65 lat oddał kulturze i Myślenicom
W styczniu 1960 roku w Myślenicach pojawił się człowiek, który jak miało się okazać, niezwykle zasłużył się dla kultury naszego miasta i całego regionu. Tym człowiekiem jest Jan Koczwara, emerytowany dyrektor myślenickiego, a wcześniej powiatowego, ośrodka kultury. Jako, że właśnie minęło 65 lat od chwili, kiedy zaczął tu pracę, jubileusz ten uczczono benefisem.
Licznie przybyli na benefis goście dawali jubilatowi dowody uznania i wdzięczności. Łukasz Antkiewicz, obecny dyrektor MOKIS, dziękował za ogromne zaangażowanie w rozwój tej instytucji, która stała się ważną, a nawet najważniejszą instytucją kultury nie tylko w mieście, ale w regionie. Tomasz Pawlak, zastępca dyrektora MOKIS, dziękował jubilatowi za to, że ten był współtwórcą Zespołu Pieśni i Tańca „Ziemia Myślenicka” i już teraz zaprosił na czerwcowy koncert „Ziemi…”, który w całości dedykowany będzie właśnie panu Janowi.
Robert Bylica, zastępca burmistrza Myślenic wręczył jubilatowi list gratulacyjny od burmistrza Jarosława Szlachetki, dziękując mu przy tym za lata pracy w kulturze, przygotował też specjalnie na tę okazję czterowiersz o jubilacie, który zaprezentował.
Dorota Ruśkowska dziękowała za to, że nie tylko jej, ale wszystkim tym, którzy jako młodzi ludzie przychodzili do kierowanego przez niego ośrodka kultury odkrywać i szlifować swoje talenty, „dał potencjał wiary w siebie”.
Agnieszka Kazanecka-Bylica, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Myślenicach mówiła zaś o tym, że pan Jan nie tylko zawsze pamięta o wszystkich światach w roku, w tym też takich jak Dzień Kobiet i Dzień Bibliotekarza, ale też jest pierwszym, który osobiście składa życzenia z ich okazji.
W kolejce z życzeniami stanęli jeszcze m.in. Magdalena Gorzelany-Dziadkowiec, radna miejska i Teresa Nalepa, emerytowana dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Jubilat dziękując wszystkim za przybycie i za dobre słowa, wspomniał tytuł przeboju Ireny Santor „Powrócisz tu”, był to bowiem dla niego sentymentalny powrót do miejsca, w którym zaczął swoją pracę jako instruktor, aby w końcu na długie lata, bo aż do roku 2003, zostać jego dyrektorem. A było to tak…
Był świeżo upieczonym absolwentem Państwowego Liceum Kulturalno-Oświatowego w Krakowie (ukończył je w czerwcu 1959 roku), kiedy dzięki wstawiennictwu dyrektora tejże szkoły Jana Malca, dostał etat w Powiatowym Domu Kultury w Myślenicach. Jego wdzięczność dla dyrektora była tym większa, że ten, aby przedstawić mu ową ofertę pracy, pofatygował się aż do Tarnowa, i to na dodatek w… Sylwestra.
Właśnie w Tarnowie, w Zakładowym Domu Kultury Tamel, 18-letni Jan dostał swoją pierwszą pracę, tyle, że było to jedynie pół etatu z pensją tak skromną, że pozwalała mu jedynie opłacić pokój i obiady.
- Prof. Malec zwracając się do mnie „Panie kolego” powiedział, że jest praca w Myślenicach i jeśli jestem zainteresowany to 3 stycznia mam się zgłosić do pani Dubowskiej. Oczywiście byłem zainteresowany – wspomina pan Jan.
W pierwszym okresie spędzał w pracy nie tylko całe dnie, ale i całe noce, a to dlatego, że nie miał gdzie mieszkać, spał więc pod piecem kaflowym w sekretariacie Powiatowego Domu Kultury, który wówczas mieścił się przy ulicy Reja 5. Te kłopoty lokalowe stały się przyczynkiem do tego, że w Myślenicach, oprócz pracy, znalazł swoją drugą rodzinę. Tak bowiem mówi o Helenie i Leonie Nowocieniach, starszym małżeństwie, które zaoferowało mu dach nad głową. Z czasem połączyła ich tak silna więź, że oni zaczęli go traktować jak swojego syna, a on ich jak swoich przybranych rodziców, a właściwie dziadków i tak na ich prośbę się do nich zwracał: „babciu” i „dziadku”. Od prawdziwej rodziny dzieliły go setki kilometrów, rodzice mieszkali bowiem w Nowym Miasteczku pod Nową Solą. Podróż pociągiem tam zajmowała wówczas kilkanaście godzin, a sześciodniowy tydzień pracy powodował, że odwiedzał ich tylko od święta.
Nowy instruktor świetlicowy z miejsca z pasją oddał się swojej pracy organizując m.in. Koło Młodych Plastyków, a jego starania dwa lata później zostały docenione awansem na instruktora ds. plastycznych. Wtedy też zapoczątkował działanie Salonu Plastyki Amatorskiej, w którym swoje prace prezentował m.in. Wojciech Giza, wówczas jeszcze mało znany, a potem nie tylko szeroko znany, ale też ceniony malarz. Po kolejnych trzech latach dostał propozycję objęcia funkcji kierownika Powiatowego Domu Kultury. – Miałem ledwie 24 lata, byłem przybyszem z zewnątrz, byłem więc tą propozycją ogromnie zaskoczony – mówi. Z czasem z kierownika stał się dyrektorem, najpierw tego właśnie Powiatowego Domu Kultury, przemianowanego potem na Miejski Dom Kultury, a potem na Myślenicki Ośrodek Kultury.
Zafascynowany samorodną twórczością ludową, pieszo i PKS-em przemierzał ziemię myślenicką w poszukiwaniu twórców: malarzy i rzeźbiarzy, ale też: garncarzy, których wielu było w Skomielnej Białej, koronczarek i hafciarek, w które szczególnie bogate były okolice Wiśniowej, bibułczarek, których najwięcej było w Tokarni i Skomielnej Czarnej oraz wytwórców drewnianych zabawek, których z kolei nie brakowało w Osieczanach, Porębie i Trzemeśni.
- Spotykałem naprawdę pięknych ludzi – mówi.
To z myślą o nich i dla nich w 1967 roku powołał do życia Myślenicki Klub Twórczości Ludowej i Amatorskiej, który działał nieprzerwanie do 2003 roku, a w szczytowym momencie skupiał ponad 120 osób. Klub oferował swoim członkom regularne spotkania, w programie których były m.in. wernisaże, prelekcje i spotkania z profesjonalnymi artystami oraz konsultacje ze specjalistami z każdej z dziedzin sztuki. Jako dobrych duchów tej inicjatywy, a nawet jej współtwórców wymienia prof. Romana Reinfussa i dr Włodzimierza Hodysa.
Pod koniec lat 60-tych kierowany przez Jana Koczwarę ośrodek zapoczątkował tzw. Estradę folkloru, która działała przez ponad trzy dekady i gościła zespoły folklorystyczne z Polski i zagranicy, w tym tak odległych stron świata jak Kanada i Senegal. Niezależnie od niej Myślenice nawiązały współpracę z Międzynarodowym Festiwalem Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem, dzięki której koncerty odbywały się także tutaj.
W roku 1970 Jan Koczwara zapoczątkował swój kolejny autorski projekt organizując pierwszą (z trzydziestu dwóch!) edycję konkursu pod nazwą „Kwiaty Tokarni-Kwiaty Polskie”. Konkurs miał zasięg ogólnopolski, ale wystawy będące jego pokłosiem docierały nawet poza granice Polski, m.in. do Szwecji, Finlandii, Niemiec i Francji, a prezentowane na nich bibułkowe kwiaty wszędzie tam robiły furorę, szczególnie, kiedy oglądający dowiadywali się, że to nie dzieło maszyny, ale ludzkich rąk. – Nadal mam w pamięci to jaki zachwyt w różnych zakątkach Polski i zagranicą budziły te bibułkowe kwiaty stworzone rękami lokalnych artystek. Bez wątpienia była to nasza eksportowa wizytówka kulturalna i artystyczna, dlatego do dziś żałuję, że impreza ta została zawieszona i nie jest kontynuowana – mówi pan Jan.
Pomysłów i inicjatywy mu nie brakowało. W połowie lat 70-tych zapoczątkował Karnawał po staropolsku i organizował go do roku 1999. Wielu myśleniczan (i nie tylko myśleniczan) do dziś pamięta uliczne parady karnawałowych przebierańców, a część z nich sama brała w nich udział. Muzeum Niepodległości w Myślenicach podaje, że myślenicki Karnawał po staropolsku „znany był na całą Polskę, a usłyszeć o nim można było w rozgłośniach radiowych oraz przeczytać w krajowej prasie”.
Paradzie towarzyszyły konkursy m.in. na najlepsze przebranie, wybory króla i królowej myślenickiego karnawału, a całość wieńczył bal w ośrodku kultury. Warto w tym miejscu dodać, że w latach 70-tych ruszyła budowa nowej siedziby ośrodka kultury, w której mieści się on do dziś. Przeprowadzka miała miejsce w roku 1980.
Lata 80-te to nie tylko kontynuacja wspomnianych wyżej wydarzeń, bo przyniosły coś zupełnie nowego. To właśnie wtedy Jan Koczwara, prof. Henryk Duda i Józef Romek, przy wsparciu ówczesnego naczelnika miasta Stanisława Kota, założyli Zespół Pieśni i Tańca „Ziemia Myślenicka”. Ich dzieło trwa do dziś i skupia obecnie ponad 200 osób.
Także w latach 80-tych urodzony we Francji Jan Koczwara zainicjował cykl wydarzeń popularyzujących kulturę i sztukę francuską pod wspólną nazwą „Barwy Francji”, któremu patronował konsul generalny Francji w Polsce.
Ostatnia dekada XX wieku to początek kilku nowych projektów pana Jana. To właśnie wtedy zapoczątkowany został Myślenicki Festiwal Pieśni Chóralnej „Kolędy i pastorałki”, który w miniony weekend świętował swoje 30-lecie. Także wtedy wymyślił i po raz pierwszy zorganizował Festiwal „Anioły”.
Pomysł tego festiwalu został doceniony podczas ogólnopolskiej giełdy inicjatyw kulturalnych w Mysłowicach, gdzie zdobył za niego pierwsze miejsce.
- Odbyło się pięć edycji festiwalu, które objęły w sumie 265 imprez rozmaitego zasięgu – mówi.
Ta pamięć i skrupulatność są znamienne. Pan Jan do dziś ma zeszyty z opisami wszystkich wydarzeń, jakie przez te dekady miały miejsce w ośrodku kultury. I to nie wszystko, bo z równą pieczołowitością, z jaką prowadził te zapiski, od lat gromadzi i archiwizuje różne materiały (fotografie, ulotki, plakaty, artykuły itd.) dotyczące kultury ziemi myślenickiej. Cześć swoich zbiorów przekazał już różnym instytucjom, a o pozostałą część nadal troszczy się sam mając nadzieję, że kiedyś ta spuścizna nie zostanie zaprzepaszczona.
- Mam przeświadczenie, że to się kiedyś komuś przyda, żeby dowiedzieć się czegoś o kulturze naszego regionu, albo żeby wspomnieć tych, którzy ją tworzyli – mówi.
Ta nietuzinkowa postać to także zapalony kolekcjoner. Chyba najbardziej znana z jego kolekcji – kolekcja aniołów liczy już ponad 1300 obiektów, a kolekcjonuje jeszcze m.in.: płyty gramofonowe, plakaty estradowe, plakaty lokali gastronomicznych i klubów muzycznych całej Polski, a także jadłospisy (może się pochwalić m.in. kartami dań z transatlantyka Batory).
Fragmenty swoich zbiorów regularnie prezentuje w zaprzyjaźnionej restauracji „Na Stradomiu” w cyklu „Kolekcje małe i duże”. Fragment anielskiej kolekcji można obecnie oglądać we foyer Myślenickiego Ośrodka Kultury i Sportu na wystawie „Dom pod Aniołami”.
Podziękowania
Wszystkim, którzy przez sześćdziesiąt pięć lat mojej obecności w kulturze Myślenic i tutejszego regionu, swoją wiedzą i doświadczeniem, autorytetem, życzliwością i szczerością swego serca wspierali i dodawali mi skrzydeł wspomagając w codziennym trudzie tworzenia, modelowania i upiększania kultury mego miasta i mego regionu najpiękniej i najserdeczniej dziękuję. Dziękuję… wszelako pamiętając, że… „Piękna jest Warszawa, piękniejszy Kraków, ale najpiękniejsze w świecie Myślenice przecie…”
Jan Koczwara