Orzeł o krok od V Ligi Zwycięstwo z dedykacją dla trenera
Sobota była jednym z najbardziej wyczekiwanych dni w historii Orła. Zespół z Dolnego Przedmieścia musiał zwyciężyć w starciu z Zieleńczanką Zielonki, aby dać sobie szansę na grę w finale baraży o awans do V Ligii. Jednak jeszcze przed meczem doznał ogromnego osłabienia - szkoleniowiec zespołu Kamil Ostrowski ze względu na zły stan zdrowia nie mógł towarzyszyć swojej drużynie w tak ważnym dniu.
Trenera Kamila Ostrowskiego zastąpił duet – Marek Pajka i Jakub Stasiak, którzy poprowadzili ostatnie jednostki treningowe i przewodzili drużynie w starciu z Zieleńczanką.
- Jesteśmy spokojni, bo wszystko zadecyduje się na boisku. Piłkarsko drużyna jest przygotowana. To będzie święto dla całej społeczności, która przez lata na to ciężko pracowała. Trenera Kamila na pewno będzie brakowało, bo jest legendą tego klubu, ale z wyprzedzeniem wiedzieliśmy o jego absencji i zrobiliśmy wszystko, żeby zagrać w tym spotkaniu jak najlepiej - mówił przed meczem trener Jakub Stasiak.
O spokoju mówił również w rozmowie z nami dwa tygodnie wcześniej Kamil Ostrowski. Jednak zachowanie go udało się jedynie połowicznie, bo napięcie było wyczuwalne wśród piłkarzy jeszcze na rozgrzewce, co przełożyło się na początek spotkania. Pierwszy krok w stronę finału mogli zrobić zawodnicy Zieleńczanki. Nieporozumienie pomiędzy środkowym obrońcą i bramkarzem wykorzystał rosły napastnik drużyny, grającej w zielonych koszulkach. Zagrał on sobie piłkę obok próbującego interweniować golkipera, a następnie zderzył się z nim. Sędzia postanowił wskazać na wapno i już na początku spotkania goście mieli świetną okazję do objęcia prowadzenia.
Do futbolówki podszedł nieomylny w tym sezonie egzekutor rzutów karnych, który miał do pokonania jedynie Michała Pająka, za którym, cytując klasyka, stała jednak ściana naszych pragnień. Kibice robili wszystko, aby zawodnik Zieleńczanki spudłował, a on tylko wziął rozbieg, który w stylu Roberta Lewandowskiego spowolnił, a następnie uderzył w stronę lewego słupka bramkarza Orła. Stadion na ułamek sekundy wstrzymał oddech, ale następnie wybuchł euforią, bo futbolówka wylądowała na rękawicach golkipera gospodarzy! Nadal na tablicy wyników widniał rezultat 0:0.
Jeszcze w pierwszej połowie swoje sytuacje na strzelenie gola miał również Orzeł. Po jednej nie wykorzystali Krzysztof Zając oraz John Echezona Ezeh. Kontrowersyjna sytuacja miała miejsce również w polu karnym Zieleńczanki. Zdaniem zawodnika gospodarzy był on faulowany w obrębie szesnastki, lecz tym razem arbiter nie użył gwizdka.
Druga połowa rozpoczęła się kapitalnie dla Orła. Dwie minuty po wznowieniu gry lewą stroną boiska pognał Kiryl Kyrylov, który w końcowej fazie akcji chciał jeszcze dograć do lepiej ustawionego kolegi, ale po zamieszaniu w polu karnym ostatecznie to on oddał świetny strzał i tym samym Myśleniczanie wyszli na jednobramkowe prowadzenie.
Po bramce dla gospodarzy chwilowo inicjatywę przejęła Zieleńczanka, która wykreowała sobie kilka niezłych okazji strzeleckich. Jednak w dwóch kluczowych momentach interweniowali Kyrylov oraz Pająk. Trener gości widząc to, odwrócił tylko w stronę swojej ławki rezerwowych i krzyknął z bezradnością w głosie: „Gramy dobrze, ale nic nie możemy wykorzystać!”.
Tego dnia do siatki trafiali tylko zawodnicy Orła. Wielki udział w golu na 2:0 miał znów Kyrylov, który długim podaniem postawił jednego ze swoich kolegów w sytuacji oko w oko z bramkarzem rywali, ten go minął i wystawił futbolówkę na strzał Johnowi Echezona Ezehowi, który dopełnił formalności. Mecz ostatecznie zamknęło świetne trafienie z dystansu Jakuba Moskala.
- To nie było łatwe spotkanie, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że nasi rywale również zostali wicemistrzem swojej ligi. Zbyt elektrycznie weszliśmy w ten mecz, czego efektem był rzut karny. Na szczęście uratował nas kunszt bramkarski Michała Pająka. Ta obrona utrzymała nas w grze, bo spodziewałem się tego, że kto pierwszy zdobędzie gola, ten przejmie kontrolę nad spotkaniem. Myślę, że na ten finał zasłużyliśmy. Ja oczywiście byłem tu tylko w zastępstwie, a to zwycięstwo dedykujemy trenerowi Kamilowi, który mamy nadzieję, że za tydzień podczas finału będzie już z drużyną i będziemy cieszyć się z historycznego awansu - podkreślał po tym spotkaniu Marek Pajka.
Trenera Kamila docenili również kibice, którzy wiele razy podczas tego spotkania skandowali jego nazwisko oraz wywiesili baner z napisem “Ostry, wracaj do zdrowia”. Fani podobnie, jak piłkarze nie zawiedli i wypełnili po brzegi trybuny. Przez całe spotkanie echo fanatycznego dopingu niosło się po całych Myślenicach.
Orzeł jest o krok od V Ligi, lecz w finale trzeba będzie jeszcze pokonać na wyjeździe KSPN Pogoń Kraków. Serdecznie zapraszamy na to spotkanie, które odbędzie się 22 czerwca o godzinie 15:00.
Czy Orzeł zagra w V Lidze, co będzie oznaczało największy sukces w historii klubu? Tego nie wiemy, ale jesteśmy pewni, że ta drużyna zrobi wszystko, żeby to osiągnąć!