Przypadkowa ofiara, niewinni kaci (cz. 2)

W nocy z 11 na 12 maja 1946 roku został ostrzelany dom małżeństwa Izydora i Wiktorii Parszywka. W wyniku wybuchu śmiertelnie rany został Izydor. Inni zostali ciężko ranieni: żonie Wiktorii urwało rękę, synowi Franciszkowi, który miał wtedy 5 lat, urwało nogę powyżej kolana. Tylko córka Józefa wyszła bez szwanku.
Według ówczesnego prawa była to zbrodnia. Według procedur postępowania funkcjonariusze UB nawet, gdyby w tym domu (drewnianej chałupie) zabarykadowali się partyzanci, mieli obowiązek wezwać ich do poddania się i ostrzec o zamiarze otworzenia ognia. Jednak wtedy nikt nie liczył się z prawem i procedurami. Po akcji UB-ecy próbowali zatuszować to wydarzenie. Według późniejszych informacji konfidenta o ps. „Cyfrowicz” - „dom Parszywki miał zostać ostrzelany przez wojsko, ponieważ miano uzyskać informacje, iż przed paroma godzinami przebywała tam banda”. Nie była to prawdziwa informacja, ale miała zapewnić alibi UB-ekom. Jednak ktoś z Więciórki, napisał w tej sprawie list do prezydenta Bolesława Bieruta. To spowodowało, że został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa w Myślenicach pod zarzutem rozsiewania wrogiej propagandy. Żadnego przyznania się do winy przez funkcjonariuszy nie było, nie było też żadnego zadośćuczynienia.
Rodzina nie tylko straciła ojca, a żyjący jej członkowie odnieśli ciężkie rany powodujące trwałe kalectwo. Matka straciła też zdrowie psychiczne i rodzina nie mogło funkcjonować już normalnie. Syn Franciszek został wychowankiem domu dziecka w Krakowie (prawdopodobnie prowadzonym przez siostry zakonne). Skończył 3 letnią szkołę zawodową radiotechniczną. Po uzyskaniu pełnoletniości w 1961 r. wystąpił do sądu o zasądzenie zadośćuczynienia i przyznaniu mu renty w związku z utratą zdolności do pracy. Sąd I Instancji pomimo stwierdzenia, że „w czasie akcji odnośnego oddziału organów bezpieczeństwa, we wsi Więciórka panował spokój, terroryści zdążyli się już bowiem wycofać, a uczestnicy ekspedycji bez powodu i bezpodstawnie ostrzelali domostwa, a do domu powoda wrzucili granat” - to Skarb Państwa nie odpowiada za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy państwowych - „jeżeli da im do ręki broń i prawo jej użycia”. Potwierdziły to wyroki kolejnych instancji. Odrzucając sprawiedliwe żądane naprawienia szkody Franciszkowi Parszywce, sąd najwyższy stwierdził: „Wypadek opisany w pozwie, nastąpił w czasie akcji przeprowadzonej przez organy bezpieczeństwa i zmierzającej do likwidacji bandy terrorystycznej. Sam przebieg tego wypadku [jak] wynika z niekwestionowanych ustaleń Sądu Wojewódzkiego wskazuje na to, że był on ściśle związany z faktem przeprowadzonej akcji. Powód doznał więc szkody wskutek czynności organów Państwa występujących w charakterze aparatu przymusu, wykonujących czynności w charakterze imperium”. To szokujące stwierdzenie sądu potwierdza, że w przekonaniu członków aparatu państwa komunistycznego, bez względu na funkcję, czuli się oni bezkarni w stosunku do społeczeństwa, gdyż służyli „imperium międzynarodowego komunizmu”.
Franciszek Parszywka jako jedyny z rodziny upomniał się o swoją krzywdę i sprawiedliwość od państwa ludowego. Jak można było się spodziewać przegrał. Po niepowodzeniu sądowym, wkrótce poniósł śmierć w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach. Jego powieszone ciało znaleziono na Kopcu Kościuszki w Krakowie. Niedługo później znaleziono też powieszone ciało jego brata Tomasza. Okoliczności jego śmierci też nie zostały wyjaśnione.
Ziemowit Kalinowski