Szelest głośniejszy od bomb
Jednym z założeń programowych cyklu „Grany Poniedziałek” obok prezentowania twórczości muzycznej ludzi z naszego regionu było integrowanie muzyków z różnych stylistyk i pokoleń. Styczniowy odcinek tego programu przyniósł pierwszy przykład takiej między zespołowej kooperacji, chociaż uczciwie trzeba zaznaczyć, że grupa powstała już wcześniej niż „Grany Poniedziałek”.
Formacja Szelest powstała niemal dokładnie rok temu przy okazji ubiegłorocznego WOŚP -u i nosiła wówczas nazwę Miełso.
Swoje siły połączyli muzycy z zespołów Bibisi i Psychodela, a dokładnie rzecz ujmując sekcje rytmiczne tych grup - Barnaba Szczepański (bas) i Bogusław Klemp (perkusja) z zespołu Bibisi oraz Jakub Bizoń (bas) i Roch Gablankowski (perkusja) z Psychodeli. Oczywiście nie zagrali na dwa basy i perkusję, chociaż taki zespół też mógłby być ciekawy, ale Jakub i Roch chwycili wówczas za gitary. Chwyciła również ich muzyka. Zespół, który w zamierzeniu miał być organizmem jednodniowym czy też jednokoncertowym istnieje do tej pory i tworzy coś, obok czego nie sposób przejść obojętnie. Czy to rock, czy psychodelia czy też transowy rave trudno powiedzieć, bo znajdziemy w Szeleście klimaty z pierwszych płyt Maleńczukowego Homo Twistu ,wczesnego Pink Floyd czy też Primal Scream i jeszcze wiele innych śladów po słynnych poprzednikach jednak ani jednego oczywistego nawiązania. Szelest na koncercie potrafi już od pierwszego riffu zaciekawić i wciągnąć do swojego świata w taki sposób, że chęć posiadania płyty tego zespołu pojawia się niemal odruchowo. Tej płyty jeszcze nie ma, ale z całą pewnością powinna powstać, również dla napisanych przez Rocha Gablankowskiego tekstów, które w kilku wersach potrafią zawrzeć więcej treści niż cały referat.
RP