Dodała smaku swojej karierze zawodowej

Dodała smaku swojej karierze zawodowej
Patrycja Kaczmarczyk

Właśnie minęły dwa miesiące od kiedy Patrycja Kaczmarczyk zadebiutowała jako przedsiębiorca otwierając firmę „Przypraw to” i sklep pod tą samą nazwą. Królują w nim przyprawy, ale nie tylko one.

Przyprawy były przedmiotem pożądania handlowców już wiele wieków temu. To m.in. w ich poszukiwaniu wyprawiano się za morza, czego „skutkiem ubocznym” były odkrycia geograficzne.

Dla Patrycji, której pasją jest gotowanie i pieczenie, odkryciem były sklepy z przyprawami sprzedawanymi nie w torebkach, ale na wagę. Kolorowe, jak kolorowe są przyprawy, i pachnące już od progu cynamonem, wanilią, bazylią, gałką muszkatołową itd.

- Uwielbiam gotować odkąd pamiętam, ale jeszcze bardziej, odkąd zostałam mamą. Gotując używam dużo różnych przypraw. Lubię kiedy potrawy są aromatyczne, kiedy pięknie pachną, a razem z nimi cała kuchnia – mówi.

Ale to nie wszystko, bo przyprawy ceni też za to, że dzięki nim można poznawać smaki niemal całego świata bez konieczności przekraczania granic. Ba, bez opuszczania swojej kuchni.

- Pomysł na biznes zrodził się latem 2024 roku, a podsunęła mi go moja mama, z którą wcześniej nieraz odwiedzałam podobne sklepy. Padł na podatny grunt, bo akurat kończył mi się urlop macierzyński i rozglądałam się za zajęciem dla siebie. Podchwyciłam pomysł mamy i postanowiłam spróbować, zwłaszcza, że bardzo lubię kontakt z ludźmi, o czym miałam okazję przekonać się już wcześniej pracując jako rejestratorka medyczna. Zaczęłam się więc rozglądać gdzie w okolicy mogłabym otworzyć taki sklep i wybór padł na Myślenice – opowiada Patrycja. I dodaje: - Jesienią mój mąż natknął się na informację o naborze wniosków o dotacje na założenie działalności gospodarczej. Złożyłam taki wniosek w Powiatowym Urzędzie Pracy i po miesiącu wiedziałam już, że otrzymałam dotację. Był początek grudnia, kiedy podpisałam umowę. Od tego momentu trzeba było działać bardzo szybko, bo miałam miesiąc na otwarcie działalności, a wiadomo, że w międzyczasie były jeszcze święta i Nowy Rok. Umowę na wynajem lokalu podpisałam wcześniej, bo za namową męża postanowiłam, że otworzę sklep niezależnie od tego czy dostanę dotację czy nie, ale trzeba było jeszcze zrobić remont, wyposażyć sklep i go zaopatrzyć. Udało się, choć zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Otwarcie sklepu odbyło się 9 stycznia.

To jej pierwsza firma. Przed urodzeniem dziecka pracowała na etacie i nie myślała o własnej działalności. Ta myśl pojawiała się z czasem, choć jeszcze wtedy nie wiedziała czym dokładnie chciałaby się zająć. Wtedy właśnie z pomocą, a dokładnie z pomysłem przyszła mama.

- Przyprawy na wagę – taki od początku był mój, a właściwie mamy, pomysł. Stąd też nazwa. Pomysłów na nią miałam, a właściwie mieliśmy, bo w burzy mózgów brała udział cała rodzina, ponad 50. Od prostych po całkiem abstrakcyjne, ale wygrała prostota. „Przypraw to” – czytelna, jednoznaczna, bo miało to być królestwo przypraw. Herbaty i bakalie miały być tylko dopełnieniem asortymentu, ale jak się okazało, a czego się nie spodziewałam, stały się niemniej ważne od przypraw, bo to o nie częściej pytali klienci. Podobnie było z drobnymi upominkami, którymi są różne wytwory lokalnych rękodzielników. To jedna z pierwszych lekcji, jakie tu dostałam – słuchać klientów. Wiem już na przykład, że choć gusta i smaki jak wiadomo są różne, to najwyraźniej lubimy ostre i wyraziste smaki. Klienci najczęściej pytają m.in. o pieprze i różne rodzaje papryk do doprawiania mięs, ale też o korzenne przyprawy do herbat – mówi Patrycja, która oprócz tego, że prowadzi swój biznes, to kończy studia i przygotowuje się do obrony pracy licencjackiej.

- Mój mąż prowadzi własną firmę i siłą rzeczy cały czas przyglądałam się temu jak to robi i jak sobie radzi. Wtedy pomyślałam, że i ja mogłabym spróbować. Myślałam jednak, że pójdę w innym kierunku niż faktycznie poszłam, że jeśli założę swoją firmę to będzie to coś związanego z księgowością, rachunkowością, bo studiuję ekonomię, bankowość i finanse przedsiębiorstw. Wyszło inaczej, ale cieszę się z tego, bo prowadząc swój sklep z przyprawami mam większy spokój, niż miałabym prowadząc np. biuro rachunkowe lub inne, a przede wszystkim mam możliwość zajmowania się tym co naprawdę lubię i co sprawia mi prawdziwą frajdę. Na dodatek gotowanie po pracy, które uwielbiam, pozwala mi rozwijać się… w pracy. Wykształcenie ekonomiczne owszem, bardzo się przydaje, choć nie ukrywam, że korzystam z usług księgowej. Za mną dwa miesiące prowadzenia sklepu i przyznam, że pierwszy był bardzo trudny, ale w drugim było już dużo lepiej. Ale ani przez chwilę nie żałowałam podjętej decyzji i jestem bardzo wdzięczna nie tylko mamie, ale również mężowi, za to, że tak mocno dopingował mnie do tego, żebym założyła firmę – mówi.

Druga pasja Patrycji to rośliny i zajmowanie się nimi. - Należę do tej grupy kobiet, podobnie zresztą jak moja mama, które nudzą, a wręcz męczą wizyty w galeriach handlowych i butikach z ubraniami. Uwielbiamy za to odwiedzać sklepy ogrodnicze. W nich mogłabym spędzać całe dnie i nieraz wracając z pracy do domu muszę się wręcz powstrzymywać, żeby nie zajrzeć do tego lub innego, bo mam ich po drodze kilka – śmieje się.