Mówią, że starość się Panu Bogu nie udała. Ale czy na pewno?
Bez wątpienia: łatwa nie jest. Czasem trudno zliczyć gnębiące ciało choroby. Słabość krępuje ruchy. Pamięć szwankuje. Wciąż trzeba żegnać kolejnych przyjaciół. Po co to wszystko?
Może trochę - by prościej było odejść. Ale przede wszystkim – by zwolnić. Znaleźć czas na to, na co w zawrotnym pędzie młodości wciąż go brakowało. Nauczyć się być tu i teraz, docenić każdy moment, oddać dominację innym.
Czytając książkę Zofii Staneckiej Świat według dziadka, można odnieść wrażenie, że w układance życia starość to puzzel pasujący do dzieciństwa. Choć wyznaczają przeciwległe krańce, mają ze sobą wiele wspólnego. To dlatego Ryś, gdy pokonał swój opór przed kontaktem z nie-pachnącym starcem, tak bardzo przywiązał się do dziadka. Znalazł z nim wspólny język i zmotywował go do powstania, opuszczenia fotela, podjęcia choć drobnych aktywności. Ba!, z powodu Rysia dziadkowi zdarzyło się nawet przyjąć postawę bojową – by bronić wnuka przed pijaczynami w parku.
Ograniczenia narzucane przez schorowane ciało mocno zawęziły przestrzeń wspólnie spędzanego czasu. Teoretycznie nie było tam miejsca na wielkie, niezapomniane przygody. A jednak dziecięca wyobraźnia nadała fantastyczne moce zupełnie zwyczajnym przedmiotom – lasce, fotelowi, filiżance. Pojawił się też niewidzialny pocieszyciel oraz bajka o pokonującym chorobę termometrze.
I jeszcze balonik. Biały. Ten, który uniósł dziadka pod niebo. Pozwolił mu znowu cieszyć się swobodą ruchów, poczuciem wolności, pięknem wszechświata. Pomógł wnukowi i córce zachować w pamięci wyjątkowy obraz – roześmianego, szczęśliwego dziadka.