Ptasia grypa? Jeszcze z nią nie skończyliśmy

Ptasia grypa? Jeszcze z nią nie skończyliśmy
Kolor żółty oznacza strefę zapowietrzoną, w której zostanie zabity cały drób. Siepraw i północna czę

Kiedy wydawało się, że ptasia grypa opuściła powiat myślenicki, w sąsiednim Libertowie odkryto kolejne ognisko wirusa. W efekcie Siepraw i północna część Głogoczowa znalazły się w strefie zagrożonej. Kury nadal muszą pozostać pod zamknięciem, a właściciele zobowiązani są przestrzegać zasad bioasekuracji. Ignorowanie zaleceń Powiatowego Lekarza Weterynarii może się skończyć dotkliwą karą sięgającą nawet kilkunastu tysięcy złotych

We wtorek 7 marca wykryto kolejne w Małopolsce ognisko ptasiej grypy. Tym razem zlokalizowano je w Libertowie. Pomimo, że to miejscowość leżąca w powiecie krakowskim, to fragment Sieprawia i północna część Głogoczowa znalazły się w tzw. strefie zagrożonej. W tych miejscowościach kury nie zostaną zagazowane, ale podobnie jak w przypadku Krzywaczki i części Głogoczowa, gdzie przez ostatnie dwa miesiące prowadzono walkę z wirusem - tu również obowiązywać będą zasady bioasekuracji.
Oznacza to, że cały czas na gospodarzach spoczywa obowiązek trzymania zwierząt pod kluczem. Ptaki powinny być przetrzymywane w zamknięciu, podobnie jak ich pokarm, a przed wejściem do kurnika powinny leżeć maty dezynfekujące. - Tak będzie do czasu aż ostatnie ognisko ptasiej grypy w Polsce nie zostanie zlikwidowane - mówi Krzysztof Giza, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Myślenicach.

Trzeci miesiąc z wirusem

Walka z wirusem ptasiej grypy w powiecie myślenickim trwa od początku roku. Pierwsze ognisko choroby zlokalizowano w Krzywaczce 3 stycznia. Na terenie kilkunastohektarowego gospodarstwa znajdowały się ozdobne kury, indyki, pawie i strusie. Ptaki przestawały jeść, były senne, miały opuszczone skrzydła, zaślinione dzwonki i po kilku godzinach padały. Każdego dnia od 20 do 30 sztuk. - To był bardzo przykry widok. Stojąc tam byłem w stu procentach przekonany, że mam do czynienia z wirusem ptasiej grypy. Zabraliśmy zwłoki ptaków i przesłaliśmy je do Zakładu Higieny Weterynaryjnej do Krakowa, a stamtąd po sekcji zwłok pojechały do Puław – wspomina Krzysztof Giza. Odpowiedź jaka przyszła z Puław była jednoznaczna: macie wirusa ptasiej grypy o odmianie H5N8.

W powiecie zaczął działać sztab kryzysowy. Jeszcze tego samego dnia, kiedy potwierdziły się podejrzenia, wieczorem do ogniska przyjechał lekarz weterynarii i zastrzykiem próbował uśpić część ptaków. Przy temperaturze, która spadła do minus 23 stopni, preparat w strzykawce zamarzał. Nie było wyjścia. Powiatowy lekarz weterynarii jako osoba powołana do zwalczania chorób zakaźnych zwierząt, zgodnie z przepisami wyznaczył teren zapowietrzony oraz zagrożony. Następnie jego granice ostatecznie ustalił wojewoda.

We wszystkich gospodarstwach znajdujących się w tzw. obszarze zapowietrzonym w promieniu trzech kilometrów od ogniska wirusa bezwzględnie uśpiono cały drób, natomiast w promieniu 10 km w strefie zagrożonej prowadzono kampanię informacyjną oraz wprowadzono obowiązek przestrzegania zasad bioasekuracji przez hodowców drobiu.

Tragedia hodowców

Kiedy we wsiach pojawili się pierwsi inspektorzy dokonujący spisu inwentarza, wśród mieszkańców panował lęk. Początkowo byli przekonani, że sprawa ich nie dotyczy. Dopiero obecność inspektorów budziła świadomość z czym przyjdzie im się zmierzyć. Tylko w strefie zapowietrzonej na obszarze Krzywaczki, Głogoczowa i Bęczarki inspektorzy Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Myślenicach odwiedzili 892 gospodarstwa. Spośród nich wyłuskali te w których według oświadczeń właścicieli znajdował się drób. W efekcie w 165 gospodarstwach zabito 2053 sztuki drobiu w tym 1687 kur, 166 gołębi, 64 kaczki, 7 perliczek, 2 strusie, 42 pawie, 29 bażantów i 56 indyków. Ptaki gazowane w promieniu trzech kilometrów były zdrowe. - Musiały zostać zabite. Staliśmy na pierwszej linii frontu z wirusem. W takich przypadkach nie ma miejsca na ustępstwa. Takie są procedury i musimy się ich trzymać. Mieliśmy szczęście, że odmiana z którą przyszło nam walczyć nie była patogenna dla człowieka, a wyłącznie dla drobiu, jednak zasady dotyczące jej likwidacji są jednakowe – tłumaczy Krzysztof Giza.

- Dla hodowców to tragedia – zwracał uwagę Jan Kantor, sołtys Głogoczowa. Z jego inicjatywy w Wiejskim Domu Kultury w Głogoczowie na początku roku odbyło się spotkanie informacyjne. Już wtedy wśród mieszkańców dało się odczuć niepokój, który z biegiem czasu przeradzał się w złość wynikającą z bezradności. Z emocjami musieli sobie radzić inspektorzy, którzy odwiedzali gospodarstwa. Jak przyznają; reakcje ludzi były skrajne od tych spokojnych, zdroworozsądkowych i przemyślanych, po pełne złości i wyrzutów. „Wraz z ptakami zagazował Pan moją pasję i radość życia. Żadna kwota mi tego nie wynagrodzi i nic nie zrekompensuje mi widoku barbarzyńskiego mordu moich zwierząt” – to fragment tylko jednego z listów jakie do inspektora weterynarii pisali mieszkańcy powiatu.

Ruszają wypłaty odszkodowań

Ptasia grypa to choroba zwalczana z urzędu i za wszystkie działania podjęte przez Inspekcję Weterynaryjną, każdy właściciel otrzymuje odszkodowanie. Dla przykładu za ogólnoużytkową kurę nioskę jej właściciel ma dostać 35 zł rekompensaty. To jedna z najwyższych kwot w województwie. Do tej pory do większości gospodarstw dotarły, a do pozostałych niebawem dotrą informacje o rozpoczęciu procesu wypłat odszkodowań. Kolejno w skrzynkach pocztowych powinni znaleźć decyzję zawierającą dokładną kwotę za zabity drób.
- Następnie na konta, który każdy podał w trakcie perlustracji będziemy te pieniądze przesyłać. Wypłaty odszkodowań na pewno ruszą w marcu. Wciąż trwa szacowanie kosztów walki z ptasią grypą na terenie powiatu myślenickiego. Wstępne szacunki obejmują kwotę 200 tys. zł z czego ok. 60 tys. zł zostanie przeznaczonych na odszkodowania.

Nie wolno wypuszczać kur

O tym jak ważne jest przestrzeganie zasad bioasekuracji przekonujemy się po kilku tygodniach. Chorobę przenoszą najczęściej dzikie ptaki. Inkubacja u nich trwa od 3 do 5 dni. Jeśli kaczka padnie i zjedzą ją np. lisy, to po problemie. Największy zaczyna się wtedy, gdy kaczki przylecą do zagrody, gdzie gospodarz wysypuje ziarna przed kurnikiem i mają do nich dostęp zarówno dzikie jak i hodowlane zwierzęta. To nie tylko kaczki gęsi i kury, ale również człowiek może wnieść wirusa do kurnika. Wystarczy wdepnąć w kał pozostawiony przez np. kaczkę.

- W Libertowie ktoś prawdopodobnie wniósł sobie wirusa do kurnika poprzez złą bioasekurację. Zrobiły to albo kury, albo człowiek – zwraca uwagę Krzysztof Giza. Mieszkańcy są jednak niecierpliwi i zdarza się, że niektórzy decydują się na łamanie zakazów i wypuszczanie kur. Do ich drzwi mogą zapukać inspektorzy lub funkcjonariusze policji, którzy sprawdzą w jaki sposób przestrzegane są zasady bioasekuracji. Kary za ich łamanie mogą wynieść nawet do kilkunastu tysięcy złotych. Dla przykładu, tylko brak maty dezynfekującej może nas kosztować od 2 do nawet 3,2 tys. zł. Tak będzie do czasu aż ostatnie ognisko ptasiej grypy w kraju nie zostanie zlikwidowane. Niestosowanie się do zasad bezpieczeństwa sprawia, że okres ten ulega wydłużeniu. Ile jeszcze może potrwać? - Tygodnie, ale jeśli ludzie nie zachowają odpowiednich środków ostrożności może nawet miesiące – ostrzega Krzysztof Giza.

 


Posiadacz drobiu lub innych ptaków zobowiązany jest:

* zgłosić do powiatowego lekarza weterynarii miejsce w którym przetrzymuje ptaki
* utrzymywać drób i ptaki w zamkniętych obiektach w sposób uniemożliwiający kontakt z dzikimi ptakami
* utrzymywać drób w sposób wykluczający jego dostęp do zbiorników wodnych do których mają dostęp dzikie ptaki
* karmić i poić drób i ptaki w sposób zabezpieczający paszę i wodę przed dostępem dzikich ptaków oraz ich odchodami
* wyłożyć maty dezynfekcyjne przed wejściami i wyjściami z budynków gdzie utrzymywany jest drób
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 20 grudnia 2016 r. w sprawie zarządzenia środków związanych z wystąpieniem wysoce zjadliwej grypy.

Piotr Jagniewski Piotr Jagniewski Autor artykułu

Reporter, redaktor, fotograf. Lubi dobrze opowiedziane historie i ludzi z pasją, którzy potrafią się nimi dzielić. Z gazetą związany w latach 2006-2018. W latach 2014-2018 pełnił funkcję redaktora naczelnego. (REPORTAŻ, WYWIAD, WYDARZENIA, LUDZIE, SAMORZĄD)