Mieczysław Wielomski – sztuka, która przetrwa
Napisanie czegoś nowego o twórczości Mieczysława Wielomskiego po tak dogłębnej analizie, jakiej dokonał w poprzednim numerze naszej gazety Marcin Kania, ma tyle sensu co dopisywanie kolejnych części przygód Mikołajka, albo Sherlocka Holmesa. Najlepsze drodzy państwo już za wami i nie ma sensu sprzątać, bo wszystko pozamiatane.
Krótka refleksja zatem i pierwsze impresje po obejrzeniu wystawy. Nie wiadomo czy Mieczysław Wielomski (1948 -2018) miał zdolności profetyczne, ale w tym cyklu 24 fotografii, jakie zaprezentowano w Miejskiej Bibliotece Publicznej można dostrzec to, co z taką mocą dociera do nas, gdy patrzymy przez rozmaite okna i „okna”. Świat nam się rozpada. Sypią się ściany, walą sufity i podłogi, rozlatują się schody, wyłamują poręcze. Coś nieodwracalnie się kończy. Chaos się nadyma, by wykluć sens - jak śpiewał Lech Janerka. Los trzeciej planety od słońca zdaje się być przesądzony. Ale cóż to? Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to nawet nie superman rusza na ratunek, ale jakieś tajemnicze postacie (głównie żeńskie) jakby żywcem wyciągnięte z Belle Epoque pokazują się w tych zrujnowanych wnętrzach.
Chcą nam pomóc czy nas ostrzec? Wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy, czy trafiły tu na skutek jakiegoś zakrzywienia czasu i ze zdziwieniem ten rozkład obserwują? Jeśli sztuka ma zadawać pytania, to fotografie Mieczysława Wielowskiego zadają ich mnóstwo. I nie ma znaczenia, że niektórzy nie uznają modern piktorializmu za fotografie. Wielomski wcale by się na to nie obraził, przecież w głębi duszy chciał być malarzem. I nie obraziłby się pewnie również za nazwanie go dokumentalistą, bo wątki społeczne nie były mu obce. Przede wszystkim to jednak triumf sztuki i to takiej przez duże S, czyli takiej, która przetrwa wszystkie burze. Wystawę przygotowali - Lucyna Romańska (stowarzyszenie „Przeciw nicości”) oraz Kazimierz Jastrzembski.