Michał Biedrawa - Dzika przyroda uchwycona w obiektywie aparatu
Z zawodu operator maszyn, z wykształcenia technik agroturystyki, z zamiłowania fotograf portretowy i przyrodniczy. Efekty jego pasji możemy oglądać na profilu facebookowym i instagramowym. Fotografią przyrodniczą na profesjonalnym poziomie zajmuje się od 2020 roku i najnowszym jej owocem jest przepiękny kalendarz w klimacie tych jakie znamy u Adama Wajraka.
Jakie były okoliczności złapania przez Ciebie bakcyla fotograficzno- przyrodniczego? Przyrodą interesowałeś się „od zawsze”?
Przyroda ciekawiła mnie odkąd pamiętam. Już jako dziecko uwielbiałem filmy przyrodnicze z niezastąpionym głosem Krystyny Czubówny. Podobnie było z fotografią, która od kilkunastu lat była mi bliska. Lecz bardziej na zasadzie hobby. Dopiero jak połączyłem te dwie rzeczy to poczułem, że to jest to. Nie przypuszczałem jednak, że to zainteresowanie zmieni się w pasję, która stanie się tak wielką częścią mojego życia.
Przy pierwszym wyjściu w teren bardziej przydaje się wiedza o obsługiwaniu aparatu czy też studia na temat zachowania zwierząt i ewentualnych miejsc, gdzie mogą się pojawić?
Chyba wszystko po trochę. Musimy znać możliwości swojego sprzętu, trzeba być rozeznanym w danym terenie, czy posiadać minimalną wiedzę na temat gatunku, który chcemy uwiecznić na fotografiach. Ale to są rzeczy, które jesteśmy w stanie z czasem wypracować.
Długo przygotowujesz się merytorycznie do takich eskapad czy zdarza Ci się iść „na spontan”? Stawiasz sobie zawsze jakiś cel, który chciałbyś sfotografować?
Początki były raczej „na spontana”. Na zasadzie: co się trafi, to będzie. Zdjęcia robiłem podczas spacerów i niestety ptaki, czy inne zwierzęta nie dają się zbliżyć do siebie na zadowalającą odległość, przez co rezultaty takich polowań były dalekie od tego, czego oczekiwałem. Dopiero trzeba było nauczyć się cierpliwości, bo ona jest chyba najważniejsza w fotografii przyrodniczej. Trzeba cierpliwie czekać aż to zwierzęta podejdą czy podlecą przed obiektyw. Natomiast jak nasz „model” zbliży się wystarczająco, to efekt jest zdecydowanie lepszy niż z podchodu. Oczywiście teraz już bardziej „profesjonalnie” przygotowuję się do wypraw i idąc w teren staram się iść w konkretnym celu. Wymaga to wcześniej obserwacji danego gatunku, jego terytorium, zachowania itp.
Co uznałbyś za najbardziej ekscytujące w swojej pasji ? Obcowanie z dziką przyrodą, uchwycenie jej na zdjęciu, czy też możliwość prezentacji efektów tych wypraw jakiemuś szerszemu ogółowi?
Zdecydowanie najlepsze, przynajmniej dla mnie w fotografii przyrodniczej jest przebywanie na łonie natury i obserwacja jej z najbliższej, możliwej odległości. Nie zawsze podczas wyprawy uda się zrobić wymarzone zdjęcia, a często wraca się bez niczego, natomiast każdy wypad w teren to nowe doświadczenie, które procentuje w przyszłości. I tym bardziej cieszy, gdy w końcu po iluś próbach uda się zrobić takie zdjęcie, jakie sobie zaplanowałem. Oczywiście też cieszy to, gdy zdjęcia mają pozytywny odbiór, bo to taka nagroda za cały wysiłek, który wkłada się w pracę nad zdjęciami.
Na Twoim profilu facebookowym od jakiegoś czasu zaczęło dominować ptactwo. Porzuciłeś już definitywnie nielatających przedstawicieli fauny?
Nie porzuciłem. Staram się zarówno fotografować ptaki, ssaki jak i owady. Ale na pewno ptaki zajmują szczególne miejsce. Od nich zaczęła się moja przygoda z fotografią przyrodniczą. Różnorodność gatunków też sprawia, że ptasi świat wydaje się ciekawszy. Dzięki migracji ptaków możemy w rożnych okresach obserwować całkiem inne ptaki. Zimą przylatują do nas ptaki z północy, których nie zobaczymy na wiosnę, czy latem i na odwrót. Oczywiście są też gatunki, które możemy podziwiać cały rok, a coraz cieplejsze zimy sprawiają, że ich liczba się zwiększa.
Na profilu facebookowm można zobaczyć film (czy nawet filmy), na którym uchwyciłeś niedźwiedzia brunatnego i wyglądało na to, że filmujesz z dosyć bliskiej odległości. Aż się prosi zadać pytanie w stylu Mariusza Szczygła, gdy prowadził „Na każdy temat”. Nie bałeś się? Co na to rodzina i znajomi?
Myślę, że bać, to się nie bałem. Byliśmy razem z Tomkiem Chlebdą w profesjonalnie przygotowanej czatowni, więc teoretycznie było bezpiecznie. Natomiast przebywanie 30-40 metrów od największego drapieżnika na naszym kontynencie potrafi wywołać silne emocje. Spędziliśmy w Bieszczadzkim lesie kilkanaście godzin. W tym całą noc. Przez ten czas udało nam się zobaczyć i sfotografować dwa niedźwiedzie brunatne. Pierwszy pojawił się już chyba po dwóch godzinach zasiadki koło 17.00. Był to młody osobnik. Przeszedł parę metrów od naszych obiektywów zwabiony zapachem padliny. Co chwilę stawał na tylnych łapach w celu zlokalizowania swojej kolacji. Jego rozmiary jednak nie zrobiły efektu wow. Dopiero drugi niedźwiedź, który pokazał się niedługo przed zmrokiem zrobił na nas ogromne wrażenie. Była to dorosła samica, nie wiem ile mogła ważyć, ale była całkiem sporych rozmiarów. Jednak musieliśmy opanować emocje i starać się zrobić jak najlepsze zdjęcia. Warunki z każdą minutą były coraz gorsze z racji zapadających ciemności. Wtedy też pomyślałem o nagraniu kilku filmików, które można zobaczyć na moim Facebooku. Nie wiem ile trwało to spotkanie, bo czas jakby zatrzymał się w miejscu. Dopiero, gdy niedźwiedź wszedł do pobliskiego lasu i straciliśmy go z pola widzenia poczułem, że ręce mi się trzęsą, a serce jakby trochę szybciej bije.
Na jeszcze innym filmiku widać jak jesteś zamaskowany jak człowiek-krzak albo człowiek-drzewo. To jest standardowe wyposażenie fotografa chcącego uchwycić przyrodę czy jakiś Twój wynalazek?
Siatki maskujące, czy strój maskujący to podstawowe wyposażenie fotografa przyrodnika. To taki kamuflaż. Chodzi o to, by rozmyć sylwetkę tak, żeby ptaki, czy inne zwierzęta nie widziały w nas człowieka, tylko element naturalnego otoczenia. Ważne też jest zasłonięcie jasnych części ciała jak twarz czy dłonie. Stawia się też często prowizoryczne budowle zwane czatowniami, w których można się schować i z ukrycia fotografować.
W trakcie kultywowania swojej pasji Twoja wiedza o fotografowanych ptakach wzrosła na tyle, że rozpoznajesz je bez problemu w czasie swoich wypraw, czy też podpierasz się czasem jakąś aplikacją albo atlasem?
Na pewno w przeciągu ostatnich paru lat ta wiedza bardzo się powiększyła. Jednak wiem, że jeszcze dużo nauki przede mną. Oczywiście korzystam z atlasów, przewodników, czy internetu, żeby zidentyfikować gatunki, co do których nie mam pewności. A jak już wszystko zawodzi to nieoceniona jest ornitologiczna wiedza i pomoc Michała Barana, któremu od czasu do czasu podsyłam zdjęcia w celu identyfikacji.
Gatunek ptaka oraz jakieś nielatające zwierzę, które udało Ci się „upolować” na zdjęciu i jesteś z tego powodu szczególnie dumny?
Pierwsze takie spotkanie, które przychodzi mi do głowy miało miejsce w Dolinie Baryczy. Podczas porannego spaceru razem z siostrą natknęliśmy się na puchacza. Największa sowa świata dosłownie poderwała się nam spod nóg spłoszona przez psa, który z nami wtedy spacerował. W Polsce populację puchacza szacuje się na ok 300 par lęgowych, więc szczęście mieliśmy niesamowite. Udało się wtedy zrobić tylko kilka zdjęć dokumentacyjnych. Z nie ptasich przygód ciekawym doświadczeniem było zobaczyć i uwiecznić na fotografii stado dziko żyjących żubrów w lasach Baligrodzkich. Jednak ptak, którego udało się sfotografować i jestem szczególnie dumny to dość pospolity gatunek. Gil, bo o nim mówię jest stałym bywalcem zimowych karmników. Ten jednak był wyjątkowy. Na przełomie 23/24 roku do karmnika przylatywał osobnik, który wykazywał cechy rzadkiego zjawiska gynandromorfizmu. Polega ono na jednoczesnym występowaniu cech męskich i żeńskich w jednym organizmie. Była to zaledwie druga obserwacja ptaka z taką anomalią genetyczną w Polsce. W 2022 roku w Wielkopolsce stwierdzono gynandromorficzną wąsatkę.
Podróże bliższe i dalsze. Jakie rejony w Małopolsce oraz całej Polsce są Twoimi ulubionymi destynacjami pod kątem bezkrwawych łowów z aparatem?
Z racji tego, że trzeba w tygodniu chodzić do pracy, to w większości są to wyprawy w najbliższej okolicy. Na szczęście mamy dookoła ciekawe tereny. Jest mnóstwo lasów, w których można spotkać kilka gatunków sów m.in. Puszczyka Uralskiego i Zwyczajnego, Sóweczkę, Uszatkę. W Gorczańskim Parku Narodowym występuje głuszec, dzięcioł trójpalczasty i białogrzbiety. Blisko jest zbiornik Dobczycki, który przyciąga mnóstwo ptaków. Łączna liczba zaobserwowanych gatunków na zbiorniku i w jego najbliższej okolicy to ponad 240. Pełną listę można zobaczyć na stronie ptakoluby.pl. Często bywam też na stawach Zatorskich w Dolinie Karpia, ponieważ w okolicy mam rodzinę. W tym przypadku przy okazji odwiedzin mogę na kilka godzin zniknąć na stawach. Wyprawy fotograficzne w dalsze rejony Polski też się zdarzają. Są to jednak krótkie wypady jak w przypadku bieszczadzkich niedźwiedzi, czy warsztatów Poland Wildlife w Gostynińsko-Włoclawskim Parku Krajobrazowym, gdzie fotografowaliśmy największego ptaka drapieżnego w Polsce czyli bielika.
Jak trafiłeś do myślenickich Ptakolubów i co Twoim zdaniem sprawia, że to tak liczna społeczność?
Na pierwsze spotkanie dopiero co tworzącej się grupy Ptakolubów zaprosili mnie pomysłodawcy jej założenia czyli Michał Baran i Paweł Śledziowski. Z Pawłem osobiście poznałem się podczas jednego ze spacerów w okolicy zbiornika Dobczyckiego. Z Michałem znałem się tylko internetowo. Pamiętam, że na tym spotkaniu było tylko kilka osób. Później po założeniu profilu na Facebooku i strony internetowej, społeczność Ptakolubów szybko się powiększyła. W klubie organizowane są ciekawe spotkania, wykłady, lub wycieczki terenowe. A na facebookowym profilu każdy może udostępnić swoje obserwacje. Myślę, że każdy kto chociaż trochę interesuje się ornitologią, lub chce zdobyć jakąś wiedzę na ten temat znajdzie w Ptakolubach coś dla siebie.
Wymień trzy gatunki ptaków i powiedz co czyni je takimi interesującymi?
Ciężko wybrać tylko trzy gatunki, bo do wielu mam sentyment. Na pewno w trójce umieścił bym zimorodka, którego możemy częściej usłyszeć niż zobaczyć spędzając czas nad Rabą, bądź zalewem Dobczyckim. Pomarańczowo-niebiesko-turkusowe ubarwienie zimorodka czyni go jednym z najpiękniejszych ptaków , które możemy obserwować w Polsce. Jakąś magię w sobie mają też wszystkie sowy, które udało mi się do tej pory spotkać. Trzecim i mniej oczywistym gatunkiem jest najpiękniejszy z naszych słowików podróżniczek. Co rok początkiem kwietnia w okresie przylotów przemierzam rozległe Zatorskie trzcinowiska w jego poszukiwaniu.
Jak zacząć przygodę z fotografią przyrodniczą? Co polecałbyś komuś, kto chce iść Twoim śladem?
Na początku musimy dobrać odpowiedni sprzęt do takiego rodzaju fotografii jaki chcemy wykonywać. Ciężko o coś uniwersalnego, bo inny obiektyw będziemy potrzebować do fotografii krajobrazu, inny do makrofotografii, a jeszcze inny do zdjęć ptaków i ssaków. Tutaj pomocą służą różne fora internetowe, czy grupy tematyczne na Facebooku. W internecie można znaleźć w rozsądnych pieniądzach używane aparaty i obiektywy, które sprawdzą się na początku fotograficznej przygody. Jeśli mamy już swój wymarzony aparat musimy nauczyć się go dobrze obsługiwać, żeby znać jego możliwości i ograniczenia. Tak, by podczas fotografowania nic nas nie zaskoczyło. Później przychodzi praktyka. Ja na początku fotografowałem ptaki, które było najłatwiej spotkać i te najbardziej przyzwyczajone do ludzi. Aż z czasem zacząłem stawiać sobie coraz większe wyzwania. Dobrze też jest poznać ludzi o podobnych zainteresowaniach, wspólne wyjścia w teren pomogą nam nabrać potrzebnego doświadczenia.
Jesteś autorem pięknego kalendarza z fotografiami ptaków. Czy oprócz spełnienia walorów czysto estetycznych stawiałeś sobie jakiś cel tworząc ten kalendarz?
Kalendarze z własnymi fotografiami tworzę od trzech lat. Do tej pory robiłem je w formie prezentu dla rodziny i znajomych. Jednak dostawałem coraz więcej pytań o możliwość nabycia takiego kalendarza. W tym roku zmobilizowałem się, żeby udostępnić go większej ilości obserwujących na Facebooku i Instagramie. Przy wyborze zdjęć oprócz ich jakości chciałem oddać klimat danego miesiąca.
Zaraziłeś swoją pasją najbliższych członków rodziny?
Nie musiałem zarażać. Uwielbiamy aktywny wypoczynek. W Polsce jest wiele pięknych przyrodniczo miejsc. Jest też oczywiście kilka moich ulubionych. Każde wakacje i długie weekendy staramy się spędzać na wyjazdach rodzinnych w różne zakątki Polski. Podczas takich wyjazdów po klasycznym zwiedzaniu zabytków itp. zawsze poświęcamy czas na przebywanie na łonie natury, w parkach narodowych, krajobrazowych, rezerwatach przyrody. Często celem naszych podróży są mniej komercyjne kierunki, w których można odnaleźć ciszę i spokój.
Dużym wyzwaniem jest dla Ciebie takie zorganizowanie sobie pasji, żeby nie kolidowała z pracą?
Staram się każdą wolną chwilę wykorzystać na wyjście w teren. Oczywiście trzeba też podzielić ten czas na rodzinę i obowiązki domowe, ale wszystko udaje się tak zgrać, żeby każdy był zadowolony. Pracuje w systemie trzyzmianowym, więc każdy tydzień wygląda u mnie inaczej, ale wbrew pozorom nie mam problemu by połączyć pasję do fotografii z pracą.
Znajdujesz jeszcze czas na inne zainteresowania?
Jak najbardziej jest też czas na dobry film, serial czy ciekawy mecz.
Na koniec pytanie spoza kanonu. Identyfikuje Cię jako kibica Barcy. Czy uważasz, że pod wodzą Flicka „Blaugrana” może w tym sezonie „pozamiatać”, tak jak w 2015 roku?
Kibicem Barcelony jestem od dziewiątego roku życia, więc na długo przed tym, gdy wziąłem w ręce swój pierwszy aparat. Przez mgłę pamiętam bramkę Ronalda Koemana w finale Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych, bo nie była to jeszcze Liga Mistrzów jaką znamy dzisiaj. Oczywiście mam nadzieję, że Duma Katalonii po ostatnich zawirowaniach sportowo-ekonomicznych wróci na szczyt tam, gdzie jest jej miejsce. Tym bardziej cieszy, że o sile zespołu stanowi nasz rodak Robert Lewandowski. A wygranie Ligi Mistrzów i Złota Piłka byłaby dla niego idealnym zwieńczeniem pięknej kariery
Czego Ci życzyć w kontekście fotograficznym i nie tylko?
Szczęścia, bo wytrwałości na pewno nie zabraknie.
rozmawiał Rafał Podmokły