„Per aspera ad astra!” (cz. 1)
„Zobacz! Oto ludzie są niby w podziemnym pomieszczeniu na kształt jaskini. Do groty prowadzi od góry wejście zwrócone ku światłu, szerokie na całą szerokość jaskini. W niej oni siedzą od dziecięcych lat w kajdanach; przykute mają nogi i szyje tak, że trwają na miejscu i patrzą tylko przed siebie; okowy nie pozwalają im obracać głów. Z góry i z daleka pada na nich światło ognia, który się pali za ich plecami, a pomiędzy ogniem i ludźmi przykutymi biegnie górą ścieżka, wzdłuż której widzisz murek zbudowany równolegle do niej, podobnie jak u kuglarzy przed publicznością stoi przepierzenie, nad którym oni pokazują swoje sztuczki…” Platon, Państwo 514-518.
Ten tekst, będący symbolicznym obrazem jaskini, w którym Platon zawarł swój pogląd na temat sytuacji egzystencjalnej i możliwości poznania świata przez człowieka oraz inne klasyczne dzieła starożytnych Greków i Rzymian stały się w oryginale powszednią lekturą chłopskiego syna z XIX wiecznej biednej wsi galicyjskiej. Jak to było możliwe? Dzisiaj już za późno, aby ustalić szczegóły. Stało się to jednak faktem godnym przypomnienia. Ale „ab ovo ad mala” - jak mawiali starożytni.
W połowie XIX wieku Skomielna Czarna była typową galicyjską wioską należącą wówczas do parafii Łętownia: biedną, głodną, przeludnioną i bez perspektyw, gdzie mieszkańcy żyli w nędzy, zajmując się przeważnie rolnictwem. Ich majątkiem była skalista ziemia do dwóch hektarów. Gospodarzy posiadających więcej ziemi i lasów było bardzo niewielu. W tej sytuacji ludzie młodzi, jeśli mieli takie możliwości, masowo emigrowali do Ameryki lub na służbę do pobliskich miast. Pracę na miejscu mogli otrzymać tylko we dworach.
Ciężką sytuację na wsi pogorszyła dodatkowo rabacja galicyjska, znana również jako rzeź galicyjska, czyli seria chłopskich buntów, które wybuchły w 1846 roku na terenie austriackiej Galicji. Chłopi zbuntowani przeciwko szlachcie, doprowadzili do śmierci ponad 1000 osób, w większości szlacheckiego pochodzenia. Dodatkowego fermentu społecznego na wsiach nie tylko dekanatu makowskiego dodawali pątnicy, którzy po spotkaniu z apostołkami ks. Wojciecha Blaszyńskiego wracali z pobliskiej Sidziny do rodzinnych wsi z religijnymi nowinkami.
Na palcach jednej ręki można było policzyć we wsi chłopskie dzieci potrafiące zaledwie sylabizować po polsku, a co dopiero czytać w oryginale poezje Horacego, dialogi Platona czy podziwiać kunszt dramatyczny Sofoklesa. A jednak „per aspera ad astra!”
170 lat temu ziemia ta wydała chłopca, który dzięki swojej ambicji, wytrwałości i niepoślednim zdolnościom, na przekór wszystkim przeciwnościom losu, wstąpił kilkadziesiąt lat później w szeregi Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych we Lwowie z tytułem doktora filozofii! Ile musiał przejść w swoim życiu? Jakie przeszkody pokonać, by uczyć młodzież w najlepszych gimnazjach galicyjskich w drugiej połowie XIX wieku?
Walenty Wróbel urodził się 19 września 1850 roku w Skomielnej Czarnej w rodzinie chłopskiej w kurnej chacie pod numerem 122, cztery lata po krwawej rabacji, a dwa lata po zniesieniu pańszczyzny w zaborze austriackim. Rodzicami jego byli Andrzej (syn Stanisława Wróbla i Katarzyna z d. Mirek) oraz Zofia z d. Dańczak (córka Katarzyny i Jakuba Żółciaka). Do chrztu w kościele parafialnym Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łętowni, którego udzielił ks. Jan Przybiś zanieśli go szczęśliwi rodzice i chrzestni: Walenty Żólciak i Agata Wróbel.
Pierwsze litery i podstawowe wiadomości o otaczającym świecie poznał najpewniej w szkole parafialnej w pobliskiej Łętowni. Program galicyjskiej szkoły wiejskiej kładł wtedy główny nacisk na przyswojenie sobie przez ucznia nauki czytania, pisania, a ponadto na stronę praktyczną, przygotowującą go do życia na wsi. Młody Walenty wykazywał się jednak niepospolitymi zdolnościami, dlatego rodzina postanowiła kształcić chłopaka dalej. Wybór padł na pobliskie Wadowice.
Wadowickie gimnazjum było w tym czasie pierwszą polską szkołą na zachód od Krakowa. Z tego tytułu przez kilkadziesiąt lat zasięg oddziaływania tej szkoły był bardzo rozległy. Uczyli się tutaj głównie uczniowie z terenu dawnego cyrkułu wadowickiego, czyli powiatów: bialskiego, myślenickiego, wadowickiego i żywieckiego, ale także z położonego za Wisłą powiatu chrzanowskiego czy z Podhala. W 1866 r. cesarz austriacki zreformował szkolnictwo w Galicji i wyraził zgodę na nauczanie w języku polskim. W tym samym roku powstało w Wadowicach niższe gimnazjum humanistyczne przekształcone w 1870 r. na wyższe ośmioletnie gimnazjum. W 1875 r. gimnazjum przeniesiono do obecnego budynku przy ul. Mickiewicza. Nad wejściem widnieje maksyma rzymskiego poety Albiusa Tibullusa: (w tłumaczeniu) „To co czyste podoba się Najwyższemu, przychodźcie w szacie czystej i rękoma czystymi czerpcie wodę ze źródła”. Mury szacownego gimnazjum opuściło wiele wybitnych osobistości. Byli wśród nich gen. Walerian Czuma – dowódca obrony Warszawy w 1939 r., św. Józef Bilczewski „Biba” – arcybiskup Lwowa, bł. o. Alfons Maria Mazurek – karmelita bosy związany z wadowickim klasztorem, a w latach 1930-38 uczniem tego gimnazjum był Karol Wojtyła. (cdn)
Opr. Marian Cieślik