Przypadkowa ofiara, niewinni kaci (cz. 1)

Historia 28 stycznia 2025 Wydanie 04/2025
Przypadkowa ofiara, niewinni kaci (cz. 1)
Izydor Parszywka

Totalitaryzmy zwalczając opozycję stosują tzw. odpowiedzialność zbiorową, czyli prześladują przypadkowe osoby, aby wywrzeć presję na całe społeczeństwo. Nie inaczej było w PRL-u, a szczególnie w latach kształtowania się systemu komunistycznego w Polsce, gdzie każdy mógł stać się ofiarą funkcjonariuszy aparatu przymusu. Do takiego zdarzenia doszło m.in. w Więciórce w 1946 roku.

Los żołnierzy Armii Krajowej po wojnie był nie do pozazdroszczenia. Zagrożeni aresztowaniem, torturami podczas śledztwa, wyrokiem więzienia, a nawet karą śmierci uciekali do „lasu”. Do momentu pojmania cieszyli się prawdziwą wolnością. W gorszej sytuacji często pozostawali ich najbliżsi. Funkcjonariusze bezpieczeństwa bez skrupułów odnosili się do rodzin partyzantów. Aresztując matkę, ojca, czy rodzeństwo stosowali wobec nich tortury fizyczne i psychiczne. W czasie rewizji dewastowano domostwa, zrywając podłogi, burząc piece, niszcząc dachy. Ale bardzo często zdarzały się ofiary całkowicie przypadkowe, nie mające nic wspólnego z działalnością niepodległościową, antykomunistyczną, czy jakąkolwiek polityczną. Ponosili niezrozumiałe konsekwencje, ofiary i cierpienia. Byli bez powodu aresztowani i represjonowani. W czasie akcji przeciwko podziemiu antykomunistycznemu ginęły lub odnosiły rany przypadkowe osoby, płonęły domy i zabudowania gospodarcze.

Oddziały Grupy Operacyjnej AK „Błyskawica” podległe mjr Józefowi Kurasiowi ps. „Ogień” wyruszyły 6 maja 1946 roku z okolic Makowa Podhalańskiego grzbietami masywu Koskowej Góry: m.in. przez Więciórkę i Zawadkę. Celem była zakopianka w okolicy Krzczonowa, gdzie zamierzali przeprowadzić akcję. Za partyzantami natychmiast ruszyła obława. Opisał to wydarzenie Andrzej Bryndza z Makowa w swoich wspomnieniach pt. „Śladami zdarzeń sprzed pół wieku” (Chrzanów 2010), gdzie m.in. pisał:

„Sokół” [Stanisław Papierz z Makowa Podhalańskiego - Z.K.], którego „Dar” [ Józef Duda z Białki pod Makowem] wysłał z raportem do „Ognia” zawrócił z drogi i zakomunikował, że w Bogdanówce rozładowuje się kilka samochodów wojska i szykują się na wyprawę. Najprawdopodobniej znają miejsce naszego obozowania i na pewno wyruszają w rejon Koskowej Góry (…).Wojskowi, kiedy wtargnęli w zabudowania [Więciórki] wypędzili na dwór i bili tamtejszych domowników. Do jednego z domów wrzucili przez okno granat za nieotworzone im drzwi. Jedna osoba została tam zabita. Myśmy swych stanowisk nie opuszczali do końca, a wojskowi miarkując, że mają do czynienia z nie lada przeciwnikiem wycofali się bezszelestnie. Całe to wydarzenie trwało około półtorej godziny”.

W nocy z 11 na 12 maja 1946 roku został ostrzelany dom małżeństwa Izydora i Wiktorii Parszywka. Z chwilą rozpoczęcia strzelaniny ojciec rodziny uciekł za piec. W tym czasie przez okno został wrzucony granat. W wyniku wybuchu śmiertelnie ranny został Izydor. Inni zostali ciężko ranieni: matce Wiktorii urwało rękę, synowi Franciszkowi, który miał wtedy 5 lat, urwało nogę powyżej kolana. Tylko córka Józefa wyszła bez szwanku. Córka poszkodowanych, która miała 7 lat zawiadomiła najbliższa sąsiadkę, Katarzynę Bylicę. Sąsiedzi pospieszyli rodzinie z pomocą i zawiadomili sołtysa wsi Więciórka Józefa Dragosza. Udzielono pierwszej pomocy poszkodowanym. Ktoś z miejscowych odwiózł konno rannych do szpitala w Makowie Podhalańskim. Według. akt: pod dom Parszywków miał funkcjonariuszy doprowadzić [prawdopodobnie zmuszony do tego biciem] Franciszek Firek z Dolnej Polany.

Ziemowit Kalinowski