Przypadek, który stał się pasją

Przypadek, który stał się pasją

W okolicy Dobczyc osobą „od Aniołów” jest pan Marian Krawczyk, który swoją anielską kolekcję tworzy od ponad 20 lat. Jak sam przyznaje, pasja rzeźbienia przyszła do niego nieco przez przypadek – ani tego nie planował, ani nie kształcił się w tym kierunku.

- Jestem rzeźbiarzem samoukiem – mówi o sobie pan Marian – pasjonują mnie przede wszystkim Anioły, choć tworzę również rzeźby sakralne – w tym wypadku gównie tryptyki czy okolicznościowe, jak np. seria dobczyckich kóz, którą kiedyś włodarze tego miasta u mnie zamówili. Do dziś można znaleźć je w różnych częściach miasta – choć trzeba wiedzieć gdzie szukać.

Jak mówi mój rozmówca, jego ulubionym tworzywem jest drzewo lipowe, a inspirację do pracy czerpie z przyrody, motywów roślinnych i zwierzęcych. Jego rzeźby urzekają nie tylko swoim kształtem ale również niebanalną kolorystyką.

- Lubię eksperymentować łącząc rzeźbę z malarstwem i decoupage – przyznaje pan Marian.

Choć pan Marian zawsze kierował się bardziej w stronę nauk humanistycznych niż ścisłych, mówi, że o wyborze rzeźby zdecydował zwykły splot okoliczności, czy może raczej: przypadek:

- Przez różny splot okoliczności trafiłem do pracowni lokalnego, znanego rzeźbiarza Macieja Manowieckiego, jako podwykonawca. Tak zaczęła się moja przygoda z rzeźbą, która trwała wiele lat. Potem przyszedł czas na samodzielność, wiec otworzyłem swoją pracownię i tak trwa ta moja pasja rzeźbą.

Jeśli odwiedzicie stronę pana Mariana: aniolowka.blogspot.com zobaczymy szereg różnych prac: domki dla ptaków, kolorowe ptaki, dobczyckie kozy, wieszaki na klucze, koty, kwiaty, ale przede wszystkim: Anioły: małe, duże, te radośniejsze i te bardziej zamyślone. Skąd ta fascynacja właśnie Aniołami?

- Dla mnie są one najbardziej uniwersalne, obecne niemal w każdej kulturze, nie ma dla nich jednej ramy, ani kulturowej, ani wyznaniowej, a jednocześnie to tacy „towarzysze” codzienności, których lubimy mieć blisko siebie. W każdym zakątku świata, czasem w różnej postaci, ale występują – stąd też pewnie duże zainteresowanie klientów właśnie figurami Aniołów.

Anioły pana Mariana znane są nie tylko w naszych okolicach: corocznie uczęszczały w lanckorońskim festiwalu anielskim, odwiedzały inne miasta w Małopolsce, Wielkopolsce, czy na Śląsku. Gościły również na targach i jarmarkach bożonarodzeniowych w krajach Beneluksu: Belgi, Holandii i Luksemburgu. Najdalej jego prace zawędrowały do Australii i Ekwadoru. Z najciekawszych zleceń pan Marian wspomina np. 1,5 metrową Matrioszkę, która pełnić miała funkcję skarbonki wykonaną dla Francuzów.

Rzeźbiarstwo to taka dyscyplina, w której największe sukcesy odnoszą ludzie cierpliwi i pracowici, choć z pewnością nie jest to „łatwy kawałek chleba”. Jak mówi pan Marian covid, a później postępująca inflacja zmasakrowały rynek, wielu sprzedawców zamknęło swoją działalność, a odbudowa całej sieci sprzedaży na pewno potrwa – o ile oczywiście inflacja na to pozwoli. Koszty wytwarzania w tym momencie są bardzo duże, a cen produktu nie da się niestety podnieść – bo nikt tego nie kupi. Zwłaszcza w dobie, gdy każdy szuka oszczędności. A wiadomo: rzeźba nie jest produktem pierwszej potrzeby. Miejmy zatem nadzieję, że po trudnych czasach, przyjdą łaskawsze – zarówno dla twórców, jak i nas wszystkich.

Marta Duszyk Marta Duszyk Autor artykułu

Absolwentka teatrologii na UJ, wielka miłośniczka książek, lubi spokój, koty i psy; z uwagą obserwuje otaczającą ją rzeczywistość i ludzi. Sekretarz Redakcji Gazety Myślenickiej od grudnia 2019.