„Co zrobić, by żłobek przetrwał?”
Zastanawiała się nad tym Teresa Chłosta, dyrektorka działającej dawniej Placówki Opiekuńczo - Profilaktycznej powstałej w miejsce myślenickiego żłobka, któremu groziło zamknięcie. Z okazji jubileuszu 45 - lecia działalności żłobka pani Teresa dzieli się z nami swoimi wspomnieniami związanymi z tym miejscem.
- Jak wspomina Pani początki swojej pracy w żłobku?
Zanim zaczęłam pracę w żłobku uczyłam w myślenickim liceum medycznym. Po jego likwidacji postanowiłam przystąpić do konkursu na stanowisko dyrektora żłobka. Organem prowadzącym placówkę przestał być wówczas Zakład Opieki Zdrowotnej, nadzór nad nią przejęła Gmina. Opiekunki przestały nosić fartuchy, czepki, ograniczono szpitalny reżim sanitarny.
W tamtym okresie znacznie zmniejszyła się liczba dzieci w żłobku, groziło mu zamknięcie, a co za tym idzie pracownicy straciliby pracę. Zastanawiałam się co zrobić, by żłobek przetrwał. Wpadłam na pomysł, żeby oprócz zdrowych dzieci do placówki uczęszczały także niepełnosprawne. Tym sposobem liczba dzieci wzrośnie. Tak, uchwałą z dnia 29 grudnia 1993 roku, powstała Placówka Opiekuńczo - Profilaktyczna. Część budynku żłobka została wydzielona dla zdrowych dzieci, a część dla niepełnosprawnych. Każda część miała osobne wejście. Dla pierwszej grupy dzieci wyposażenia nie brakowało, już wcześniej, jak powstawał żłobek, musiano o nie zadbać. Natomiast wyposażenia nie było dla niepełnosprawnych dzieci, musieliśmy więc je zdobyć. Wraz z pracownikami jeździłam po restauracjach, firmach, pozyskując wyposażenie. W tamtych czasach wcale nie było to takie proste jak teraz. Na szczęście spotkaliśmy się z bardzo dobrym przyjęciem, ludzie chętnie nam pomagali, dzięki czemu szybko zdobyliśmy meble i inne potrzebne rzeczy. Wcześniej przeprowadziliśmy także remont części budynku przeznaczonej dla niepełnosprawnych dzieci. Chciałabym zaznaczyć, że wsparli nas także rodzice naszych podopiecznych - pomagali w poszukiwaniu wyposażenia, a także w pracach remontowych.
- Jak wyglądała organizacja placówki?
Zdrowe dzieci były podzielone na określone grupy wiekowe, niepełnosprawne ze względu na schorzenia. Zdrowe spędzały czas na zabawach, wychodziły na spacery. Podobnie jak teraz, program dnia nie różnił się znacznie od tego, który obowiązuje w żłobku obecnie. Natomiast niepełnosprawne dzieci miały zajęcia ze specjalistami - psychologiem, surdopedagogiem czy oligofrenopedagogiem. Placówka czynna była od 7.00 do 16.00. Mogły do niej uczęszczać zdrowe dzieci od 3. miesiąca życia do trzech lat oraz niepełnosprawne od trzech do 24 lat. Z miesiąca na miesiąc dzieci przybywało, zarówno zdrowych, jak i niepełnosprawnych. W pewnym momencie tych drugich było już nawet 60. Bardzo mnie to cieszyło, cel został osiągnięty, placówka przetrwała, pracownicy nie stracili zatrudnienia. A warto podkreślić, że kadrę kilkunastu pracowników tworzyły wykwalifikowane osoby, które były bardzo oddane placówce, poświęcały się dla niej, a dzieci traktowały z wielką troską. Rodzice nie mieli do nas żadnych zastrzeżeń, wiedzieli, że zostawiają swoje pociechy w dobrych rękach. Mieliśmy bardzo dobrą opinię.
- Dlaczego Placówka Opiekuńczo - Profilaktyczna nie przetrwała?
Z czasem Gmina nie chciała już dopłacać do zapewnienia opieki niepełnosprawnym dzieciom, ponieważ nie miała takiego statutowego obowiązku. Dlatego, aby nie zostawić chorych dzieci bez opieki, rozdzieliłam je od żłobkowych dzieci tworząc Ośrodek Rehabilitacyjno - Edukacyjno - Wychowawczy, który funkcjonuje do dzisiaj. Żłobek działał dalej już jako Żłobek Samorządowy pod kierownictwem Marii Hodurek i tak jest do tej pory. Ja pozostałam w OREW, który prowadzony jest przez Polskie Stowarzyszenie na Recz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.