Katarzyna Kubiczek – z muzyką przez życie
Komuś, kto we wczesnych latach 90 był nastolatkiem ten okres kojarzy się z pierwszym na taką skalę otwarciem na zachód. Deskorolka, hip-hop, NBA, serial Twin Peaks czy pierwsze transmisje z Ligi Mistrzów, to kilka haseł, które przychodzą na myśl, gdy sięgamy pamięcią do tamtego okresu. To była również chyba ostatnia wielka fala muzyki rockowej, która wtedy znaczyła coś więcej niż obecnie.
Z dzisiejszej perspektywy aż trudno uwierzyć ile młodych chwyciło wtedy za gitary i zakładało zespoły. Do tych zainfekowanych ostrą, rockową jazdą należała również Katarzyna Kubiczek. Talent wokalny wykazywała wprawdzie od najmłodszych lat, ale to właśnie pojawienie się tych wszystkich Nirvan, Pearl Jamów i Soundgardenów sprawiło, że postanowiła zacząć uczyć się gry na gitarze i śpiewać.
- Pod koniec podstawówki byłam w klasie czołowym przedstawicielem stronnictwa Guns N’ Roses. W klasie było jeszcze ugrupowanie zwolenników Metalliki oraz Nirvany. Moje pierwsze wokalne fascynacje to byli niemal w 100 procentach mężczyźni. Będąc w podstawówce nagrałam na kaseciaku własną wersję „Patience”, a za wzorzec wokalny uważałam Mike Pattona z Faith No More.
Jeszcze w liceum Kasia oswoiła się z występowaniem przed publicznością, gdy wspomagała wokalnie rozmaite zespoły coverowe i weselne.
- To było często wielogodzinne granie, które nauczyło mnie w jaki sposób nie przeforsowywać głosu, aby dotrwać do końca występu w dobrej formie. Repertuar nie zawsze był pode mnie, ale dzięki swojej różnorodności sprawił, że byłam bardziej otwarta na inne typy muzyki.
Ćwiczenia na gitarze i śpiewanie dla samej siebie dosyć długo nie przekładało się na jakąś indywidualną formę wypowiedzi dla Kaśki. Po raz pierwszy swoją rockową duszę zaprezentowała w zespole Nefretete. Do kapeli tworzonej przez Adama Zadorę (perkusja), Michała Funka (gitara) i Mateusza Sudra (bas) trafiła za namową tego ostatniego i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Nefretete zdobywała laury na regionalnych przeglądach muzyki rockowej, Pod Jaszczurami wystąpiła jako support Pudelsów i nagrała w 2003 roku płytę, którą nawet z dzisiejszej perspektywy fajnie się słucha, bo wykracza nieco poza stricte rockową stylistykę i sprawia, że oczekuje się na jakąś kontynuację. Dalszego ciągu w przypadku Nefretete już jednak w formie płytowej nie było, zaś w 2006 roku Katarzyna Kubiczek razem z mężem Grzegorzem wyjechała w celach zarobkowych do Irlandii. Pasja jednak przetrwała, choć w nieco zmienionej formie.
- Dublin to miasto, w którym jest bardzo wiele knajp, gdzie gra się żywą muzykę, ale najczęściej jest to typowo irlandzki folk, natomiast mnie chodziło o znalezienie miejsca, gdzie mogłabym zaśpiewać coś w klimacie jazzowym albo zbliżonym do Tracy Chapman. Tych było kilka.
Po jakimś czasie trafiła się taka okazja i Kasia razem ze swoją irlandzką koleżanką założyły duet śpiewający najrozmaitsze utwory popowego mainstreamu, przeważnie te nieco ambitniejsze. Potem miał swój band jazzowy, grający klasykę pod znakiem Elli Fitzgerald oraz Niny Simone. Nieco bliżej końca swojego dziewięcioletniego pobytu w Irlandii Katarzyna trafiła do zespołu Green Floyd, kapeli, która grała covery Pink Floyd. Jak się okazało ten epizod miał swój dalszy ciąg, gdy wróciła już do Polski w 2015 roku. Powrót do ojczyzny wiązał się zresztą z rozmaitymi, nowymi formami estradowej aktywności. Kasia została wokalistką Dixie Bandu (znanego dzisiaj jako QL Dixie Band) tuż po sformowaniu się tego jazzowego comba i jest w nim do tej pory. Niedługo po przyłączeniu się do Dixie Bandu trafiła również za namową swojego sąsiada z bloku Michała Kraskowskiego do Czyli Show i okazało się, że jej zdolności nie ograniczają się tylko do śpiewania w najrozmaitszych stylistykach, ale także do występowania w skeczach kabaretowych. Wspomniany dalszy ciąg z muzyką floydów nastąpił natomiast już w polskiej formacji grającej covery Watersa, Gilmoura, Wrighta i Masona – Another Pink Floyd. Tam możemy ją usłyszeć w chórkach, gdy zespół występuje na trasie koncertowej i każdemu, kto słyszał wokalizy z utworu „Great Gig In The Sky” nie trzeba tłumaczyć, że byle kto takich rzeczy nie zaśpiewa. Another Pink Floyd to jednak nie koniec pozazawodowej aktywności Katarzyna Kubiczek, bo od ponad roku występuje ona również w duecie z niezwykle uzdolnionym pianistą Dawidem Koppem i w tym przypadku prezentuje chyba najszerszy arsenał swoich możliwości, bo repertuar tego duetu obejmuje Steviego Wondera, Ewę Bem. To normalne, że mając tak dużo doświadczenia scenicznego i takie obycie z rozmaitymi stylistykami muzycznymi Kaśka Kubiczek chciałaby zaśpiewać coś „własnym głosem” i w swoim autorskim repertuarze. Na szczęście i na ten muzyczny projekt pojawiają się perspektywy, ale o tym na razie sza. I pomyśleć, że wszystkiego tego dokonuje dziewczyna, która robi to poza swoimi obowiązkami zawodowymi i sama sobie mówi, że jest raczej introwertyczką.