Historia pewnej przyjaźni

Historia pewnej przyjaźni
Selma Groner (z lewej), Ada Eibenschutz (w środku) i Kazimiera Czech (z prawej), Zurych, Bellerrivestrasse, kwiecień 1966 r.

Jak co roku 22 sierpnia powrócimy pamięcią do strasznych wydarzeń roku 1942, kiedy to w ramach Akcji „Reinhardt”, Niemcy wywieźli do obozu śmierci w Bełżcu, Żydów, mieszkańców Myślenic i okolic. Nikt z tego strasznego transportu nie ocalał.

Historia, którą dziś chcę opowiedzieć, to historia przyjaźni myślenickich żydówek Ady i Selmy oraz ich koleżanek Kazimiery Czech i Stefani Baścik z domu Bicz. Ich życie w międzywojennych Myślenicach koncentrowało się wokół szkoły, do której razem uczęszczały, spotkań towarzyskich, zabaw i rozmów. Niestety tak, jak w wiele takich historii i w tę brutalnie wkroczyła II wojna światowa. Jednak historia to przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. W tej wojennej rzeczywistości żyd również pozostawał sąsiadem i znajomym, jednak te nowe warunki niejednokrotnie sprzyjały weryfikacji wzajemnych stosunków. Czas wojny to czas wyzwań i często decyzji, które skutkują do dziś, czas dylematów i sytuacji, w których okazywało się, ile tak naprawdę wart jest sąsiad i dawny przyjaciel. Panie Kazimiera i Stefania ten egzamin zdały na piątkę.

W momencie wybuchu wojny Kazimiera Czech i Stefania Baścik mieszkały w Krakowie, jedna przy ulicy Krótkiej, druga przy ulicy Królewskiej. Jedna z żydówek, mianowicie Selma, jeszcze przed wybuchem wojny wyszła za mąż za Szwajcara i wraz z mężem wyjechała do tego kraju. W Myślenicach pozostała Ada, której groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Jednak siostry Kazimiera i Stefania postanowiły ratować koleżankę. Ada przyjechała do Krakowa i mieszkała raz u pani Kazimiery, a raz u pani Stefanii. Jednak skromne warunki lokalowe, a przede wszystkim obecność Niemców w okolicy i niebezpieczeństwo donosu, spowodowały, że panie zaczęły zastanawiać się co dalej. Chodziło o bezpieczeństwo własne oraz o bezpieczeństwo Ady, ukrywanej koleżanki.

Mąż Kazimiery Czech był znanym krakowskim księgarzem, pracującym w znanej krakowskiej firmie „Gebethner i Wolf”. Dzięki swoim, jeszcze przedwojennym znajomościom zorganizował dla ukrywanej odpowiednie dokumenty, zapewniające jej względne bezpieczeństwo. Postanowiono o „przerzucie” ukrywanej Ady do Szwajcarii i ustalono, że wyjazd z Krakowa nastąpi pociągiem. Do pociągu wraz z Adą wsiadła pani Kazimiera Czech i ruszyły w stronę czeskiej granicy. Szczęśliwie udało się przekroczyć granicę, a w Czechach na Adę czekała już jej siostra - Selma, obywatelka Szwajcarii. Obie udały się właśnie tam, do Szwajcarii.

Większość tego typu historii, kończy się w takim momencie, jednak nasza historia ma ciąg dalszy.

Siostry zamieszkały w Szwajcarii, ale nie zapomniały o swoich myślenickich koleżankach, cały czas utrzymując z nimi listowny kontakt. Szczególnie z panią Kazimierą Czech, którą w swoich listach często prosiły o zdjęcia z Myślenic. Zwykle chodziło o obiekty sentymentalne, związane ze społecznością żydowską, jak na przykład cmentarz. Cały czas prosiły również o informacje, co dzieje się w ich dawnym mieście. Szczególnie Ada, namawiała panią Kazimierę na przyjazd do Szwajcarii. W roku 1966 przysłała zaproszenie. Pani Kazimiera skorzystała z niego i spędziła w Szwajcarii około miesiąca. Wróciła do Polski bardzo zadowolona z pobytu, gdyż koleżanki Ada i Selma, zorganizowały dla niej wiele atrakcji. Po powrocie panie kontynuowały kontakt listowny, zawsze serdeczny i bez mała rodzinny.

Tę historię o swoich ciociach i ich żydowskich koleżankach Adzie i Selmie, opowiedział mi pan Marian Bicz. To dzięki jego opowieści mogłem ją opisać. To między innymi on robił zdjęcia z Myślenic, które później były wysyłane do Szwajcarii. Ma on również swój udział w tej historii o niezwykłej przyjaźni, która przetrwała tak wielką próbę czasu i odległości.

W latach 70-tych ubiegłego wieku, pan Marian wraz z żoną i dwoma kolegami wyjechał na miesiąc do Francji, a mając szwajcarski adres koleżanki cioci, postanowił ją po drodze odwiedzić. Zostali bardzo serdecznie przyjęci. Jak wspomina Marian Bicz, gdy zaczęli opowiadać o Myślenicach, z oczu pani Ady popłynęły łzy i sama również opowiedziała o swoich myślenickich wspomnieniach. Była już wówczas osobą w bardzo zaawansowanym wieku, miała trudności z poruszaniem się, a w codziennych czynnościach pomagała jej opiekunka.

Rok później znów odwiedzili Szwajcarię, ale pani Ada już nie żyła. Domem opiekowała się starsza opiekunka, która nie przyjęła pana Mariana, jego żony i przyjaciół.

Tak kończy się jedna z wielu historii wzajemnych relacji i przyjaźni. Czy jest ona skończona, nie wiadomo. Może kiedyś znajdzie swój dalszy ciąg? Ważne jest, że dzięki relacji pana Mariana Bicza została zachowana i cały czas czeka na kontynuację.

Zachor znaczy Pamiętaj!  22 sierpnia przypada 81. rocznica wywiezienia z Myślenic do obozów w Skawinie i Bełżcu żydowskiej części społeczności miasta. Tego dnia o godz. 16, pod tablicą na kamienicy w Rynku (sąsiadującej z Urzędem Miasta i Gminy), upamiętniającej tych 1300 mieszkańców, którzy tamtego dnia opuścili miasto i udali się w swoją ostatnią drogę, z inicjatywy Stowarzyszenia „Wspólnota Myślenice” odbędzie się spotkanie dla uczczenia ich pamięci.

 

Marek Stoszek Marek Stoszek Autor artykułu

Socjolog i kulturoznawca. Badacz i propagator historii, kultury i tradycji naszego regionu. Dziennikarz, w latach 2019 i 2020 redaktor naczelny Gazety Myślenickiej.