10 sekund od medalu

Sport 11 grudnia 2014 Wydanie 46/2014
10 sekund od medalu
10 sekund od medalu

Zawodnik sekcji judo TG „Sokół” Myślenice Adam Gdula startował w Mistrzostwach Polski w Brazylijskim Jiu-Jitsu w Łodzi. W walce o wejście do finałowej czwórki przegrał w ostatnich sekundach, ale i tak był to udany debiut naszego judoki na imprezie tej rangi

Ogółem w mistrzostwa startowało około 1100 zawodników w trzech kategoriach wiekowych: masters, seniorów i juniorów z podziałem na tzw. dywizje oznaczone kolorami pasów. Stopnie zaawansowania w brazylijskim jiu-jitsu (BJJ) różnią się od tych w tradycyjnym judo ale też są oznaczone pasami (biały, niebieski, purpurowy, brązowy, czarny), przy czym w zależności od regulaminu zawodów zawodnicy o różnych stopniach zaawansowania mogą walczyć razem lub zostać podzieleni na dywizje odpowiadające poszczególnym „pasom” lub łączące dwa i więcej stopni. Adam Gdula, który mógł już walczyć jako masters wybrał start w kategorii seniorów. Walczył w dywizji „białe pasy” w kategorii wagowej do 76 kg.

- Najtrudniejszą miałem pierwszą walkę – opowiada o swoim występie Adam Gdula. Przeciwnik wyszedł mocno zdeterminowany. Przy pierwszej próbie rzutu sam znalazłem się w sytuacji zagrożenia, której rywal nie wykorzystał. Walka wróciła do stójki i dostaliśmy karę za pasywność, za długo czailiśmy się na rzut. Na 2 minuty przed końcem (w tej kategorii walczy się po 5 minut) rzuciłem przeciwnika na tai-otoshi i przeszedłem do pozycji bocznej, próbując klucza na rękę. Jednak rywal się wybronił. Zmieniłem pozycję na 69 i próbowałem wyrwać rękę, by przejść do „balachy” - tak też się stało. Niestety przeciwnik utrzymał rękę i wstał. W tym momencie minął czas. Wygrałem ten pojedynek na punkty.”

Do następnej walki Adam Gdula stanął dopiero po czterech godzinach. Tyle trwała pierwsza runda turnieju. Tylko w kategorii, w której startował judoka „Sokoła” było aż 82 zawodników.

- Przeciwnik próbował zagadywać mnie przed walką ale ja w takiej sytuacji unikam wdawania się w rozmowę. Mogę podyskutować później ale przed pojedynkiem staram się skoncentrować  - opowiada o swoim drugim starciu Adam Gdula . Sędzia daje znak „Mata” i zaczynamy. Szybkie obalenie i przejście do pozycji bocznej. Zrobiłem to niezbyt „czysto” i zainkasowałem tylko trzy punkty. Przeciwnik chwycił „półgardę” i walka toczy się dalej w parterze. Ja obchodzę gardę - on próbuje „sweepa” (tzw. przetoczenie) albo duszenia na zmianę. Muszę mocno kontrolować szyję , by nie dać się zdusić i walczę, by wyciągnąć nogę z półgardy. Mimo to, cały czas kontrolowałem to starcie. Walczyłem bez ryzyka, żeby zaoszczędzić siły. Ostatecznie wygrałem 3-0 .”

W trzecim starciu Adam Gdula zmierzył się z przeciwnikiem bardzo mocnym fizycznie. Dlatego, w ocenie naszego zawodnika, walka obfitowała wieloma karami za pasywność (3 – 3). Zdaniem sędziów Adam Gdula, okazał się bardziej aktywny i wygrał „przewagą” - więcej akcji z góry, ciągłe próby duszenia. W ostatnim starciu, w walce o wejście do strefy medalowej Adam zmierzył się z przeciwnikiem wyższym o głowę.

- Od pierwszej minuty zaczęła się „bijatyka” – relacjonuje swój pojedynek zawodnik „Sokoła”. Walczyliśmy bardzo dynamicznie. Kilkukrotnie byliśmy w parterze i wstawaliśmy. Przeciwnik zdobył trzy punkty za dwa „sweepy”. Sam go też obaliłem i raz przetoczyłem, i też zainkasowałem 3 punkty. Na koniec, jak to w BJJ, wylądowaliśmy w parterze gdzie dostałem przewagę - za akcję z góry i wystarczyło „dotrwać” z przewagą do końca. Zostało tylko 10 sekund do końca walki. Niestety wstaliśmy do stójki i wtedy przeciwnik wykorzystał długość swoich nóg. Podciął mnie rzutem poświęcenia za 2 punkty i utrzymał w półgardzie. Gong. Koniec walki. Przegrana. Medal przepadł.”

Mimo, że nasz zawodnik nie awansował do finału, to i tak należą mu się wielkie brawa za udany start  w Mistrzostwach Polski BJJ. Była to największa impreza sportów walki w naszym kraju. W zawodach uczestniczyli zarówno młodzi sportowcy jak i całkiem starsi amatorzy „dobrego lania”. Jak powiedział po imprezie Adam Gdula. - Hala robiła niesamowite wrażenie. Było tyle ludzi, że organizatorzy trochę nie radzili sobie z chaosem w przejściach i szatniach. Ale to nie miało żadnego znaczenia na macie, gdzie liczy się duch walki, spryt, opanowanie nerwów, adrenalina, pokonanie przeciwnika i bólu - czyli to wszystko co lubią „niegrzeczni chłopcy”.

Być może kiedyś uda się również w Myślenicach zorganizować jakąś większą imprezę sportów walki, gdyż w naszym mieście przybywa amatorów takiej rekreacji ruchowej.

Witold Rozwadowski