Widziałem piekło (cz. 3)

Historia 1 sierpnia 2023 Wydanie 29/2023
Widziałem piekło (cz. 3)

29 czerwca 1945 r. , czyli już po zakończeniu II wojny światowej odbyło się posiedzenie trybunału wojskowego Wojsk NKWD Obwodu Rówieńskiego pod przewodnictwem majora Gnidenki. Według wydanego przez niego wyroku, Bolesław Remigiusz Kranz został skazany na konfiskacją mienia, pięć lat ograniczenia praw obywatelskich oraz dziesięć lat pozbawienia wolności w obozie pracy przymusowej, w którym więźniów zmuszano do ciężkich prac powodujących często wyniszczenie i śmierć. Zanim trafił do kopalni złota na Kołymie pracował w fabryce amunicji w Charkowie, potem na wiosnę 1946 r. wydobywał torf, a w końcu znalazł się w kołchozie tak fatalnie zarządzanym, że więźniowie w nim cierpieli chroniczny głód. 4 grudnia ruszył w kolejny etap zsyłki, o którym tak pisze:

„(…) W wagonie towarowym małym, prawie całkowicie ciemnym sa 43 osoby. Na środku piecyk żelazny, w którym mamy palić mailem węglowym z lokomotywy. Pisuar na zewnątrz, a beczka „pro grubis” . Zimno, wagon od wewnątrz zamknięty na specjalne uchwyty. Na polu było chyba minus 15 stopni. Jedziemy w kierunku Penzy- Kujbyszewa ( dawna Samara), zbliża się wieczór. Jak tu przetrwać noc bez miski zupy, w lodowatym wagonie. Około 18.00 z wielkim zgrzytem otwierają się drzwi. W kierunku wnętrz wagonu skierowane karabiny, wściekłe ujadanie psów. Wchodzi dwóch żołnierzy z kotłem zupy i miskami. Szybko nalewają jakaś lurę, rozkazując pić bystro. Były to liście buraczane zalane wrzątkiem.(…)”

Koszmarna podróż z Charkowa do Władywostoku, której wielu nie przeżyło, trwała 38 dni! Tam umieszczono ich na barach przepełnionych przez obywateli wszystkich republik i narodowości, a potem załadowano na statek wiozący ich do Magadanu. Tak wspomina o. Remigiusz ten czas:

„(…) Warunki bytowe niżej wszelkiej krytyki. Spanie na gołej ziemi, w ścisku niesamowitym. Dwa razy dziennie miska cuchnącej rybiej zupy. Krzyki, wrzaski, przekleństwa, awantury(…). Zaczęli ludzie umierać. W przeciągu 10 dni wyrzuciło się do morza 260 trupów. Za okrętem całymi gromadami płynęły rekiny, dlatego ciała zmarłych nie zanurzały się ani dwa metry w głąb.(…) Dojechaliśmy półżywi do Magadanu. Jest około minus 40 stopni. Bici, kopani wleczemy się do obozu. Tutaj zobaczyłem piekło na ziemi!”

Rzeczywistość łagru we wspomnieniach o. Kranca:

„(…) Mycie się co dziesięć dni w łaźni, w wodzie utopionej z lodu. Łaźnia niejednokrotnie bez mydła i wody. Tylko pobieżna dezynfekcja łachów. Insekty pozostawały w szwach i zagięciach kufajek i spodni. Spanie w ubraniu i na gołych deskach, bez koca, bez poduszki chociażby słomianej, w walonkach z obawy przed kradzieżą.(…)”.

Więźniowie pozbawieni byli opieki medycznej, ciągle niedożywieni i zniszczeni pracą ponad siły!

O. Remigiusz Kranc pobyt na „Nieludzkiej Ziemi” przetrwał pracując ostatni czas jako felczer. 3 czerwca 1948 r. jako niesłusznie skazany został zwolniony z łagru i 24 lipca i wrócił do Polski. Dnia 6 sierpnia 1948 roku przyjechał do Krakowa.

Po krótkotrwałym wypoczynku w klasztorze krakowskim, gdzie odzyskał siły decyzją o. prowincjała Alojzego Wojnara z 14 stycznia 1949 r. został mianowany rektorem kaplicy Skomielna Czarna należącej do parafii Łętownia i przybył do Skomielnej Czarnej. Prowincjał określił również dokładnie zakres jego działalności i polecił mu budowę kościoła i plebani. O. Remigiusz ochoczo wziął się do pracy. Tak o tych czasach wspominał 6.01.1977 r. w mowie pogrzebowej o. Euzebiusz Kawala: „(…) Jeśli spojrzymy dalej na jego osobę ( tj. o. Remigiusza), to musimy powiedzieć, że był to człowiek, który dbał o chwałę Bożą. Wszak to jego zasługa, że w Skomielnej Czarnej nasza prowincja ma swoją placówkę zakonną, a druga pobliska miejscowość Tenczyn ma opiekę duszpasterską. Jego staraniem został wybudowany w Tenczynie Dom Boży, okazały kościół. Nie szczędził siebie i nie szczędził innych (…)”

W Skomielnej Czarnej najpierw wybrał odpowiednie miejsce pod budowę nowej świątyni. Następnie zaczęto gromadzić materiały budowlane niezbędne do budowy plebani, której projekt wykonał architekt inż. Otto Fedak. W efekcie już 17 października 1949 roku rozpoczęto roboty ziemne, zabiegając także przy aprobacie kardynała Sapiehy o osobną ekspozyturę parafialną w Skomielnej Czarnej. Nie było jednak dane temu niezwykłemu człowiekowi aby dokończył rozpoczętego dzieła. Został bowiem wybrany Prowincjałem Krakowskiej Prowincji Kapucynów (1950-1956).

1957-1959 powrócił na teren powiatu myślenickiego i prowadził budowę domu zakonnego i kaplicy w Tenczynie; 1959-1960 był przełożonym w Gdańsku; 1960-1961 wikarym i katechetą w Pile; 1962-1964 wikarym parafii w Gorzowie Wlkp., a od 1964 do 1967 jej proboszczem; 1967-1973 na stanowisku administratora zajmował się budową domu i kościoła w Tenczynie, zaś od 1973 roku pracował w Wałczu.

Za udział w walkach z hitlerowskim okupantem w latach 1939-1945, dnia 28 lutego 1972 roku, otrzymał od Ministerstwa Obrony Krzyż Walecznych, natomiast Federacja Alianckich Kombatantów w Europie przyznała mu stopień wojskowy kapelana majora. Otrzymał także inne odznaczenia i wyróżnienia wojskowe. Zmarł 5 stycznia 1977 roku w Krakowie Nowej Hucie, przeżywszy 66 lat, w Zakonie 50, w kapłaństwie 43. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Marian Cieślik