Orzeł Myślenice gromi w derbach gminy

Orzeł Myślenice gromi
w derbach gminy

Za nami kolejne mecze w Klasie Okręgowej Grupie III Kraków. Jednak jeden z nich był szczególnie ważny dla kibiców z naszej gminy. W lokalnych derbach zmierzyli się piłkarze Orła Myślenice i Hejnału Krzyszkowice.

W tygodniu poprzedzającym derby Hejnał przegrał na wyjeździe 2:5 z LKS Śledziejowice, co w obliczu wygranej Zielonki Wrząsowice spowodowało osunięcie się zespołu z Krzyszkowic na ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Z kolei Orzeł na własnym obiekcie ograł 3:1 Błękitnych Bodzanów i cały czas utrzymywał się na pozycji wicelidera.

Jednak przed pierwszym gwizdkiem wszystko mogło się zdarzyć. W sobotę w godzinach przedpołudniowych trybuny stadionu w Krzyszkowicach wypełniły się kibicami, którzy chcieli na własne oczy przekonać się, kto tego dnia okaże się lepszy. Już od pierwszych minut dominował Orzeł, co tylko potwierdził szybki gol Damiana Wsóła. Do przerwy na tablicy wyników widniał już rezultat 3:0 dla podopiecznych Kamila Ostrowskiego. Nic nie zmieniło się po zmianie stron, a nawet z perspektywy Hejnału było jeszcze gorzej, bo mecz musieli kończyć w osłabieniu (choć Myśleniczanie również zdjęli jednego zawodnika z powodu kontuzji i braku możliwości dokonania zmiany). Ostateczny wynik to aż 8:0 dla “Orłowców”.

-Oczywiście jestem zadowolony z postawy mojej drużyny. Krzyszkowice to zawsze trudny teren, ale mecz się bardzo dobrze ułożył. Cieszy zarówno wynik, jak i postawa drużyny. W pierwszych meczach byliśmy nieco zblokowani psychicznie, ale teraz widać, że to wszystko puściło i dobrze poruszaliśmy się po boisku - powiedział nam po tym spotkaniu trener Orła Myślenice.

Zespół z Myślenic wciąż może marzyć o awansie, bo choć Raba Dobczyce uciekła już na dziewięć punktów, to wciąż do V Ligi można dostać się poprzez baraże. Jednak trener Kamil Ostrowski spogląda przede wszystkim w górę tabeli, a nie za siebie.

-Zawsze patrzymy w górę. Jest taka złota zasada, że jak grasz o drugie miejsce, to zajmujesz trzecie. Gonimy Rabę! Wiem, że w tym momencie może się to wydawać nierealne, ale będziemy gonić, deptać im po piętach, dopóki to będzie możliwe. Światełko nadzieje jest coraz mniejsze, ale niech czują nasz delikatny oddech na plecach - podsumował szkoleniowiec.