Kobieta, róż i media społecznościowe

Kobieta, róż i media społecznościowe
Gabriela Piwowarska-Szuba Fot. Fot: Kinga Kmiecik - Social Gate

Czy dziś ktoś wyobraża sobie świat bez mediów społecznościowych? Być może tak, ale nie sposób odmówić im tego, że są kanałem informacyjnym o dużej „sile rażenia”. Myśleniczanka Gabriela Piwowarska-Szuba nazywa je pocztą pantoflową XXI wieku. Pięć lat temu założyła firmę Social Gate, która pomaga przedsiębiorcom nie tylko zaistnieć w mediach społecznościowych, ale też spożytkować je do reklamy ich usług lub produktów.

Firma będzie w tym roku obchodziła swoje piąte „urodziny”, a jej założycielka może się pochwalić dwa razy dłuższym, bo 10-letnim doświadczeniem w branży marketingu internetowego. Zaczęła je zdobywać wcześnie, bo jeszcze będąc uczennicą liceum współpracowała z firmą zajmującą się tworzeniem prostych stron internetowych, popularnymi wtedy blogami i dopiero zdobywającymi w Polsce popularność mediami społecznościowymi. Jedne miały już użytkowników, inne dopiero raczkowały, a jeszcze o innych, dziś bardzo popularnych, nikt nie słyszał, bo zwyczajnie ich jeszcze nie było. Była to jednak gałąź internetu, która rozwijała się niezwykle dynamicznie i na tyle ciekawa, że zafascynowała uczennicę, a potem studentkę bezpieczeństwa wewnętrznego, do tego stopnia, że ta związała z nią swoją zawodową przyszłość.

Początkowo nic na to nie wskazywało. Fascynowała się kryminologią i myślała, że to z nią będzie związana jej praca. Jednocześnie, jak zdecydowana większość młodych, korzystała z mediów społecznościowych. I była wśród tych, może już nie tak licznych, którzy szybko dostrzegli ich potencjał dla biznesu.

W kolejnych firmach, mniejszych i większych, do których działów marketingów trafiała, zajmowała się właśnie obsługą profili tych firm w mediach społecznościowych, komunikacją z klientami i reklamą. Znamienne jest to, że zawsze była najmłodsza w zespole. - Pracodawcy powierzali mi powadzenie mediów społecznościowych uznając, że jako najmłodsza będę je najlepiej „czuć” i rozumieć – mówi Gabriela. I dodaje, że faktycznie stała się tą osobą, do której zgłaszali się po pomoc starsi koledzy z pracy, jeśli tylko mieli jakieś pytania związane z mediami społecznościowymi.

- W pierwszej pracy wszystkiego uczyłam się sama, bo nie było jeszcze żadnych kursów i szkoleń. Zdobywałam doświadczenie metodą prób i błędów, sprawdzając na „żywym organizmie”, co warto robić, a czego należy unikać, co działa, a co nie. Potem, kiedy trafiłam do pierwszej „dorosłej” pracy, było już łatwiej, bo choć dalej uczyłam się na „żywym organizmie”, to w Polsce były już dostępne szkolenia i korzystałam z wiedzy specjalistów, którzy z kolei szkolili się zagranicą, najczęściej w krajach z których wywodziły się dane platformy społecznościowe. Podobnie uczyłam się prowadzenia kampanii reklamowych w tych kanałach. Bardzo mnie cieszyło, że mogę się w tym kierunku rozwijać - mówi.

Po kilku latach uznała, że czas pójść „na swoje”, założyć swoją firmę, a właściwie agencję. Miała do tego dwa podejścia. Za pierwszym uznała, że jednak jest jeszcze za młoda. Za drugim razem, w 2019 roku czuła się już w 100 proc. gotowa.

Chciała, aby firma miała w nazwie słowo „social” (od angielskiej nazwy social media, czyli media społecznościowe), a kiedy okazało się, że ta która podobała się jej najbardziej jest już zajęta, w efekcie „burzy mózgów” zrodził się pomysł na Social Gate.

- Gate, czyli brama, u mnie to brama do mediów społecznościowych, otwarta na ludzi, którzy potrzebują wsparcia, aby do tego świata wkroczyć i w nim działać – tłumaczy.

Logo firmy jest różowe. Podobnie jak firmowe wizytówki. Tak to wymyśliła na początku, ale później chciała się z tego pomysłu wycofać. Ostatecznie jednak została przy różu. - Kiedy zaczęłam rozdawać wizytówki okazało się, że były jedynymi, które się wyróżniały na tle innych: białych lub czarnych. Słyszałam od innych, że to coś innego, odważnego. Róż nie musi oznaczać bycia infantylnym. Można być profesjonalnym a jednocześnie mieć w sobie ten luz, który u mnie symbolizuje róż – mówi właścicielka Social Gate.

Firma oferuje zarówno doradztwo i szkolenia, prowadzenie kampanii reklamowych, audyty działań w mediach społecznościowych, opracowywanie strategii komunikacji, a także kompleksową obsługę mediów społecznościowych firmy.

- Najbardziej popularną usługą jest outsourcing, czyli zlecenie nam całej obsługi mediów społecznościowych, włącznie z tworzeniem treści, nagrywaniem rolek, montowaniem ich, robieniem zdjęć, odpisywaniem na wiadomości i na komentarze – mówi Gabriela.

Jednocześnie jest zdania, że jeżeli tylko ktoś ma czas i ochotę, może profil firmy prowadzić sam. Przydatna jest też na pewno wiedza jak to robić, co robić (np. jakie formaty zdjęć lub grafik stosować, aby wyświetlały się nieprzycięte w niepożądany przez nas sposób), a czego nie robić.

- Należy uważać, żeby nie publikować treści zabronionych regulaminem. Co ciekawe, dotyczy to też osobistego profilu. Jeżeli bowiem ktoś opublikuje coś niezgodnego z regulaminem na swoim prywatnym profilu, może się spotkać z tym, że nie tylko na ten zostaną nałożone ograniczenia, ale także na profil firmowy, jeśli taki prowadzi – mówi Gabriela.

To co jeszcze radzi korzystającym z mediów społecznościowych to unikanie błędów zarówno ortograficznych, jak i stylistycznych. Odradza natomiast publikowania pod wpływem chwili i emocji, w szczególności jeśli chodzi o odpowiedzi na niepochlebne komentarze. - W internecie nic nie ginie, nawet jeśli po jakimś czasie skasujemy wpis. Dlatego doradzam powściągnięcie emocji, bo działając pod ich wpływem możemy wywołać burzę, której byśmy nie chcieli – mówi.

Jej klienci, a zwłaszcza ci działający na rynku od dawna i nienarzekający na brak klientów, nieraz mają wątpliwości czy warto wchodzić w media społecznościowe. Obawiają się m.in. hejtu, nad którym nie będą mieli kontroli.

Ona nie ma wątpliwości.

- Chyba każdy z nas słyszał kiedyś to zdanie: „jeżeli nie ma cię w mediach społecznościowych, to znaczy, że nie istniejesz”. Coś w tym jest. Nieraz słyszę: „Po co to właściwie? Co to może mi dać?”. Myślę, że zdecydowanie więcej dobrego niż złego. Ryzyka są mniejsze niż korzyści. Jeśli chodzi o hejt, to portale walczą z nim, i można, a moim zdaniem nawet należy go zgłaszać, bo nie robiąc tego dajemy przyzwolenie na dalsze hejtowanie, a zgłaszając powodujemy, że na hejtera nakładane są ograniczenia. Natomiast na krytykę konstruktywną, nie złośliwą, warto odpowiedzieć, a już na pewno warto przemyśleć, czy aby nie ma w niej racji. Jeżeli firma chce się rozwijać, a zakładam, że każda chce, to powinno jej zależeć na feedbacku, czyli informacji zwrotnej od klientów. Tę najłatwiej i najszybciej uzyskać właśnie przez internet. Mając wiedzę co robimy źle, mamy szansę szybko to poprawić i zaoferować lepszy produktu lub usługę – mówi.

I dodaje: - Pamiętajmy też, że nie każde działanie w mediach społecznościowych musi się przekładać na sprzedaż. Obecność w mediach społecznościowych to także budowanie wizerunku firmy nowoczesnej, otwartej na nowe technologie i na… klientów i ich opinie. I tak, wymaga to pewnej odwagi, ale przecież dzięki tym klientom firma działa. Może się zdarzyć, że nie znając ich opinii, gdzieś popełni błąd, klienci odejdą, a właściciel firmy nie będzie nawet widział co było tego przyczyną – mówi Gabriela.

Czasem wątpliwości co do wejścia w świat mediów społecznościowych związane są z niechęcią do publikowania swojego wizerunku. Zdaniem Gabrieli, profil firmy można prowadzić z wykorzystaniem swojego wizerunku i jest to nawet pożądane, ale nie jest warunkiem koniecznym.

- Media społecznościowe jak sama nazwa wskazuje dotyczą społeczności i budowania relacji, dlatego pokazywanie siebie, np. właściciela firmy na zdjęciach czy w filmach, jest wskazane. Algorytmy to lubią, ale też łatwiej jest dzięki temu zbudować zaufanie. Ale nie powiedziałabym, że jest niezbędne do tego, aby z powodzeniem działać w sieci i reklamować tam swoje produkty lub usługi. To kwestia przyjętej strategii marketingowej. Jeżeli ta jest opracowana dobrze w oparciu o niepokazywanie wizerunku, ale z pomysłem na to jak pokazać dany produktu lub usługę, nie pokazując człowieka, to da się to zrobić w powodzeniem – mówi.

Media społecznościowe traktuje jako pocztę pantoflową XXI wieku. - Tak je widzę. Polecenie czegoś w internecie, poza tym, że dzieje się w sferze online, nie różni od sytuacji, w której sąsiadka przyszła do sąsiadki pochwalić się fryzurą i powiedziała, że była u świetnego fryzjera – mówi Gabriela.

Jeszcze do niedawna wśród klientów agencji było dużo przedstawicieli branży beauty, czyli salonów piękności. Teraz, jak mówi Gabriela, nastąpiła zmiana i inna branża coraz częściej chce być obecna i widoczna w mediach społecznościowych. - To branża okołomedyczna. Poza tym już od kilku lat, choć tylko w okresach kampanii wyborczych, widać wzrost zainteresowania mediami społecznościowymi wśród polityków. Podobnie takim sezonowym klientem są trenerzy, branża fitness i dietetyczna, choć tu sezonowość jest inna, bo wzrost zainteresowania przypada na początek każdego roku – mówi Gabriela.

Czy każda branża potrzebuje reklamy w internecie? Czy potrzebuje jej na przykład piekarnia? Gabriela znów nie ma wątpliwości.

- Ktoś powie, że chleb nie potrzebuje reklamy, bo i tak trzeba go kupić, musimy przecież jeść. A przecież istnieją profile piekarni, które z pomysłem pokazują produkt, który jak się wydaje nie trzeba reklamować. Ale to nie o reklamę chodzi, a o wizerunek. Obecność w mediach społecznościowych to sygnał, że firma dostosowuje się do rynku, do zmieniającego się świata, że nadąża za nim, idzie z duchem czasu. To ma wpływ na jej wizerunek i postrzeganie jej. I to nie tylko przez klientów, ale też potencjalnych pracowników, których ta firma chciałaby kiedyś zrekrutować – mówi Gabriela.

Firmę Social Gate tworzą obecnie dwie osoby. Oprócz założycielki Gabrieli, od 2021 jest to także Kinga, absolwentka marketingu ze specjalnością zarządzanie marką.

- Oprócz tego współpracuję z wieloma specjalistami na zasadzie B2B, czyli z osobami które też mają swoje działalności a zajmują się np. tworzeniem stron www, fotografią, grafiką. W sumie to ok. 10 osób. Polecamy się wzajemnie, obsługujemy razem klientów. Moje motto w biznesie brzmi: współpracować a nie konkurować. Razem możemy zdziałać więcej, zrealizować więcej dużych projektów dla dużych klientów, choć sami pojedynczo nie jesteśmy dużymi firmami – mówi Gabriela.

Marzy jej się stworzenie w Myślenicach miejsca – stacjonarnej przestrzeni, i to nie tylko dla jej agencji. - Chciałabym, aby było to też miejsce dla firm, marek osobistych, które chcą się rozwijać a mają na początku ograniczony budżet. Wizja takiego miejsca kiełkuje w mojej głowie już od dłuższego czasu, ale że na razie ciągle kiełkuje nie chciałbym zdradzać więcej – mówi.

Na razie cały czas rozwija firmę w takiej formie, w jakiej ją stworzyła. I nie zapomina przy tym o sobie.

- Media społecznościowe to tak młoda i dynamicznie rozwijająca się sfera, że ciągle trzeba się jej uczyć. Poza tym dochodzą nowe wyzwania, np. sztuczna inteligencja. Korzystamy już z niej, ale też ciągle się jej uczymy w biznesie, w marketingu. Wierzę, że to nasz przyjaciel, nie wróg. W ubiegłym roku skorzystałam też ze wsparcia mentora, czyli osoby, która przeszła podobną do mojej drogę od bycia freelancerem do budowani własnej agencji, zatrudnienia pracowników i podwykonawców, obsługi coraz to większych firm. Nie pochodzę z rodziny biznesmenów, prowadzenia działalności uczę się na własnej skórze, metodą prób i błędów. Dlatego, kiedy zleceń zaczęło przybywać i były coraz większe, nie wiedziałam czy podołam. Uznałam, że potrzebuję wsparcia, zdecydowałam się na mentoring i nie żałuję. To mi bardzo pomogło w tym aby przygotować siebie i firmę do dalszego rozwoju, który się właśnie dzieje.

Katarzyna Hołuj