35 lat za nami (cz. 3)

Historia 26 listopada 2024 Wydanie 45/2024
35 lat za nami (cz. 3)

Od samego początku z Gazetą Lokalną związany był lekarz myślenickiego szpitala Jerzy Krzywoń. Choć jego nazwisko pojawiło się w stopce redakcyjnej periodyku dopiero od 4 numeru wydanego na Boże Narodzenie 1989 roku, to już w numerze 3 pisma, z 11 grudnia można przeczytać artykuł Jerzego Krzywonia na temat ówczesnej siedziby powiatowych struktur Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) tzw. Belwederu, obecnie głównej siedziby starostwa myślenickiego.

Autor przypomina historię budynku i zastanawia się nad jego dalszym losem w związku z upadkiem PRL-u i likwidacją struktur PZPR. Jego artykuł nawiązuje do apelu Komitetu Obywatelskiego Ziemi Myślenickiej, zamieszczonego w tym samym numerze Gazety Lokalnej, w której KOZM apeluje do Naczelnika Miasta i Gminy Myślenice, aby zapobiegł próbom uwłaszczenia się PZPR i przejęcia budynku przy ul. Mikołaja Reja 13.

Nazwa „Belweder” dla budynku przy ul. Reja pojawiła się w Myślenicach dawno, gdyż już przed wojną była to siedziba starosty myślenickiego. „Nazwa ta, już trochę ironicznie, pozostała do czasów obecnych z powodu decydenckiej roli jaką pełnił Komitet Powiatowy, a potem Miejsko – Gminny PZPR. Budynek powstał na początku XIX wieku. Należał do majątku książąt Lubomirskich. Pierwsze piętro, jak wspomniałem, zamieszkiwali starostowie miasta: Chanik, Basara, Łęcki. Ostatni przed II wojną światową starosta Myślenic – Woźniak nie wprowadził się do jego pomieszczeń. W czasie okupacji mieściło się tam niemieckie nadleśnictwo. Po przejściu frontu zamieszkiwali tam czerwonoarmiści. Byli to lekarze i obsługa techniczna wojska. W 1949 – po remoncie – wprowadził się Komitet Powiatowy PZPR. (…) Zastanawiam się co będzie z Belwederem w obecnych czasach, gdy od 1 stycznia skończyły się wszelkie dotacje dla partii politycznych. Liczba członków PZPR z dnia na dzień maleje, pozostali nie chcą płacić składek. Wolą popierać – i słusznie – budowę kaplicy i domu katechetycznego na Zarabiu.” Jak się okazuje myślenicki Belweder zachował swoją rolę i nadal jest siedzibą władz naszego powiatu.

W piątym numerze Gazety, wydanym 14 stycznia 1990 roku, przeczytamy dwa artykuły pióra Jerzego Krzywonia, polecany przez Redakcję materiał o akcji pomocy dla Rumunii oraz wspomnienie o dyrektorze szpitala Stanisławie Dziadusiu wraz z apelem o nadanie myślenickiemu szpitalowi jego imienia. W tym drugim materiale Jerzy Krzywoń wspomina dzień odwołania dyrektora Dziadusia z funkcji kierownika myślenickiej lecznicy, który sam będąc lekarzem przeżył. „Działo się to 23 czerwca 1968 roku. W myślenickim szpitalu, wśród personelu dało się wyczuć napiętą atmosferę. Jakby coś wisiało w powietrzu, jakieś zło, które za chwilę ma nastąpić. Jakaś wielka krzywda ludzka ma ujrzeć światło dzienne. (…) I stało się. W późnych godzinach wieczornych wbiega do izby przyjęć szpitala dr Malicka. Jest przerażona tym, co za chwilę powie - jutro zwalniają naszego dyrektora Dziadusia. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć jej bladej, zmęczonej twarzy.” Decyzję taka podjęła „egzekutywa powiatowa PZPR”. Odwołano dyrektora gdyż umiał powiedzieć „towarzyszom”, że nie znają się na służbie zdrowia, wytknąć działaczom partyjnym, że zamiast pomagać utrudniają budowę. Jego zasługi, stworzenie w naszym mieście szpitala, leczenie ludzi z wielkim poświęceniem nie miały znaczenia. „(…) wola egzekutywy w tamtych czasach była absolutna. Zdecydowali o zwolnieniu z pracy człowieka w sposób ogromnie brutalny, ludowca sprzed wojny, więźnia obozów koncentracyjnych - Oświęcimia i Dachau. Kiedy pisze ten artykuł dreszcz przebiega po całym ciele, jak można było tak zrobić, wbrew opinii szpitalnej, wbrew całemu miastu i okolicy”. Doktor Jerzy Krzywoń wspomina swojego starszego kolegę i przełożonego jako świetnego lekarza chirurga, od którego zawsze można było otrzymać fachową pomoc. „Pamiętam wypadek masowy autokarów krakowskiego Teatru Młodego Widza w Lubniu. Nie wychodził do domu przez kilka dni. Tak było z każdym ciężkim przypadkiem. Uczyliśmy się od niego etyki zawodowej. Ale byliśmy wtedy zbyt mali aby go bronić przed panami z Belwederu.” Dlatego Jerzy Krzywoń wspólnie z Komisją Zakładową NSZZ „Solidarność” myślenickiego ZOZ w 1989 roku podjęli zabiegi, aby nasz szpital otrzymał imię dyrektora Stanisława Dziadusia. „Uważamy bowiem, że Myślenice nie mogą zapomnieć o człowieku tak zasłużonym dla miasta, nie mogą zapomnieć krzywdy jaką zgotowali mu towarzysze z egzekutywy PZPR w 1968 roku.” Po odwołaniu z funkcji dyrektora Stanisław Dziaduś został zwolniony z pracy w myślenickiej lecznicy. Pracował później w krakowskich placówkach służby zdrowia m.in. w II Klinice Chirurgicznej. Zmarł na zawał w 1977 roku.

cdn

Witold Rozwadowski