i skutków. Mamy tego liczne przykłady!