Dzień z życia dyrektora żłobka
O tym jak wygląda dzień z życia dyrektora żłobka, jak rozpoznać dobrą ciocię i co bywa problematyczne w prowadzeniu placówki rozmawiamy z panią dyrektor Dorotą Horwacik.
Najważniejsze w tych placówkach jest bezpieczeństwo dzieci. Każda nowo zatrudniona osoba powinna o tym pamiętać. Dzieci muszą się czuć bezpiecznie, a rodzice muszą być pewni, że nic złego się nie wydarzy. Pracując przez ponad 27 lat w żłobku, pani Dorocie udało się bardzo dobrze poznać tę pracę. Od 2010 do 2019 roku była zastępcą dyrektora w jednym z krakowskich żłobków. Powierzone jej obowiązki i zadania starała się zawsze wypełniać dobrze i z pełną odpowiedzialnością. Z czasem zmieniło się to w ciche marzenie, żeby kiedyś zostać dyrektorem, bo po prostu czuła, że sprawia jej to przyjemność i że jest w tym dobra.
Do myślenickiego żłobka obecnie uczęszcza 120 dzieci, w grupach I, II i IV jest po 32 dzieci, tylko na II grupie jest 24. Pierwsza pracę zaczyna kuchnia – o godzinie 6:00 – w związku z dostawami towarów i przygotowaniem śniadania planowanego na godzinę 8:30. Dzieci zaczynają się zbierać od 6:30. Wtedy są przyjmowane przez opiekunów na poszczególnych grupach. Wszystkie posiłki przygotowuje się codziennie w kuchni, według ustalonego przez dietetyka jadłospisu i gramówki z uwzględnieniem diet. Posiłki są urozmaicone, sporządzane ze świeżych produktów. Trzeba pamiętać też o dostosowaniu do indywidualnych potrzeb dzieci – na względzie trzeba mieć zwłaszcza alergie pokarmowe zgłoszone przez rodziców. Pani dyrektor zapytana jak wygląda żłobkowy dzień odpowiedziała, że trudno opowiedzieć o dokładnym, uśrednionym planie dnia, bo każdy dzień jest inny, ale łączy je to, że rytm dnia wyznacza ustalony rozkład aktywności.
Dzień zazwyczaj zaczyna się wspólną zabawą dzieci, czymś, co nazwalibyśmy w uproszczeniu „czasem wolnym”, co wiążę się z tym, że dzieci przyjmowane są między 6:30 a 8:30. W tym czasie więc nie odbywają się zajęcia zorganizowane. Na takie czas przychodzi po śniadaniu. Ale i tak są one przeplatane wspólnymi, dowolnymi zabawami dzieci, jest czas na toaletę, posiłki czy sen. Żłobek kojarzy się nam przede wszystkim z „ciociami”, które opiekują się maluchami. Czy u pani też można je spotkać?
- Żłobkowe „ciocie” mają w pewien sposób zastępować mamy. Oczywiście nie chodzi o odbieranie należytego miejsca rodzicom, ale żłobkowe „ciocie” powinny stworzyć namiastkę domu. Muszą więc być to osoby przede wszystkim bardzo odpowiedzialne, cierpliwe, empatyczne i wyrozumiałe. Tak więc nasze opiekunki nie tylko posiadają wymagane kwalifikacje, ale też – a może i przede wszystkim – odpowiednie predyspozycje, które czynią je odpowiednimi osobami na odpowiednich miejscach.
Życzymy pani dyrektor wytrwałości, gdyż praca z dziećmi wymaga powołania. To jest coś, czego nie da się wyuczyć, bo wiedza w tym wypadku, to połowa sukcesu. Drugą połową jest poczucie odpowiedzialności i świadomość, że pracuje się z małymi ludźmi, których charaktery i osobowości dopiero się kształtują, stąd wiele zależy od dobrego wychowania. Jeśli po prostu nie ma się tego powołania, to dzieci instynktownie to czują. Ich nie da się oszukać, więc to wyzwanie może po prostu nie być dla każdego.