Ludzka twarz fascynuje mnie od dawna
Rysy twarzy skrywają wiele informacji o jej właścicielu. Zadaniem portrecisty jest wydobyć je na wierzch i uwiecznić - mówi uznany portrecista Marek Gubała, którego prace będziemy prezentować w najbliższych wydaniach
Często o Pana zdjęciach mówi się, że są zapisem charakterów, które widoczne są na twarzach modeli. W jaki sposób wydobyć cechy osobowości portretowanych osób?
Może trochę paradoksalnie, ale więcej zależy tu od modela. Na ile jest się w stanie „obnażyć”. Dobry portrecista to fotograf, który potrafi wejść w taką interakcję z modelem, by ten był naturalny. Musi być luźna atmosfera, dystans i obustronne zaufanie. Model musi „dojrzeć” do portretu, bo zdarza się że po dwudziestu minutach słyszę na przykład „nie wiedziałam, że to aż tyle będzie trwało”. Lubię też robić zdjęcia „z ukrycia”, ludziom pogrążonym we własnych myślach, troskach, sprawach. Ten ułamek sekundy, kiedy osoba spojrzy w obiektyw, zanim jeszcze dotrze do niej, że jest fotografowana to idealny moment. A później pozostaje już tylko ucieczka.
Na czym polega przygotowanie się do wykonania tego typu portretu? Czy znajomość osoby fotografowanej jest konieczna?
To dobre pytanie, ale trudna odpowiedź. Niby najlepiej wychodzą zdjęcia np. własnych dzieci, bo znamy je na wskroś, a one mają do nas zaufanie, ale jak ktoś, kto ich nie zna, może stwierdzić, że to dobry portret? Słowo klucz to – naturalność. Nie musimy o modelu wiedzieć wszystkiego, wystarczy, że go „ujarzmimy’, sprawimy by swoją twarzą sam powiedział nam o sobie wszystko. Podobno dobry portrecista musi być też dobrym psychologiem.
Trudno jest zatem zdobyć modela?
Modelem i to dobrym jest każdy z nas. Słowa „jestem niefotogeniczna” to wyraz albo fałszywej skromności, albo kompleksów. Oczywiście nie każdy garnie się przed obiektyw, nie każdy jest też gotowy na portret, ale każdemu powiem, że warto spróbować. Czasami można się wiele o sobie dowiedzieć. Zawsze można skorzystać z przycisku w kształcie kosza, który znajduje się z tyłu aparatu. Rozwój portali społecznościowych spowodował, że ludzie mniej chronią swój wizerunek i są bardziej otwarci na jego uwiecznianie.
W Pana zdjęciach da się wyczuć sympatię do fotografowanych osób. Jak bliskie relacje utrzymuje Pan z modelami?
Zawsze przy tego typu pytaniach cytuję cenionego przeze mnie fotografa Stanisława Jawora, którego zapytałem kiedyś: Staszku, mam dobry aparat, przyzwoity obiektyw, wiem jak ich używać, czego jeszcze potrzeba by tak pięknie jak ty pokazać człowieka? Odpowiedział: Wystarczy po prostu kochać ludzi. Kochać to znaczy darzyć szacunkiem, ludzie to wyczuwają.
Studiując te prace często można zadać sobie pytanie - zdjęcie a może obraz… Jak dużo w pracach Marka Gubały jest fotografii, a na ile to tzw. post processing, czyli obróbka komputerowa?
Wbrew pozorom nie tak wiele jak się wydaje. Wystarczy usunąć warstwę tekstury i pozostanie zdjęcie gołe jak je aparat stworzył. Dla mnie ważnym jest to, że wszystko robię sam, według własnego pomysłu, nie używam gotowych presetów czy filtrów. Dzięki temu mam od samego początku do końca kontrolę nad zdjęciem i efektem końcowym. Wielcy fotografowie też modyfikowali swoje analogowe zdjęcia w ciemniach fotograficznych. Także można było zarzucić im ingerencję. Uważam, że liczy się pomysł, wizja, idea, a narzędzia to sprawa drugorzędna.
Jak na tego typu prace reagują wyznawcy klasycznej fotografii, którzy preferują jak najmniejszą ingerencję w zdjęcie?
Oczywiście, że nie raz oberwałem po uszach. W dzisiejszych czasach, gdy rozwój technologii cyfrowej zdecydowanie ułatwia „produkcję” fotografii, a internet daje nieograniczone możliwości prezentacji swoich zdjęć, jesteśmy niemal zalewani terabajtami zdjęć, zdjątek, pstryków i selfie. Przebicie się ze swoimi fotografiami to nie lada wyzwanie. To bardzo miłe słyszeć, że mam wypracowany własny styl. Usłyszałem to od dwóch osób, ale to już jest coś.
Czym charakteryzuje się dobry portret?
Mam na to swoją definicję, choć być może pokrywa się ona z ogólnie przyjętym kanonem. Dla mnie portret to obraz czyjegoś wnętrza, przedstawiony poprzez wygląd zewnętrzny. Głębsza fascynacja portretem zaczęła się, gdy dowiedziałem się o gałęzi nauki zwanej fizjonomiką. Bada ona związek między fizjonomicznymi cechami, głównie twarzy a cechami umysłu i charakteru. Okazuje się że można wnioskować na podstawie jednych o drugich.
Słowem, portret to ukazanie nie tyle czyjegoś wyglądu, ale wrażenia jakie ten ktoś wywołuje. Rysy twarzy skrywają wiele informacji o jej właścicielu. Zadaniem portrecisty jest wydobyć je na wierzch i uwiecznić. Zadanie trudne, bo na dwuwymiarowym kawałku papieru fotograficznego próbujemy pokazać coś, co jest niematerialne, nie ma kształtu ani koloru.
W ostatnich czasach definicja portretu zdaje się zacierać. Konkursy o tematyce portret wygrywają zdjęcia na których nie ma nawet pokazanej twarzy, albo figura ludzka zajmuje 3% kadru. Niby zdjęcie opowiada o człowieku, w jakiś sposób go definiuje, ale wydaje mi się że opowiedzieć czyjąś historię, charakter, osobowość samą tylko twarzą to duża sztuka.
Jakiego sprzętu używa Pan podczas wykonywania zdjęć?
Kiedyś na jednym z plenerów, znajomy fotograf przestawiał mnie swojemu znajomemu mówiąc „Popatrz tamci mają pozawieszane na szyi po dwadzieścia, trzydzieści tysięcy, a pokażę ci zdjęcia Marka, który robi je tym młotkiem”. Więc mogę powiedzieć, że używam… młotka. A tak na poważnie, to od lat pozostaję wierny marce Nikon, kiedyś body D70 teraz D90, do tego jeszcze do niedawna tylko jeden obiektyw Sigma 18-200 mm, f3.5. Kupiony co prawda za jedyne 300 zł, ale jest unikalny bo pod przednią soczewką jest uwięzionych kilka kropel z Morza Martwego.
Myślenickiemu odbiorcy sztuki Marek Gubała kojarzy się przede wszystkim z portretami. Czy to główna dziedzina fotografii która Pana pasjonuje?
Ludzka twarz fascynuje mnie od dawna, nie potrafię już patrzeć na ludzi inaczej niż jak na obiekt fotograficzny. Ale nie zawężam się tylko do tematu portretu, miałem okres fascynacji pejzażem, makro, ostatnio spróbowałem sił w akcie, czyli znowu powrót do człowieka. Swoją drogą to miłe, że jestem już z czymś kojarzony.
Na Pana profilu facebookowym można znaleźć sporo zdjęć z fotografii ulicznej. Możemy spodziewać się w przyszłości wystawy Marka Gubały na której znajdziemy takie spojrzenie na Myślenice?
Jest to jakieś wyzwanie. Kiedyś napisałem o sobie, że staram się pokazać ludzi, otoczenie, realia, inaczej niż widzi to gołe, nieuzbrojone oko. Sportretowanie Myślenic, mieszkańców w moim „krzywym zwierciadle” może zaciekawiłoby lokalną widownię, ale wystawa to poważne słowo. Zgromadzenie odpowiedniego materiału, może potrwać, ale nie mówię „nie”.
Nad czym obecnie Pan pracuje?
Ostatnio dostąpiłem zaszczytu fotografowania aktorów Teatru w Stodole Doroty Ruśkowskiej. Kilkadziesiąt godzin spędzonych z różnymi twarzami, charakterami, osobowościami... To była wspaniała okazja na doskonalenie swojego warsztatu. Efekty współpracy myślę, że już niebawem. Poza tym wielkimi krokami zbliża się coroczna wystawa przeglądowa stowarzyszenia Myślenickiej Grupy Fotograficznej, której jestem członkiem.
Gdzie i u kogo Marek Gubała szuka inspiracji? Czy płyną także spoza fotografii?
Staram się nie patrzeć zbyt wiele na innych fotografów. Od inspiracji już tylko krok do plagiatu. Ktoś mi kiedyś mądrze doradził, że naśladując innych jest się tylko rzemieślnikiem, tylko ten kto szuka swojej drogi, ma szansę zostać artystą. Więc szukam inspiracji gdzie indziej, na przykład w muzyce. Moja ulubiona jest trudna, nie wszystkim się podoba, bo jest mroczna, smutna, czasem przygnębiająca, ale uczy innego, bardziej wrażliwego patrzenia na świat i ludzi… Uczy innej - głębszej interpretacji. Prawda nie zawsze pływa na wierzchu.
Który z prezentowanych na naszych łamach portretów darzy Pan szczególną sympatią i dlaczego?
Trudno wyróżnić jedno zdjęcie, każde ma swoją historię, wspomnienia, miłe chwile z nią związane. Zdjęcie Ojca Leona Knabita miałem przyjemność wręczyć mu osobiście, „Stefan” zdobył Grand Prix międzynarodowego konkursu, na który wpłynęło 1200 zdjęć, „Pierworodny” dostał medal… czasem reakcja kogoś na swój portret, to też piękna nagroda, albo komentarz który pozostaje w pamięci. Mam nadzieję, że czytelnicy znajdą wśród nich swoje ulubione.