Sobowtór świętego Józefa

Sobowtór świętego Józefa

W bogato wyzłoconym, bocznym ołtarzu z epoki baroku był od stuleci duży obraz przedstawiający świętego Józefa ze Stworzycielem świata na ręku. Opiekowali się nim od dawna dwaj kuśnierze. Ziemski ojciec Stworzyciela świata namalowany był jako dorodny mężczyzna z piękną i bujną brodą.

Już przeszło pół wieku w każdą niedzielę, lekko uśmiechniętym święty odwzajemniał się spojrzeniem prosto w oczy, które dodawało i wzmacniało przekonanie, że człowiekowi nie wystarczy tylko człowiek, chociażby był najmądrzejszy i najpiękniejszy. I tak sobie nieraz żartobliwie myślałem, że dobrze jest mieć kilku znajomych pośród świętych. Ja miałem i cieszyłem się z tego. W bogato wyzłoconym, bocznym ołtarzu z epoki baroku był od stuleci duży obraz przedstawiający świętego Józefa ze Stworzycielem świata na ręku. Opiekowali się nim od dawna dwaj kuśnierze.

Ziemski ojciec Stworzyciela świata namalowany był jako dorodny mężczyzna z piękną i bujną brodą. Już przeszło pół wieku w każdą niedzielę, lekko uśmiechniętym święty odwzajemniał się spojrzeniem prosto w oczy, które dodawało i wzmacniało przekonanie, że człowiekowi nie wystarczy tylko człowiek, chociażby był najmądrzejszy i najpiękniejszy. I tak sobie nieraz żartobliwie myślałem, że dobrze jest mieć kilku znajomych pośród świętych. Ja miałem i cieszyłem się z tego. Ale chyba z miesiąc temu coś mi się w tym świętym teatrze poprzestawiało. Szedłem najruchliwszą ulicą miasteczka wybrukowaną, przepraszam, że tak się wyrażę, twarzami mężczyzn i kobiet. Lubię się w nie wpatrywać zza ciemnych okularów. I nagle cud! Mężczyzna, który miał mnie za moment minąć, miał głowę świętego Józefa z barokowego ołtarza! Ta sama broda, ten sam nos, usta i oczy.Skąd się taki wziął w naszym miasteczku? Zawróciłem i poszedłem za nim. Okazało się, że pracuje przy układaniu nowego chodnika. Przez szereg dni obserwowałem go z daleka.  Wreszcie przysiadłem się do niego, gdy pił piwo. - Ciepło – zagadnąłem.- Jak w piekle - odparł i dołożył przekleństwo, które nie mógłby z pewnością powiedzieć jego bliźniak z ołtarza.- Ale niech tam słońce dopieka, bo trzeba odpokutować za grzechy młodości - dopowiedział poważnie, prawie tak, jakby miał coś wspólnego z aureolistami. Nie chciałem mieć nic wspólnego z niebianami, więc powiedziałem: - Człowiek dwa razy się cieszy, raz kiedy grzeszy, a drugi raz kiedy pokutuje. Spojrzał na mnie uważnie. Od tej pierwszej rozmowy, gdy się spotykamy na ulicy, wymieniamy pozdrowienia. Uśmiechamy się do siebie. Niewiele? Dla mnie bardzo dużo!      

Emil Biela Emil Biela Autor artykułu

Pisarz, felietonista. Ukończył filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej (Kraków). Debiutował w 1962 r. na łamach tygodnika "Życie Literackie" jako poeta.