Z baletem przez życie

Z baletem przez życie

Balet to najwyższa forma tańca, która kocha się za lekkość, zwinność i technikę, które w połączeniu z muzyką stają się definicją tego gatunku. Najbardziej budujące są chwile kiedy widzisz, że twoja praca przynosi efekty, że dziecko po roku rozkwita, nabiera gibkości, giętkości, chodu baletowego, a to sztuka, która nie udaje się wszystkim

- mówi Galina Koval, która swoją przygodę z baletem zaczynała na Ukrainie skąd pochodzi, a od dziesięciu lat uczy tańca w Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu.

 

Jak Pani zaczęła tańczyć?

Zaczęłam tańczyć u siebie w domu. Ukraina słynie z tego, że jest rozśpiewana i roztańczona. Ze mną był taki przypadek, że poszłam z mamą do filharmonii, na „Jezioro łabędzie” i zobaczyłam, że dziewczyna zostawiła tam pointy. Tak utkwiły mi w pamięci, że postanowiłam pójść na balet. Za pierwsze przyjemne spotkanie z baletem uznaję moment, kiedy nasza pedagog, która w tamtych czasach była sławną artystką, mówiła, że mamy być lekkie, mamy fruwać. To mi zostało, bo taka lekkość mi zaimponowała. Wcześniej tańczyłam taniec towarzyski i gimnastykę sportową, gimnastykę artystyczną, ale z czasem pasja do baletu, do tej lekkości w ruchu okazała się silniejsza. Skończyłam szkołę baletową na Ukrainie, następnie pracowałam w teatrze. Nauka baletu przydała mi się też w Polsce, gdzie od dziesięciu lat uczę tego tańca.

Jak to jest uczyć lekkości o której Pani wspomina?

Ta praca daje wiele satysfakcji. Kiedy kochasz to co robisz, przelewasz na dzieci swoją pasję. Chcę przekazać dzieciom miłość do tańca, do muzyki, żeby biorąc wdech poczuły to co ja czuję, żeby z tych zajęć coś zapamiętały. Możliwe, że na całe życie.

Najbardziej budujące są chwile kiedy widzisz, że twoja praca przynosi postępy, że dziecko przychodzi bez koordynacji, zgarbione, a za rok ta dziewczynka rozkwitła, nabrała gibkości, giętkości, chodu baletowego, a to sztuka która nie udaje się wszystkim. Taniec leczy psychikę. Jak zmarła moja mama to czułam, że naprawdę muszę tańczyć, wtedy zrozumiałam, że chcę uczyć. Prowadziłam zajęcia ze łzami w oczach, ale to taniec dał mi siłę.

Kiedy Pani zaczynała uczyć baletu w Myślenicach było dużo chętnych?

Pierwsze zajęcia prowadziłam na Zarabiu, gdzie przyjeżdżaliśmy z kolegami z Krakowa. Pewnego razu zobaczyłam dom kultury, poczułam że muszę do niego wejść. Kiedy zobaczyłam scenę odpowiednią do występów baletowych, poszłam do pani dyrektor i powiedziałam jej, że chciałabym tu pracować. Dziesięć lat temu dużo dzieci z Myślenic na podobne zajęcia jeździło do Krakowa, później podobne zajęcia zaczęły odbywać się w Sokole. Dzisiaj na moje zajęcia zapisane jest 50 dzieci, które tańczą w 3 grupach. Dla mnie oprócz tańca liczy się nauczenie francuskiej terminologii, żeby dzieci umiały podstawy. Muszą wiedzieć jak nazywa się dany krok, że to jest battement tendu, to jest demi plie, tam jest allonge i tak dalej. Niektóre szkoły tego nie uczą.

Wyszły stąd jakieś uczennice do szkół baletowych?

Na razie z Myślenic nikt nie poszedł. To uda się komuś, kto poświęci się temu na dobre. Żeby móc pochwalić się dyplomem, trzeba pójść do szkoły baletowej w Krakowie i odtańczyć osiem lat. Natomiast niektóre dziewczynki, które uczyłam w Krakowie dzisiaj pracują w teatrze lub w operetce. Jedna uczennica - Ewa Gałka doszła do point, bardzo dobrze na nich stała, bo tego też się uczymy, ale nie poszła dalej. Szkoła baletowa to codzienne wielogodzinne ćwiczenia, oprócz tego taniec ludowy, współczesny, jazz, modern. Taniec to pasja, której trzeba poświęcić się w pełni, to jest bardzo duży wysiłek. Uczę dzieci podstaw, daję im pewną bazę, sposobność do tego, aby pokochały balet, muzykę, zdobyły pewną wiedzę.

Mówi Pani o tańcu jak o miłości… za co kocha się balet?

Za lekkość, za technikę. To najwyższa forma tańca. Oglądając obojętnie jaki balet, czy to „Giselle”, czy „Jezioro łabędzie”, albo „Dziadka do orzechów” widzimy wirtuozkę, obroty tych baletnic, lekkość, zwinność, niesamowitą nieporównywalną technikę. Tancerz baletowy potrafi tak dograć swoim ciałem dramaturgię i obraz łącząc swoje ruchy z muzyką, że dopiero widząc go na scenie czujemy czym jest balet.

Kto się do tego nadaje?

Do tego nadają się wszyscy. Ważne żeby dziewczynka była szczupła, z ładną buzią. Żeby coś sobą wyrażała. Tancerka baletowa musi być przede wszystkim gibka, giętka i mieć koordynację. Wiele dziewczynek rezygnuje, ale te które poczują miłość do tańca zaczynają ćwiczyć.

A chłopcy?

Są, ale tylko w dużych miastach. Był u mnie jeden uczeń - Stanisław Węgrzyn. Dzisiaj tańczy w operze w Monachium. Chłopcy najczęściej grają w piłkę, rzadko interesuje ich taniec. Najpierw muszą chcieć tańczyć, jeśli już się na to zdecydują to najczęściej wybierają taniec ludowy. Dla wielu z nich samo to, że muszą ubrać trykoty jest straszne. Często to bariera nie do przekroczenia. Ale nie można się bać, to jest podstawa żeby widzieć jak pracują stawy, mięśnie. Bardzo bym chciała chłopców na zajęciach, czasem przychodzi dwóch, trzech zaraz się jednak wykruszają. Trenujących można spotkać tylko w dużych miastach w Warszawie, Kielcach, Krakowie. Tam też jest ich niewielu, ale kiedy już tańczą, robią to fantastycznie.

Emilia Ćwierz Emilia Ćwierz Autor artykułu

Uczennica w klasie o profilu humanistycznym. Interesuje ją literatura, historia, kino.