Ze świata sportu do świata biznesu

Ze świata sportu do świata biznesu
Urszula Łętocha-Garbień Fot. Archiwum prywatne

Przez lata nazwisko Urszuli Łętochy było dobrze znane kibicom biegów narciarskich. Pochodząca z Buliny zawodniczka odnosiła w nich sukcesy, a kiedy kariera sportowa dobiegła końca założyła firmę w branży (a jakże!) sportowej. Nazwała ją Sport Dieta Relaks Urszula Łętocha. Jej zdaniem tylko połączenie tych trzech elementów: sportu, diety i relaksu pozwala zachować równowagę i daje gwarancję sukcesu.

„Poprzez swoją pracę chce przekazać pasję do sportu, który pokierował mnie do wyczynu” – tak pisze o sobie w mediach społecznościowych 31-letnia dziś Urszula.

W swoim sportowym CV może pochwalić się wieloma medalami Mistrzostw Polski w narciarstwie biegowym, ale nie tylko, bo odnosiła też sukcesy w zawodach międzynarodowych. Ostatni tytuł zdobyła w 2019 roku i był to tytuł wicemistrzyni Polski. Na podium ustąpiła miejsca jedynie Justynie Kowalczyk.

Półtora roku później założyła firmę. - Kariera sportowa kiedyś się kończy, a życie trwa i trzeba w nim coś robić, a że od dziecka byłam w sporcie, moje studia były związane ze sportem chciałam, aby moja praca była związana ze sportem – mówi Urszula dziś nosząca podwójne nazwisko Łętocha-Garbień.

Mając trzy dyplomy AWF, w tym licencjat ze sportu oraz dwa dyplomy ukończenia studiów magisterskich: zarządzanie w organizacjach sportowych i turystycznych oraz trener osobisty z dietetyką sportową, postanowiła zostać właśnie trenerem osobistym, który oprócz tego, że czuwa nad przebiegiem treningu, jeśli trzeba sporządza indywidulany jadłospis i udziela konsultacji żywieniowych.

Dziś mówi, że jest przykładem na to, że trzeba słuchać swojej intuicji i podążać za celem oraz nie bać się stawiać na swój rozwój.

- Pamiętam, jak wybierałam kierunki studiów, niektórzy dziwili się i mówili „po co ci to?”, „ co będziesz po tym robić?”, „trener na pewno mało zarabia…” A tu proszę! Aktywność fizyczna niespodziewanie, szczególnie w czasie pandemii i po niej, awansowała i zaczęła być bardzo ważna nie tylko dla sportowców, ale także dla wielu ludzi niezwiązanych ze sportem, którym zaczęło zależeć na tym, żeby być w dobrej formie, poprawić wydolność, wytrzymałość itd.

Od planów przeszła do działania.

- Wiedząc już, że chcę założyć firmę natrafiłam na informację, że za pośrednictwem LGD Między Dalinem a Gościbia, mogę ubiegać się o dofinansowanie. Wymagało to trochę zachodu, bo napisania biznesplanu i przedstawienia różnych dokumentów, m.in. potwierdzających uprawienia i kwalifikacje, ale udało się – mówi Urszula. I dodaje: - Proces ten nie był łatwy także dlatego, że trzeba było znaleźć sposób na siebie, na to jak wyróżnić się na rynku, na którym trenerów zaczęło bardzo szybko przybywać i wciąż przybywa. Postawiłam na biegówki i na to, że można ze mną trenować nie tylko w siłowni lub sali, bo uczę też od podstaw jazdy i elementów poruszania się na biegówkach. Stąd zresztą obecność biegacza w logo firmy. Pandemia paradoksalnie stała się tu moim sprzymierzeńcem także dlatego, bo zmieniła też to, że ludzie zaczęli chętnie spędzać czas na zewnątrz, zaczęli wychodzić do lasów, dbać o aktywność także na świeżym powietrzu. Pamiętam, że kiedy jeszcze jako zawodniczka czy to będąc w klubie czy w kadrze, wychodziłam na trening do lasu, ludzie na mój widok prawie że pukali się w głowę myśląc pewnie „chyba nie ma co robić w domu, skoro biega po lesie”. Dziś w lesie można spotkać wielu biegaczy i rowerzystów oraz osoby maszerujące z kijkami. I nikogo ten widok nie dziwi.

Pod jej okiem można trenować indywidualnie albo w grupie. Z klientami indywidualnymi umawia się w siłowni, zaś zajęcia grupowe organizuje w salach i halach gimnastycznych, które w tym celu wynajmuje. Działa w miejscowościach wiejskich na terenie gminy Myślenice i kilku innych w tym powiecie i sąsiednim. - Działam mobilnie, nie stacjonarnie. Można powiedzieć, że to ja docieram do klientów, a nie oni do mnie. Może kiedyś osiądę w jednym miejscu, ale na razie wybieram taki system pracy. Choć wymaga on ode mniej dojazdów i dobrej organizacji, bo wszędzie zajęcia z reguły odbywają się wieczorami, to jednak pozwala mi docierać do większej liczby potencjalnych klientów. Przy tym wszystkim lubię być w ruchu, lubię tę zmienność, to, że każdy dzień jest inny. Chyba nie dla mnie praca biurowa, nie wytrzymałabym ośmiu godzin w jednym miejscu – śmieje się Urszula.

Jak dodaje, choć nie zakładała z góry kto będzie jej klientem jeśli chodzi o płeć to życie pokazało, że są to kobiety. - One dominują na zajęciach grupowych, choć w jednej z grup mam jednego „rodzynka”, który jest z nami już od trzech lat. Podopiecznych najczęściej sprowadza chęć schudnięcia, wzmocnienia ciała, albo poprawy kondycji – mówi i dodaje: - To co robię to trening funkcjonalny, nie aerobik, ani fitness. U mnie nie ma elementów tańca, nie używam np. stepów. Za to każdy może wybrać bardziej odpowiednią dla siebie wersję ćwiczeń: łatwiejszą lub trudniejszą. Daję wybór, żeby jednych nie znudzić zbyt łatwymi ćwiczeniami, a drugich nie zniechęcić zbyt trudnymi.

Wśród opinii internautów można znaleźć m.in. taką, że Ula jest trenerem „z podejściem nawet do najbardziej opornych. Potrafi wszystko wyjaśnić bardzo zrozumiale, zmotywować do ćwiczeń i wesprzeć”.

Jej samej największą satysfakcję przynoszą postępy podopiecznych i to jak ci się zmieniają zarówno pod kątem sprawności, motoryki, jak i wyglądu i samopoczucia. Jak mówi, drogą do sukcesu są przede wszystkim samodyscyplina i cierpliwość poparte systematycznym treningiem, a najlepiej aktywnością fizyczną, która daje nam największą przyjemność i satysfakcję.

- Cieszy mnie to, że mam wielu klientów, którzy są ze mną od początku. Tak samo jak cieszy mnie, kiedy ci, którzy z jakiś powodów zrezygnowali z treningów po jakimś czasie wracają do mnie, mówiąc, że brakowało im treningów, ruchu – mówi Urszula.