Rękopis znaleziony w Więciórce (cz. 1)

Historia 25 czerwca 2024 Wydanie 24/2024
Rękopis znaleziony w Więciórce (cz. 1)

Jaki jest ulubiony film Martina Scorsese, światowej sławy reżysera? Niewielu zna odpowiedź. A jest nim „Rękopis znaleziony w Saragossie” Wojciecha Hasa. W głównej roli Alfonsa van Wordena wystąpił Zbigniew Cybulski, a partnerowała mu cała plejada znakomitych polskich aktorów. Tytuł nawiązuje do powieści Jana Potockiego i opowiada o przygodach Alfonsa van Wordena, kapitana gwardii walońskiej, którego oddział niespodziewanie znika wśród gór. Worden poszukując swych towarzyszy natrafia na szubienice braci Zota i starą, opuszczoną gospodę, w której dane mu jest spotkać dwie córki starego rodu Gomelezów: Eminę i Zibeldę. Autor zbudował swoją powieść, posługując się kompozycją szkatułkową. Powieść podzielona jest na 61 dni. Składa się z wielu wątków tworzących różne opowiadania.

Tym, czym dla świata filmowego jest zjawiskowa powieść „Rękopis Znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego w ekranizacji Wojciecha Hasa, tym dla poznania świata myślenickiej wsi końca XIX wieku są rękopisy Józefa Dragosza. Do naszych czasów zachowało się bowiem bardzo mało autentycznych i inspirujących tekstów sprzed lat opisujących życie Kliszczaków. Należą do nich m.in. zapiski, które powstały w połowie XX wieku. Napisane odręcznie niebieskim długopisem w zgniło-zielonym zeszycie w kratkę o formacie A4. To „Opis wsi Więciórka i jej mieszkańców” (1978). „Opis wsi Tokarnia oraz dawnej wsi Więcierza” (1990).

Jest to oryginalny zapis pasjonata o charakterze historyczno-etnograficznym dotyczący codziennego życia chłopów (Kliszczaków). Dotyczą wsi: Skomielna Czarna, Tokarnia. Więcierza i Więciórka. Nie jest to jednak popularny pamiętnik, czyli zbiór osobistych zapisków, w którym autor zapisuje intymne przeżycia i opisuje zdarzenia, w których uczestniczył, albo które obserwował. Jest to raczej racjonalna próba opisania otaczającej rzeczywistości w ujęciu tematycznym, strukturalnym, gdzie pokazane są aspekty życia wsi sprzed stu lat. Bez zaangażowania emocjonalnego autora. Jest tylko suchy, niemal socjologiczny zapis faktów i wierzeń bez zbędnych ocen i niepotrzebnych emocji.

Świat kawalera Alfonsa van Wordena zaludniony był przez postacie fantastyczne, w którym działy się oniryczne historie wpływające na działania postaci wykreowane przez Jana Potockiego. Świat materialny przeplatał się z wyimaginowanym. Nie widomo co jest iluzją i zmyśleniem, a co twardym faktem. Podobnie wyglądał świat Kliszcaków XIX wieku, gdzie na co dzień materia mieszała się ze zmyśleniem! Trudno było zatem określić co prawdziwe, a co fałszywe. Przyjmowano zatem wszystko na wiarę starając się w tej rzeczywistości, gdzie jawa przeplatała się ze snem jak groch z kapustą, jak najlepiej funkcjonować. Upiory i postacie ze sfery wyobrażeń pojawiają się także w opisie świata Jana Dragosza. Autor dystansuje się od nich, jednak jak na solidnego kronikarza i obserwatora życia mieszkańców obowiązkowo je przedstawia. Zobaczmy zatem fragment jego zapisków: „Wierzenia ludowe na wsi w sprawie duchów”, w której opisuje potoczne wierzenia obowiązuje powszechnie na wsi kliszczackiej końca XIX wieku:

„(…) Bogate wierzenia były związane z ogniem. Uważano ogień powszechnie za żyjącą świętą istotę, od której w dużej mierze zależało szczęście i powodzenie rodziny. Gospodynie bardzo dbały o ogień. W pobliżu paleniska musiało być zawsze czysto wysprzątane. Na piecu nie wolno było palić brudów i śmieci z wyjątkiem okruchów chleba, ani tez pluć w ogień. Wierzono bowiem, że sprawca dostanie za karę krostę lub liszaje na twarzy. Jeszcze około 1900 roku w bardziej konserwatywnych rodzinach nie wygaszano ognia na noc. Zagarniano żar w głąb pieca i rano na nowo rozdmuchiwano. Jeżeli ogień wygasł uważano, że na obejście spadnie jakieś nieszczęście. Wtedy najlepiej i najszybciej przynieść żar z innej chałupy najlepiej od krewnych lub życzliwych sąsiadów. Gospodynie bardzo dbały o ogień. Szacunek jaki okazywał lud ogniowi przejawiał się również w zwyczajowym witaniu go. Pewien staruszek opowiadał, jak to będąc małym chłopcem odwiedzał swoją stryjenkę, a ta zawsze przypominała mu, że najpierw się panu ogieniaszkowi złotemu pokłoń, a potem dopiero ludzi witaj.” cdn

Marian Cieślik