Manager, administrator, wykładowca... - jednym słowem dyrektor
O roli dyrektora w życiu szkoły, rosnących wymaganiach i planach rozmawiamy z Katarzyną Pawłowską, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Myślenicach.
Objęła Pani kierownictwo dużą placówką - jak zmieniło się Pani spojrzenie na szkołę?
O tak, w sumie ok. 650 osób: uczniów, nauczycieli i pracowników obsługi - to rzeczywiście nie przelewki, to naprawdę duża firma. Z gabinetu dyrektora szkoła wygląda inaczej, niż z perspektywy klasy. Tu trzeba być bardziej menagerem i administratorem, tam liczył się bezpośredni kontakt z uczniem i umiejętność prostego tłumaczenia skomplikowanych treści. 20 lat uczyłam j. polskiego, historii i wychowania do życia w rodzinie, najpierw w gimnazjum, a po reformie, w szkole podstawowej. Mimo wszystko praca przy tablicy jest bardziej usystematyzowana, a każdy dzień dyrektora to mierzenie się z wyzwaniami i niespodziankami, niekoniecznie miłymi. Poza tym stopień odpowiedzialności dyrektora, dosłownie za wszystko, może człowieka paraliżować.
Jakie są Pani plany związane ze szkołą podczas pełnienia funkcji dyrektora, przynajmniej na ten najbliższy okres?
Powierzono nam kierowanie szkołą na rok. Mam świadomość ogromnego wsparcia grona nauczycieli i pracowników, zaufania i pomocy, którym nas obdarzają. Razem z wicedyrektorami: p. Lucyną Skałką i p. Andrzejem Jaśkowcem tworzymy uzupełniające się, zgrane trio. Mamy kompetentną i zaangażowaną radę rodziców, której celem jest dobro szkoły w partnerskim działaniu. Mamy świetne zaplecze sportowe, jak na szkołę sportową przystało. Realizujemy duże, wymagające projekty: „Laboratoria Przyszłości”, „Dostępna Szkoła” i „Aktywna Tablica”. Wszystko po to, aby żywioł uczniowski mógł się bezpiecznie rozwijać, a w murach szkoły znajdował życzliwą atmosferę i krok po kroku zdobywał wykształcenie ogólne.
Jakie jest Pani największe marzenie, jako dyrektora szkoły?
Nie zawieść pokładanego w nas zaufania. Widzieć zaangażowanie uczniów, szczególnie tych starszych. Marzy mi się, by zawód nauczyciela był społecznie szanowany i postrzegany jako atrakcyjna ścieżka kariery. A w sferze konkretów…, wizualizuję sobie wyremontowany wreszcie nasz wewnętrzny dziedziniec, obsadzony drzewkami w donicach, na który uczniowie znów będą mogli wyjść w upalne dni.
Czego oczekuje Pani od nauczycieli i uczniów w nowym roku szkolnym?
Oczekuję przestrzegania reguł zarówno przez uczniów, jak i przez nauczycieli. Każdy potrzebuje jasnych granic. Nauczyciel, który postępuje według głoszonych przez siebie wartości, zasługuje na szacunek. Chciałabym, aby życzliwość nauczyciela sprawiała, że uczniowie mogą się przed nim otworzyć.
Co dzisiaj dla nauczycieli jest największym wyzwaniem?
Nauczyciel, ksiądz, lekarz – to zawsze były zawody, funkcje na świeczniku. Musimy zmierzyć się ze społecznymi oczekiwaniami, nasze poczynania są ciągle obserwowane, oceniane. Gdy weźmiemy pod uwagę, że za każdym dzieckiem stoją przynajmniej 2 osoby, to już mamy ponad 1000 opinii, oczekiwań i pomysłów. Szczególnie w dzisiejszych czasach jest to bardzo trudne, bo każdy wie najlepiej i ma nastawienie, żeby wymagać, niekoniecznie od siebie. Część nastolatków uznaje szkołę za obowiązek i przymus, nie zależy im na nauce. Przysłowie „Obyś cudze dzieci uczył”, nic nie straciło na aktualności. Szkoła jest zakładem pracy takim samym jak inne, ale jej nie dajemy taryfy ulgowej.
Jak zapamiętała Pani swoją szkołę z dawnych lat, jakie były Pani ulubione przedmioty?
Myślę tu o Szkole Podstawowej w malowniczej Trzemeśni i szacownych murach LO im. T. Kościuszki. Same dobre wspomnienia, nauczyciele, koledzy… Piękny czas dzieciństwa i młodości. Byłam dobrą uczennicą, szczególnie w przedmiotach humanistycznych, bardzo lubiłam historię. Horyzonty kulturowe i literackie poszerzała prof. Anna Ślósarz. Drżałam na fizyce u prof. Andrzeja Bały.
Czym się Pani interesuje poza nauczaniem?
Czytam książki, głównie biografie i powieści obyczajowe. Lubię planować podróże i je potem odbywać. Znajomi mówią, że umiem dobrze słuchać, więc uwielbiam spotkania towarzyskie. Niestety, nie piekę ciast – pieczenie mnie irytuje już na etapie czytania przepisu, więc domowego ciasta na tych spotkaniach nie ma, ale za to w robieniu sałatek jestem mistrzem.
Czego można Pani życzyć?
Spokoju, zdrowia, niesłabnącego poczucia humoru oraz dystansu do siebie. I prawdziwie życzliwych ludzi.
Zatem tego właśnie Pani życzymy!