Blok. Wehikuł czasu
Okładka. Zarys bloku mieszkalnego. Plamy szare i plamy przybrudzonej bieli. Płaszczyzna przemiennie wypełniona ciemnymi (częściej) i jaskrawymi (rzadziej) prostokątami. To okna. Geometryczną monotonię przełamuje pofalowana biało - szara wstęga. To zarys zespolonych ze sobą balkonów. Wstęga biegnie wzdłuż ściany bloku. W świecie realnym ma 860 metrów. Sporo…
Ten blok istnieje! Wystarczy zapytać Google lub Bing. Zajrzeć do Wikipedii. Najlepiej zaś pojechać do Gdańska. Na Przymorze. A tam rozejrzeć się wokół…
* * *
W książce pomieszano prawdę i fikcję. W dynamicznie zmieniających się proporcjach. Przeplata się więc tu oczywistość danych technicznych z ulotną magią zdarzeń zabranych przez mijający czas.
Od samego początku. Początku książki.
Pierwsze strony: garść technicznych informacji o falowcu. Dostarcza ich jeden z głównych tej opowieści bohaterów: - inżynier - architekt. Tak, to on ten blok wymyślił i zaprojektował. Falowiec jest bardzo długi. Podobny mu - choć jeszcze dłuższy - jest w Wiedniu. Gdański falowiec, (tak, to też „główny” bohater książki) powstawał 3 lata. Wznoszono go sukcesywnie. Segment po segmencie. Pierwsi lokatorzy obserwowali budowę lokum swych przyszłych sąsiadów.
* * *
W pofalowany sześcian, mierząc to ilością mieszkańców, wpisano niewielkie miasto. Z wszystkimi jego magicznymi zaułkami i niedogodnościami. Niepisanymi zasadami sąsiedztwa. Z miejskimi legendami. Oto krowa „mieszkająca” na balkonie… Wiejska kobieta pukająca od drzwi do drzwi proponując świeże (niestety nie zawsze jednak świeże) jajka. UFO, które podobno, kiedyś tam, prawdopodobnie przeleciało nad blokiem.
Ale jest i stan wojenny. I szelest taniego ortalionowego płaszcza. Drażniący, ostry zapach papierosów Caro, kupowanych pewnie na kartki - także.
Całkiem tu sporo magicznych drobiazgów przywołujących miniony czas. Wszystkich nie wyliczę.
Blok - cóż - wciąż stoi. A książka - czeka! Na bibliotecznej półce. Myślenice, ul. Mickiewicza 17.
Tomasz Dziki