Prapoczątki kobiecej literatury
Ostatnie moje felietony dotyczyły naukowca (Albert Einstein) i mężczyzny. Dzisiaj na odmianę chcę zacząć opisywać kobiety. Wiele z nich ma także ogromne osiągnięcia naukowe, ale żeby było urozmaicenie tematyki felietonów - dziś zacznę opisywać kobiecą literaturę.
Obecnie co najmniej połowę wydawanych książek piszą kobiety. Bardzo mi się to podoba, bo literatura kobieca bywa subtelna, pełna wdzięku i delikatności, zwykle silniej związana z psychologią opisywanych bohaterów niż z przedstawianiem wyłącznie ich działań – słowem dobrze się czyta. Bywa, bo od tej reguły (jak od każdej reguły) są liczne wyjątki. Ale nasze dwie ostatnie literackie Noblistki dowodzą, że to, co tworzą w literaturze kobiety - jest cenione.
Dawniej jednak było inaczej. Sięgając do literatury w starożytności napotykamy głównie męskie nazwiska: Homer, Solon, Epemenides, Ajschylos, Eurypides, Sofokles, Arystofanes, Ksenofont, Teokryt – można by długo wymieniać samych tylko Greków – a gdzie pisarze rzymscy? Też ich było niemało – Horacy, Owidiusz, Tacyt, Wergiliusz, Kation, Pliniusz, Juliusz Cezar, grafoman Neron... Sami mężczyźni!
Wprawdzie w tym starożytnym świecie głównie męskiej literatury także pojawiły się dzieła kobiety, zasługujące na najwyższe uznanie. Piękne wiersze tworzyła Safona (700 lat przed Chrystusem!) chociaż niektórzy wytykają jej orientację erotyczną, która swą nazwę zyskała od wyspy Lesbos, na której Safona żyła.
Jednak zachowanych starożytnych dzieł literackich kobiet jest w sumie niewiele. Niektórzy komentatorzy wiążą to z przypuszczeniem, że kobiety w starożytności z zasady nie uczyły się pisać.
Nie odpowiada to prawdzie.
Nie znających sztuki czytania i pisania było w starożytności (i w średniowieczu również) bardzo wiele osób, ale zdecydowanie nie było regułą, że to właśnie kobiety nie pisały. Przeciwnie, archeolodzy w anatolijskim mieście Kanesz badając ogromne zasoby tabliczek glinianych zapisanych pismem klinowym - znaleźli ponad 300 takich, które z pewnością napisały kobiety. Nie były to wprawdzie dzieła literackie, tylko zapiski gospodarskie albo prywatne listy wysyłane do znajomych (4 tysiące lat temu!), ale swoboda z jaką owe kobiety pisały o swoich sprawach (a nawet uczuciach) dowodziła, że robiły to często. Podobne odkrycia zostały dokonane w różnych innych miejscach Mezopotamii, więc starożytne Asyryjki z pewnością znały sztukę pisania. Podobne uwagi można adresować do Egipcjanek. Wiele papirusów utrwaliło ich zapiski, zwłaszcza w Aleksandrii za czasów Kleopatry. A ile jest takich, w których płci autora nie da się wydedukować, a w istocie wychodziły one spod kobiecej ręki?
Co ciekawe – uchodzące za źródło europejskiej kultury Ateny bardzo ograniczały prawa kobiet, w tym także ich możliwości zaistnienia w sensie literackim. Zapamiętana została tylko Korynna, żyjąca w VI wieku p.n.e. poetka pochodząca z Beocji, której udało się rywalizować w agonach poetyckich z równocześnie żyjącym poetą Pindarem, a potem zarabiać pisaniem wierszy na zamówienie - ale był to wyjątek potwierdzający regułę. Inna Greczynka, Atenka imieniem Agnodike, w IV wieku p.n.e. tak bardzo chciała studiować (medycynę), że ścięła włosy, chodziła wyłącznie w męskich ubiorach i osiągnęła możliwość praktyki medycznej (w ginekologii i położnictwie), chociaż po latach wykryto, że jest kobietą.
Także w Rzymie kobiety, które próbowały zajmować literaturą, raczej nie były mile widziane. Wymienia się wprawdzie przypadek Sulpicji Starszej, której udało się opublikować sześć elegii, które się zachowały do dziś. Niemniej był to znowu przypadek, który potwierdzał regułę: brak kobiecej literatury w starożytności.
Ale już w średniowieczu pojawiły się kobiety, których dzieła literackie zrobiły prawdziwą furorę. Za tydzień napiszę o nich obszerniej.