Setne urodziny Zofii Kus
Urodziła się 11 kwietnia 1907 roku w Kobielniku, jako szósta z jedenaściorga rodzeństwa. Szkołę podstawową ukończyła w Kobielniku jeszcze pod zaborem austriackim. Była bardzo zdolna. Czytała dużo książek, również tych przywożonych przez brata Wojciecha studiującego filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Marzyła, aby zostać nauczycielką, ale życie potoczyło się inaczej.
W 1920 roku przeżyła śmierć dwóch braci. Najpierw Marcina, który jako dziesięcioletni chłopiec zmarł podczas epidemii czerwonki, a później w listopadzie 1920 roku na polu bitwy pod Wilnem zginął wspominany już najstarszy brat ppor. Wojciech Kus, który po raz kolejny przerwał studia i wstąpił do armii Józefa Piłsudskiego. Po tych trudnych przeżyciach opiekowała się młodszym kuzynem w Mierzniu, a później pomagała wcześnie owdowiałej najstarszej siostrze w wychowaniu kilkorga dzieci. Bieda i głód lat trzydziestych zmusiły ją do emigracji do Francji, gdzie wcześniej wyjechała starsza siostra Anna. Większość czasu na emigracji przepracowała w rodzinie francuskiej, niedaleko Newers (około 100 km na południe od Paryża). Zajmowała się głównie gotowaniem, a niektóre przywiezione przepisy kulinarne do dziś znajdują uznanie.
Po wojnie do przebywających we Francji Anny i Zofii Kus dotarł brat Tadeusz, wzięty do niewoli niemieckiej we Francji w 1940 roku (po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji i wstąpił do tworzonej tam Armii Polskiej). Do kraju powrócili wszyscy dopiero we wrześniu 1947 roku. Po powrocie do ojczyzny, jak poprzednio, swe życie poświęcała innym. Zajęła się głównie pomocą w wychowaniu dzieci, a później wnuków brata Władysława. Nie zaniedbywała również swoich zdolności kulinarnych, z jej umiejętności korzystały między innymi nauczycielki, mieszkające w tym czasie w Kobielniku na stancjach, którym przygotowywała posiłki.
Do dziś z zainteresowaniem i wielką troską śledzi losy swoich bliskich. W rodzinie znana jest z przemyślanych rad, którymi chętnie dzieli się, korzystając z bogatego życiowego doświadczenia. Zapytana co najbardziej utkwiło jej w pamięci, wspomina kilka dni z I wojny światowej, kiedy na przełomie listopada i grudnia 1918 roku przez Kobielnik przetaczał się front. Najpierw do Kobielnika dotarli Kozacy na koniach, a później w sąsiedztwie ich domu pojawiali się w czasie bitwy żołnierze rosyjscy i austriaccy. Drugie wspomnienie, które mocno utkwiło w Jej pamięci, to ucieczka aż do granicy hiszpańskiej po najeździe Hitlera na Francję w 1940 roku.
Pani Zofia jest osobą bardzo religijną. Pamięta jak codziennie pokonywała kilka kilometrów, aby uczestniczyć w roratach czy w innych nabożeństwach w kościele w Wiśniowej. Zwraca uwagę na ogromne tempo życia w obecnych czasach. Żywo interesuje się polityką i mimo dolegliwości swego wieku nie traci pogody ducha.
Gratulacje i życzenia oprócz rodziny złożył zacnej Jubilatce proboszcz Wiśniowskiej Parafii, wójt gminy Wiśniowa, a okolicznościowymi dyplomami wojewoda Małopolski oraz prezes Rady Ministrów RP.
Jolanta Wolak