Od morza, aż do Tatr na koniach

Sport 5 września 2013 Wydanie 31/2013
Od morza, aż do Tatr na koniach
Od morza, aż do Tatr… na koniach

Myślenice znalazły się na trasie ekstremalnie długiego rajdu konnego małżeństwa Emilii i Piotra Smejów, który zdecydowali się na wyprawę życia: od Bałtyku do Tatr. GPS małżonków przy wyjeździe do SJK Hucuł w Myślenicach wskazywał 1500 km przejechanej już trasy

Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu w czwartek 13 czerwca na plaży u ujścia Wisły do morza. Z plaży w Mikoszewie wystartowali Emila na Samuraju (rasa Fiord) i Piotr na Kalinie (folblut) - obydwa konie mają po 9 lat. Trasa wiodła z wybrzeża na południowy wschód przez Mazury oraz bokiem Warszawy do znajomego mnicha w Osiecku. Ten odcinek trasy służył również do zbudowania odpowiedniej kondycji koni do wędrówki po górach.

Kolejny etap to góry od Bieszczad przez Beskid Niski, Sądecki, Pieniny, Gorce. Planowali również wjazd do Bukowiny Tatrzańskiej, ale osobiste kłopoty zmusiły ich do modyfikacji planów. Ruszyli zatem z Jaworek koło Szczawnicy w kierunku na północ poprzez Kamienicę i Mszanę Górną. Dotarli do Myślenic do SJk Hucuł na Zarabiu. Plan na dalszą trasę przewiduje Wolę Radziszewską, Czernichów (przeprawa promem przez Wisłę), Jurę Krakowsko-Częstochowska, Częstochowa następnie Łódzki Szlak Konny.

Zgodna opinia obydwu małżonków po przejeździe przez całą Polskę - Polacy są narodem gościnnym. Przez dwa miesiące podróży w zasadzie nie mieli kłopotów z noclegami, wszędzie byli przyjmowani życzliwie i z sympatią. Zawsze znalazło się wygodne miejsce dla nich oraz pełny żłób dla ich koni. Jedyną przykrością jaka ich spotkała to utrata aparatu fotograficznego wraz z dużą ilością zdjęć z wyprawy. Liczą na to, że może chociaż fotografie uda się odzyskać.

Konie pomimo dość przeciwstawnych ras (fiord i folblut) doskonale spisały się na trasie. Większą część trasy przeszły bez podków. Dopiero w górach zostały podkute. Emilia i Piotr są zwolennikami naturalnych metod jazdy konnej - stąd obydwa konie jadą na kantarkach sznurkowych bez wędzidła. Dzienne odcinki wynosiły od 40 do 60 km - najtrudniejsze były duże upały (40 stopni).

Po powrocie z trasy tego rajdu Emilia marzy o następnych wyprawach: chciałaby zobaczyć zorzę polarną np. na Syberii. Plan wyprawy, to przejazd koleją transsyberyjską a następnie zaprzęgiem … z psem rasy Huskie. Kolejnym wariantem wyprawy jest przejazd konnym wozem taborowym np. wzdłuż polskiego wybrzeża.

Życzymy Emilii i Piotrowi powodzenia na szlaku tej wędrówki oraz realizacji wszystkich kolejnych planów!

Kazimierz Gurbisz