Minęło 80 lat od pacyfikacji Jawornika

Minęło 80 lat od pacyfikacji Jawornika

4 kwietnia 1944 roku przeszedł do historii Jawornika jako najtragiczniejszy dzień w czasie trwającej ponad pięć lat II wojny światowej. Tego dnia Niemcy przeprowadzili pacyfikację cywilnej ludności Jawornika podpalając kilka domów i zabijając dwanaścioro Polaków, w tym troje dzieci. Wszystkie te ofiary upamiętnia obelisk stojący w centrum wsi.

O wydarzeniach z Jawornika w ich 80-tą rocznicę przypomniał także Instytut Pamięci Narodowej.

- W nocy z 3 na 4 kwietnia 1944 r. księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne, na polach bieliły się pozostałe po zimie płaty śniegu. Mieszkańcy okupowanej Polski wyczekiwali Wielkanocy, która przypadała w tamtym roku 9 kwietnia(...) – czytamy na stronie internetowej krakowskiego oddziału IPN.

O tragedii sprzed 80 lat przypomina też Muzeum Niepodległości w Myślenicach, które było współorganizatorem uroczystości rocznicowej przy wspomnianym obelisku wespół z władzami gminy Myślenice oraz posłem a zarazem sołtysem Jawornika Władysławem Kurowskim. Odbyła się ona w miniony czwartek, a wzięli w niej udział potomkowie zamordowanych, delegacja myślenickiego koła Światowego Związku Żołnierzy AK, poczty sztandarowe miejscowej Szkoły Podstawowej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej.

To tam dr Łukasz Malinowski, dyrektor tegoż Muzeum opowiadał o tym, co działo się w 1944 roku, który, jak mówił był „rokiem walki wyzwoleńczej”, rokiem, w którym Polacy dostrzegli szansę na pokonanie okupanta i zakończenie wojny.

- Rok 1944 to rok, w którym załamuje się front wschodni, więc w Polsce panuje przekonanie, że ta wojna niedługo dobiegnie końca, dlatego uaktywniała się działalność Armii Krajowej, również na terenie ziemi myślenickiej – mówił.

Przywołał postać Józefa Fijałkowskiego, który dowodził oddziałem AK i nocą z 3 na 4 kwietnia 1944 roku, i razem z siedemnastoma innymi partyzantami zorganizował w Jaworniku zasadzkę na kolumnę niemiecką zmierzającą do Sułkowic.

W wyniku ostrzelania kolumny zginęło sześciu Niemców. W odwecie ci, którym udało się uciec niedługo wrócili wzmocnieni oddziałami żandarmerii i wojska. Zemsty dokonali na ludności cywilnej otoczyli bowiem i podpalili sześć domów razem z zabudowaniami gospodarczymi zabijając przy tym dwanaście osób, w tym kobiety i dzieci. - Ofiarami tej pacyfikacji padły rodziny Węgrzynów, Tomalów i Pustelników – mówił dyrektor Malinowski.

Ich nazwiska znajdują się na wspomnianym obelisku, który zaprojektował i wykonał miejscowy artysta Józef Polewka, a poświęcił w 2012 roku ówczesny biskup, a dziś kardynał ks. Grzegorz Ryś.

Dr Łukasz Malinowski przytoczył też przechowywaną w Muzeum relację Marii z domu Węgrzyn, która wspominała jak Niemcy nie oszczędzili ani kobiet ani nawet dzieci, a wśród nich 14-letniego chłopca, który mówił do nich, że chce żyć, ale ci byli głusi na jego prośby i błagania. - Z pozostałych zabudowań zebrali przymusowo wszystkie rodziny z dziećmi boso i kazano im patrzeć, jak się znęcali i rozstrzeliwali wymienione rodziny – pisała kobieta w tych wspomnieniach.

Te i inne wspomnienia zostały w ubiegłym roku wykorzystane przez pracowników myślenickiego muzeum do opracowania wystawy „Rodzinna kronika. Codzienność małego miasta podczas II wojny światowej”, fragmenty zawarto także w wydanym przy tej okazji katalogu.

Przy obelisku głos zabrał także Władysław Kurowski: - Zginęli tylko, dlatego, że przyszło im mieszkać tutaj w tym feralnym czasie i dlatego, że byli Polakami – mówił podczas czwartkowej uroczystości i przypomniał o niemalże cudownym ocaleniu jednego z mieszkańców, któremu udało się uniknąć śmierci. Choć strzelano do niego z bardzo bliska to kula nie sięgnęła głowy, za to przeszyła czapkę czego ślad w postaci dziur istnieje do dziś, bowiem czapka nadal jest w posiadaniu rodziny.