Maciej Hojnor - pasja i odwaga
Dwudziestoletni Myśleniczanin Maciej Hojnor odniósł kolejny spektaklularny sukces, zwyciężając w drużynowym 24-godzinnym wyścigu downhill Race the Night w austriackim Semmering wraz z Myśleniczaninem Michałem Śliwą, Tomaszem Jezierskim (Zabrze) i Arkadiuszem Perinem (Ustroń). Było to drugie z rzędu zwycięstwo Polaków w stawce najlepszych jeźdzców downhill z całej Europy.
W rozmowie m.in. opowiedział nam o starcie w Austrii. O tym prestiżowym wyścigu piszemy obok. Nie jest to pierwsze tak znaczące osiągnięcie Maćka.
Jak zaczęła się twoja kolarska przygoda?
- Na górze Chełm odbywały się zawody w downhillu, które słynne były w całej Polsce, a startowała w nich czołówka krajowa. Jako młody chłopiec z zazdrością patrzyłem na ich karkołomne zjazdy, podziwiałem wyposażenie przypominające bardziej rycerskie zbroje, rowery, a przede wszystkim odwagę. Wzięło mnie to od razu, a miałem znakomitego nauczyciela, jakim był Michał Śliwa. Początkowo na zwykłym rowerze zjeżdżałem głównie na torze z góry Chełm, ale także z Uklejny. Wspólnie z Michałem rozpocząłem treningi, pomógł mi znaleźć sponsora i trenera personalnego.
W barwach jakiego klubu jeździłeś na początku i jakie były pierwsze stopnie Twojego kolarskiego wtajemniczenia?
- Wspólnie z kilkoma chłopakami z Myślenic na początku jeździliśmy w Husquarnie, ale licencję w elicie w 2013 roku uzyskałem jako reprezentant LKS Iskry Głogoczów. Wcześniej w 2010 roku w pierwszym sezonie startów w downhillu wygrałem klasyfikację generalną i wszystkie wyścigi w prestiżowym cyklu Joy Ride. Rok później uzyskałem licencję jako junior i wtedy otrzymałem pierwszy klasyczny, można powiedzieć zawodowy rower downhillowy. W 2012 roku już jako junior wygrałem klasyfikację generalną Pucharu Polski, zwyciężając w 6 z 7 wyścigów.
Obecnie jeżdżę ponad 17-kilogramowym scottem, w naszym sprzęcie najważniejsze są rama roweru i amortyzatory.
Sukces w Austrii to nie jedyny twój udany start w tym roku…
- Stawałem już na podium wyścigu w ramach Pucharu Polski zajmując trzecie miejsce w Czarnej Górze, wygrywałem m.in. zawody na Mosornym Groniu w Zawoi i chciałbym odgrywać znaczącą rolę w cyklu wyścigów Joy Ride. Powoli dobijam się do ścisłej czołówki krajowej, gdzie prym wiodą już znani w całej Europie Śliwa, Jodko i Łukasik.
Jak godzisz sportową przygodę z codziennym życiem?
- Jestem studentem drugiego roku krakowskiego AWF, dzięki indywidualnemu toku studiów próbuję godzić starty z nauką. Najważniejsze w tej dyscyplinie są oczywiście starty nie tylko krajowe, ale również rywalizacja w Europie, a na to potrzeba pieniędzy i rzetelnego sponsora. W tym sezonie rozpoczęliśmy przygotowania siedmiodniowym treningiem we Włoszech, żeby być „wjeżdżonym” w sezon i na początku roku, udanie wystartowałem w chorwackim Losinj zajmując w czołowej, doborowej stawce downhillowców 11 miejsce.
Czekają mnie jeszcze bardzo ważne, najbliższe starty we wrześniu w Zakopanem i na przełomie września i października Puchar Szwajcarii w Bellwald. Jestem niezmiernie wdzięczny i dziękuję za wszelką pomoc finansową gminie Myślenice, a szczególnie burmistrzowi Maciejowi Ostrowskiemu. Liczę na dalsze wsparcie, bowiem bez niego trudno sobie wyobrazić skuteczną rywalizację na trasach krajowych, a przede wszystkim europejskich.
Dotychczasowa sportowa kariera Maćka to nie tylko pasja, adrenalina i niesamowita przygoda. W tej dyscyplinie trzeba również zachować duży rozsądek, zimną krew i regularnie podnosić swoje umiejętności zwłaszcza techniczne, bowiem takie karkołomne zjazdy po górskich wertepach odbywają się przy prędkościach przekraczających 70 km/h. Maćkowi życzymy dalszych osiągnięć i tak udanych startów, promujących również w tej dyscyplinie gminę Myślenice.