Sukces malowany lukrem

Sukces malowany lukrem

Od pierników Danuty Ścibor z Kędzierzynki w gminie Dobczyce trudno oderwać wzrok. Kolorowe, starannie zdobione cieszą oko a przy tym smakują. I to przy różnych okazjach, bo pani Danuta piecze je przez cały rok. Sprawdzają się jako „coś słodkiego” do kawy, przekąska dla dziecka, prezent albo firmowa wizytówka.

Wypiekiem pierników na sprzedaż zajęła się stosunkowo niedawno, bo w pandemii. Miały być sposobem na przetrwanie czasu, kiedy to turystyka zamarła, a razem z nią m.in. gospodarstwa agroturystyczne takie jak prowadzona przez nią od ponad 20 lat „Ściborówka”.

Rolniczka z wykształcenia i z zamiłowania, obdarzona zmysłem estetycznym i zdolnościami artystycznymi, zawsze chętnie zajmowała się domem, ogrodem oraz rękodziełem (m.in. haftem krzyżykowym). Ów zmysł artystyczny ujawniał się także w kuchni, ale wcześniej piekła wyłącznie dla domowników i swoich gości. Ktoś, kto znał jej pierniki wyglądające niczym małe dzieła sztuki, podsunął jej pomysł, aby spróbowała je sprzedawać. Posłuchała i szybko okazało się, że chętnych nie brakuje. Dlatego, choć lockdown minął, jej przygoda z piernikami nadal trwa.

Wymagało to od niej nauczenia się wielu nowych rzeczy, ale miała wsparcie m.in. w synu, który pomógł jej w kwestiach wysyłkowych i promocyjnych. - Pilnował, abym z odpowiednią częstotliwością publikowała posty w mediach społecznościowych, dopingował mnie do nauki kręcenie rolek. Zachęcał, żebym pokazywała tam też siebie, a nie tylko swoje pierniki – mówi Danuta.

Wypieka pierniki na przeróżne okazje, m.in. na śluby, chrzty, komunie, urodziny, imieniny, rocznice, ale także Walentynki, Dzień Kobiet, Dzień Chłopaka, Wielkanoc, Dzień Matki, Dzień Nauczyciela, oraz oczywiście na Mikołajki i Boże Narodzenie.

- Kiedyś na zamówienie nauczycielki upiekłam pierniczki z imionami jej uczniów, które wręczyła im na zakończenie roku szkolnego – mówi.

Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę bo od tej pory zrealizowała już wiele podobnych zamówień. - Pomimo, że zrobiłam tych pierników już tak dużo, to nadal w każdy wkładam serce, bo każdy jest własnoręcznie przeze mnie upieczony i ozdobiony. Zawsze zanim nałożę kolejną warstwę lub kolor lukru pilnuję, aby poprzednia zastygała. Leżakują sobie wtedy tyle czasu ile trzeba. Dbam, aby pierniki nie kruszyły się, nie łamały – dodaje.

Ciasto na pierniki piecze według przepisu swojej mamy. - Po upieczeniu pierniki są twarde, ale żeby zmiękły wystarczy jedna noc w puszcze, do której warto włożyć jabłko. Owoc oddaje wilgoć ciastu i jeszcze szybciej stają się miękkie – mówi.

Dekoruje je lukrem królewskim z białek i cukru pudru.

- Konsystencję dopasowuję do tego do czego ma być użyty lukier, czy do tła - wtedy robię rzadszy, czy do napisów – wygodniej pisze się gęstszym – tłumaczy.

Przetestowała już dziesiątki barwników, żeby znaleźć np. idealną czerwień i zieleń na święta Bożego Narodzenia. Złoto z kolei przydaje się na komunie i śluby.

Klienci wracają i to nie raz, dlatego, żeby czymś ich zaskoczyć, zaoferować im coś nowego cały czas wymyśla nowe wzory i zamawia nowe foremki. Już dawno przestała je liczyć. Są wśród nich dobrze wszystkim znane serca, choinki, gwiazdki i piernikowe ludziki, ale także kwiaty, misie, autka, dinozaury, smoczki, dziecięce wózki, litery, dynie, ciuchcie, biedronki, koty, zajączki, baranki, koguty, kozy, a nawet... betoniarki, bo zdarzyło się realizować zamówienie od jednej z lokalnych firm na słodkie wizytówki właśnie w kształcie betoniarek.

- Pomysłów mi nie brakuje. Inspiracje czerpię ze wszystkiego co mnie otacza także oczywiście z internetu, ale nigdy nie kopiuję pomysłów, bo zwyczajnie byłoby mi wstyd to robić – mówi Danuta.

Od dawna zafascynowana kultową ceramiką z Bolesławca ma jej imponującą kolekcję, a nawet leżaki i… paznokcie w bolesławieckie białe kropki na kobaltowym tle. Postanowiła więc robić pierniki, które będą pasowały do tejże ceramiki.

- Jedną z moich ulubionych inspiracji jest ceramika z Bolesławca. Żeby otrzymać lukier w odpowiednim kolorze mieszam dwa odcienie niebieskiego barwnika. W sieci jest mnóstwo podobnych do mnie „bolkomaniaczek”, które dostrzegły moje pierniki. Dużo zamówień otrzymuję od sklepów oferujących ceramikę bolesławiecką, które dołączają moje pierniczki do przesyłek do swoich klientów jako słodkie podziękowanie za zamówienie – mówi.

Zamówienia przychodzą nie tylko z Polski. Zdarzyło się jej już wysyłać swoje pierniki do Austrii, a nawet do USA.

Pierniki zauważono i doceniono nie tylko tam.

Danuta Ścibor niedawno, bo w grudniu zajęła drugie miejsce w zorganizowanym przez Małopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego konkursie „Kobieta innowacyjna a przedsiębiorczość na obszarach wiejskich” w kategorii Innowacyjny produkt lokalny.

W pandemii zrodził się piernikowy biznes, ale z pandemii wyciągnęła jeszcze jedną lekcję, a mianowicie, że agroturystyka nie musi wcale oznaczać jedynie wczasów. Że można przyjechać do gospodarstwa na jeden dzień, nawet nie zostawać na noc. Można zjeść obiad, albo tylko napić się kawy i zjeść domowe ciasto. Zimą usiąść w ogrodzie zimowym i popatrzeć chociażby na ptaki, które na zewnątrz zlatują się do karmników, a latem na ogród, jaki może pamięta się z domu babci. Z myślą o klientach zamówiła leżaki (te w bolesławiecki wzór). Czeka też na witrynę, którą robi dla niej stolarz, a w której wyeksponuje swoją ukochaną ceramikę.

- Za radą syna chcę do niej wstawić kubki, tak aby klienci mogli sami wybrać sobie ten, w których chcą aby podać im kawę lub herbatę – opowiada.

Kawiarenka w „Sciborówce” już działa, a pani Danuta wkrótce wybiera się na kurs baristyczny, bo marzy jej się nauka malowania na kawie wzorów z mleka.

Pomysłów i zapału jej nie brakuje.

- Syn zachęca mnie do prowadzenia relacji na żywo w mediach społecznościowych. Jeszcze tego nie robiłam, ale chcę spróbować sprzedaży na żywo – mówi.

Recepta na sukces to jej zdaniem rozwój i nie zamykanie się na nowości, także te technologiczne.

Danuta mówi: - Staram się jak najwięcej czerpać od młodych, czerpać od nich wiedzę i energię. Z uwagą słucham gdzie jeżdżą, na co zwracają uwagę, czego oczekują od miejsc, które odwiedzają. Zwyczajnie uczę się od nich. I myślę, że tak trzeba, bo inaczej zostaniemy w tyle... i tyle. Ale to nie znaczy, że odcinam się od tego co stare, dobre i sprawdzone. Przykładami na to są moja kuchnia, w której piekę też staromodne ciastka z maszynki, robię blok czekoladowy i pierogi z pokrzywą, oraz mój ogród, gdzie zamiast tuj mam piwonie, nasturcje, ostróżki, konwalie i oset.