Sport pokochał jako dziecko. Dziś to jego pasja i praca

Sport pokochał jako dziecko. Dziś to jego pasja i praca

Mówi się nieraz, żeby robić to, co się kocha, a wtedy nie przepracuje się ani jednego dnia. Mateusz Pietrzyk tak właśnie zrobił i ze swojej pasji, którą od dzieciństwa był sport, uczynił sposób na życie i biznes. Od nieco ponad półtora roku we własnym studio treningowym pomaga innym zrzucić zbędne kilogramy, zbudować masę mięśniową, albo wrócić do sprawności po kontuzji lub zabiegu.

Od dziecka grał w piłkę nożną. Będąc nastolatkiem nawet w zespołach juniorskich ekstraklasowego klubu, do której ściągnęli go skauci wyszukujący młode talenty.

- Tak było do czasu pierwszych poważniejszych kontuzji, później wróciłem do rodzinnego miasta, do Myślenic i grałem w Dalinie, a przygodę z piłką nożną zakończyłem w Górkach Myślenice – wspomina Mateusz.

Sport zajmował (i wciąż zajmuje) bardzo ważne miejsce w jego życiu, więc nie było zaskoczeniem, że wybrał studia na kierunku sport, a potem specjalizację - przygotowanie motoryczne. Oprócz dyplomu ukończenia studiów ma także licencje trenera personalnego i trenera przygotowania motorycznego.

- Przez kontuzję, którą miałem, piłka nie cieszyła mnie już tak bardzo, jak kiedyś, bo gra zwyczajnie powodowała dyskomfort, chciałem jednak być w sporcie, bo nie wyobrażam sobie siebie gdzie indziej. Dlatego postanawiałem, że będę pomagać innym zadbać o siebie, poprawiać ich sylwetki, pomagać w powrocie po kontuzjach – mówi.

Jeszcze na studiach, zresztą nie sam, a z kolegą planował otwarcie centrum treningowego. Z tych planów nic nie wyszło, ale plan w głowie pozostał. Został trenerem personalnym w jednej z siłowni, ale już wtedy rozglądał się za miejscem na własne studio, takie, w którym urządzi wszystko sam, tak jak sobie wymarzył. Kiedy trafił na lokal w samym centrum miasta, choć widział już kilka innych, nie miał wątpliwości, że to właśnie ten, jakiego szukał. Jego idee fix było miejsce przestronne, a zarazem kameralne, zapewniające ćwiczącym poczucie prywatności. To ważne, jak mówi, dla tych, którzy mają kompleksy, krępują się ćwiczyć w obecności wielu osób.

Otwarcie studia treningowego odbyło się w marcu 2023 roku. Nazwał je własnym nazwiskiem.

Najpierw pracował w nim sam, ale szybko dołączył do niego drugi trener – Bartek. Jako trzecia, rok temu do zespołu dołączyła Iza.

Jak mówi Mateusz, zdarzają się klientki, które wolą pracować z kobietą, ale nie jest to regułą, dlatego najczęściej wybór pada na tego trenera, który się najbardziej specjalizuje w danej dziedzinie. W każdym przypadku zaczynają od konsultacji, czasem od zalecenia wykonania badań.

Motywacje osób zaczynających treningi są różne. Raz jest to chęć zbudowania masy mięśniowej. Mateusz podkreśla jednak, że to nie znaczy, że siłownie to miejsce tylko dla rosłych, silnych mężczyzn, żeby nie rzec „osiłków”, bo masę mięśniową może budować każdy, w tym i kobiety bez obaw o zmianę sylwetki w męską. Innym razem motywacją może być chęć, albo wręcz zdrowotna potrzeba, zrzucenia zbędnych kilogramów, a jeszcze innym poprawa sprawności, lub powrót do niej np. po kontuzji.

- Każda metamorfoza i czyjś uśmiech na twarzy to dla mnie, dla nas potężna motywacja to tego, aby dalej robić to, co robimy – mówi i dodaje, że jest dumny nie tylko z tych przemian, ale i z progresu, jaki on i jego pracownicy zrobili przez ten czas, jeśli chodzi o budowanie tego miejsca i jego marki.

Jeśli spojrzy się na opinie studia w internecie, widać, że ich autorzy cenią je sobie za pasję i wiedzę trenerów, ale też za kameralną atmosferę, na której tak zależało Mateuszowi.

Praca, ta trenerska, od samego początku sprawiała mu wyłącznie przyjemność, za to docenia pomoc, jaką ma za strony rodziny, bowiem prowadzenie firmy to, jak mówi, nie tylko prowadzenie treningów. - Nie wystarczy być trenerem, ani nawet nie wystarczy być dobrym trenerem, żeby prowadzić taką działalność i to nieważne czy w Myślenicach czy gdzie indziej. Trzeba sobie dawać radę także na innych płaszczyznach, takich jak kwestie podatków, ZUS i inne. Mam to szczęście, że miałem i mam kogo się radzić w tych sprawach, bo moi dziadkowie z pomocą moich rodziców prowadzą własną firmę. Wspiera mnie też żona, która zajmuje się prowadzeniem social mediów.

Zalety aktywności fizycznej Mateusz wymienia jednym tchem: od większej sprawności, lepszego wyglądu, lepszego snu, lepszego samopoczucia, po lepsze wyniki badań. Sam, jak mówi, zawdzięcza sportowi o wiele więcej, bo np. takie cechy jak systematyczność i 100-procentowe zaangażowanie w to, co robi.

Żeby o tych korzyściach płynących z aktywności fizycznej przekonać jak najwięcej osób w minione wakacje wpadł na pomysł zorganizowania Festiwalu Sportu. Impreza odbyła się na myślenickim Zarabiu.

Mateusz, któremu bliska jest idea fair play, zaprosił do współpracy przy jej organizacji inne firmy, również z branży w której sam działa, a jako motto Festiwalu wybrał słowa: „Sport ma łączyć, a nie dzielić”. Dzięki temu podczas Festiwalu była okazja do tego, żeby spróbować swoich sił w różnych dyscyplinach, bo w programie znalazły się m.in. turnieje siatkówki plażowej i plażowej odmiany piłki nożnej. Można się było sprawdzić na torach ninja i OCR, w zumbie, treningu siłowym i innych rodzajach treningów.

Mateusz już myśli o tym, żeby zorganizować kolejny Festiwal Sportu, a po nim kolejne. Marzy mu się, żeby stał się on wydarzeniem cyklicznym. Chciałby to zrobić m.in. dla dzieci, bo jak mówi, kiedy sam był dzieckiem i to ruchliwym, kochającym sport, takich wydarzeń w Myślenicach brakowało.

- Na Festiwalu pojawiło się mnóstwo dzieci, które mocno angażowały się w różne aktywności, ale przyznam, że na co dzień widzę, że z tą aktywnością fizyczną dzieci jest coraz gorzej. Zamiast niego są telefony, tablety, siedzenie. Zwolenie z wf-u w starszych klasach biorą się z tego, że gdzieś między 9 a 12 rokiem życia zaniedbano aktywność fizyczną. Sami rodzice często dają zły przykład dzieciom, tymczasem ruch jest niezbędny, aby dziecko prawidłowo się rozwijało fizycznie i motorycznie. Dlatego pamiętajmy, że już spacer z rodziną, albo z psem dużo daje, bo się ruszamy – mówi Mateusz.

Sam, żeby dać dobry przykład innym, wziął niedawno udział w zawodach sylwetkowych, ale w kulturystyce naturalnej. To, jak tłumaczy, rodzaj kulturystki, która wyklucza używanie jakichkolwiek substancji poprawiających wydajność.

- Wystartowałem w trzech kategoriach w dwóch udało mi się wejść do finałowej piątki. Jak na debiut to chyba nieźle – mówi Mateusz. I dodaje: - Po pierwsze: nie lubię stać w miejscu, chcę się rozwijać, po drugie: chcę dawać dobry przykład jako trener, pokazać, że warto mieć pasję. Co nie znaczy, że wymagam tego samego od swoich podopiecznych, co więcej niektórym nawet to odradzam, bo to naprawdę ciężki kawałek chleba przygotować się do takich zawodów – mówi i zdradza, że właśnie ze względu na to, jak długi jest to proces, swój kolejny start planuje dopiero za dwa lata.

- Po raz pierwszy spróbowałem sportu indywidualnego i wiem już, że w nim też czuję się dobrze, więc zostaję przy nim. Marzy mi się, żeby najpóźniej za cztery lata zdobyć tytuł mistrza Polski w kulturystyce naturalnej. A co ponadto? Chciałabym zorganizować kolejny Festiwal Sportu z jeszcze bogatszym programem niż ostatnio. Z planów biznesowych to dalszy rozwój, a w dalszej przyszłości może kolejny punkt, kolejne studio...