Teatr Słowackiego i jego dzieje
W poprzednim numerze Gazety opisałem okoliczności jakie złożyły się na decyzję o budowie Teatru Słowackiego. Dziś opowiem jak ta budowa przebiegała i jakie przyniosła efekty.
Projektantem teatru był Jan Zawiejski. Okoliczności wyboru właśnie tego projektu omówiłem w poprzednim felietonie. Projekt wzorowany był – w sensie wyglądu zewnętrznego - na Paryskiej Operze Garnier, zaś jego wnętrze nawiązuje do Opery Wiedeńskiej. Budynek jest eklektyczny, to znaczy łączy swobodnie elementy należące do różnych stylów.
Budowę rozpoczęto 2.6.1891 roku. Kamień węgielny położyły dwie aktorki: Helena Modrzejewska i Antonina Hoffmann. Budowano żwawo, bo już po dwóch latach teatr był gotowy. Pokonano przy tym sporo trudności. Pierwszą była kwestia oświetlenia. Teatr stary był oświetlany lampami naftowymi, ale gdy z Wiednia dotarła dramatyczna wiadomość, że 8.12.1881 roku zapalił się w trakcie przedstawienia Ringtheater i zginęło ponad 400 widzów, stało się jasne, że nowy teatr w Krakowie (wtedy jeszcze wstępnie planowany) musi mieć oświetlenie elektryczne.
Łatwiej było coś takiego postanowić, niż zrobić! W Krakowie w tym czasie nie było ani jednego elektrycznie oświetlonego budynku, co więcej – nie było prądu, bo nie istniała żadna elektrownia. Zawiejski (architekt) zaprojektował więc z tyłu, za gmachem teatru, osoby budynek, w którym umieszczona została pierwsza w Krakowie prądnica napędzana maszyną parową. Dziś ten budynek służy jako Teatr Miniatura, ale w początkowym okresie funkcjonowania teatru był to – jak nazywano – Dom Machin.
Oświetleniu elektrycznemu zapewniono odpowiednią ekspozycję. Nad widownią zawieszono ogromny żyrandol mający ponad 3 m średnicy, ważący 800 kg i mieszczący 124 żarówki. To był szok!
Spiesząc się z budową gmachu teatru Zawiejski zetknął się z poważnym problemem. Rysując projekt teatru przewidział liczne rzeźby wieńczące na poziomie dachu jego fasadę. Niestety praca rzeźbiarzy nie postępowała tak szybko, jak praca murarzy wznoszących mury. W rezultacie zbliżał się moment oddania teatru, a fasada była niekompletna. Zawiejski zawarł umowy z mieszczanami, których domy zdobiły rzeźby – a było takich domów sporo. Wypożyczył owe rzeźby i dokończył fasadę. W dniu otwarcia teatru na dachu był cały komplet rzeźb, chociaż niekoniecznie tych, które tam miały być. Ale po kilku miesiącach potrzebne rzeźby zostały wykonane i trafiły na dach teatru, a te pożyczone ponownie zdobiły mieszczańskie kamienice.
Lepiej mu poszło z wyposażaniem wnętrza. Ozdobą teatru jest do dziś kurtyna będąca pięknym obrazem namalowanym przez Henryka Siemiradzkiego. Obrazem ogromnym, o rozmiarach 11,9 x 9,6 m. Malarz nie przyjął żadnego honorarium za swoje dzieło, zadowalając się jedynie zwrotem kosztów za płótno (lniane), blejtram i farby. Kurtynę zademonstrowano po raz pierwszy 18.4.1894 roku.
Dokładnie w dniu 21.10.1893 odbyło się w teatrze pierwsze przedstawienie, będące wiązanką krótkich utworów Mickiewicza, Słowackiego i Fredry. Zestawienie dość osobliwe: dwóch największych polskich wieszczów i twórca zabawnych komedii - ale teatr początkowo silnie wiązano z osobą Aleksandra Fredry. Przed wejściem do teatru na pięknym klombie postawiono pomnik: popiersie pisarza autorstwa Cypriana Godebskiego. Pomnik ten, który ufundował Konstanty Włodkowicz, odsłonięto 9.11.1900 roku. Tego dnia w teatrze odbyła się premiera „Ślubów Panieńskich” Fredry, co odnotowuję ze szczególną przyjemnością, bo podczas nauki w myślenickim liceum występowałem w szkolnym teatrze właśnie w „Ślubach Panieńskich”.
Ale związek Teatru Miejskiego w Krakowie z Aleksandrem Fredro został brutalnie przerwany w 1909 roku. W tym roku przypadała setna rocznica urodzin Słowackiego i rajcy miejscy orzekli, że właściwym sposobem uczczenia tej rocznicy będzie oferowanie wieszczowi teatru. Uroczyste nadanie teatrowi imienia Słowackiego nastąpiło w dniu 16.10.1909.
Nie tylko Fredro coś wartościowego w teatrze krakowskim utracił. Wspaniały artysta Stanisław Wyspiański wstrząsnął Krakowem wystawiając 16.3.1901 dramat „Wesele”, nawiązujący do rzeczywistego wydarzenia: wesela poety Lucjana Rydla i chłopki Jadwigi Mikołajczykówny. To przedstawienie przeszło do legendy, a Wyspiański na fali sukcesu wystawiał w teatrze kolejne wspaniałe dramaty, by wspomnieć tylko o wszystkich częściach Dziadów Adama Mickiewicza zaprezentowanych w 1901 roku. Wydawało się, że funkcja dyrektora teatru należy się mu w sposób oczywisty i bezsporny.
Tymczasem władze miasta w 1905 roku odmówiły mu tej funkcji, mianując dyrektorem aktora Ludwika Solskiego. Wbrew pozorom to był znakomity wybór, bo Solski prowadził teatr od sukcesu do sukcesu. Jego zdolności organizacyjne docenił także Wyspiański, który wystawiał w Teatrze Słowackiego wszystkie swoje kolejne dramaty współpracując w sposób wzorowy z Solskim. Niestety niedługo, bo jak wiadomo zmarł w 1907 roku...