Bakutil – trio, które ro(c)kuje na przyszłość
Hasło „ludzie z pasją” utożsamiają jak mało kto, bo miłość do muzyki, jaka w nich rozgorzała mniej więcej cztery dekady temu, nic a nic się nie wypaliła. Co więcej, być może właśnie teraz dopiero znajduje pełne ujście. Bakutil funkcjonuje z pewnymi przerwami od ośmiu lat, nagrał w tym czasie dwie płyty - „Oni niosą...” (2016) oraz „Genetyka” (2019) i wkrótce zaprezentuje światu swoje kolejne dzieło. Czego się po nim spodziewać? Pewnie kolejnej wycieczki do krainy muzyki rockowej, trudnej do zdefiniowania i zaszufladkowania. Raz ciężkiej jak ołów, raz lekkiej jak portfel pod koniec miesiąca, ale zawsze z ciekawym tekstem i wokalem odbiegającym od rockowej sztampy. Czy to będzie ich „Czarny Album”? Występ w Granym Poniedziałku wskazuje, że tak może się stać. Poznajcie ich.
Jak przedstawilibyście Bakutil komuś, kto jeszcze nie słyszał waszej muzyki?
Krzysztof Michalec (perkusja): Bakutil to zespół grający muzykę rockowo-alternatywną z elementami metalu, która uwydatnia i podkreśla treści tekstów o tematyce różnorodnej.
Jacek Miśko (gitara i wokal): Bakutil i jego muzyka to różnorodność, która może przyprawić o zawrót głowy i spowodować u słuchacza skrajny brak konsekwencji, ale ostatnio idzie w jednym, stałym kierunku. Słusznym kierunku.
Moja pierwsza gitara i pierwszy impuls, gdy poczułem, że rock to moja muzyka ...
Krzysztof Michalec: Pierwszą perkusję kupiłem w wieku szesnastu lat, była to biała Amati z odblaskowymi wpadającymi w złoty kolor cętkami i za cholerę nie pasowała do muzyki metalowej, którą grałem z moim zespołem. Co ciekawe kupiłem ją w sklepie z artykułami gospodarczymi w Tokarni (takie to czasy były).
Jacek Miśko: Moja pierwsza gitara to jakiś badziew, pudło ze sklepu meblowego... Dramat. Wyjątkowo zniechęciło mnie do grania na jakiejkolwiek gitarze. Ja zresztą nie czuję się gitarzystą... Muzyka rockowa zawsze wywołuje u mnie dreszcz, ale nie są mi obce inne gatunki muzyczne.
Grzegorz Bobowski (gitara basowa): Pierwsza basówka Luna 22 firmy Defil zakupiona przez kolegę w sklepie zabawkowym w Mszanie Górnej. Kolejna to Langowski z Tczewa, później Peavey T20, a od 30 lat Nexus CageMan od Jacka Nexusa Kobylskiego. Ja tak naprawdę swoją przygodę z gitarą basową zawdzięczam Ministerstwu Obrony Narodowej. A konkretnie to basistę pewnego zespołu wzięto do wojska no i padło na mnie, że mam go zastąpić, oj grało się wtedy po pięć, po sześć godzin dziennie...
Przybliżcie proszę przebieg swojej indywidualnej przygody z muzyką (zespoły, projekty muzyczne etc.)?
Krzysztof Michalec: Moją przygodę zespołowo-muzyczną rozpocząłem od zespołu Demon w Rabce (grając z Piotrem Dziadkowcem i jeszcze dwoma kolegami), a później kolejno: Test, Ping Pudding, H5N1.
Jacek Miśko: Przygoda z muzyką to spotkania z wieloma ludźmi, kapele zakładane i prowadzone przez wiele lat właściwie ze wszystkimi muzykami myślenickiej i nie tylko myślenickiej sceny muzycznej. Długo by wymieniać, ale szkoda czasu...
Grzegorz Bobowski: Pierwszy zespół to Chimera z Piotrkiem Gofroniem i Bogusiem Śliwą, potem FunkYou z Bogdanem Śliwą Ryśkiem Piwowarczykiem i Krzysiem Pająkiem, trochę luźnego grania z Adasiem Zadorą i Grzesiem Bylicą, a w międzyczasie grałem jako akompaniator w zespole Oli Mauer w kabarecie Piwnica pod Baranami, potem trochę przerwy… No i Bakutil!
Osoba/osoby, którym szczególnie dużo zawdzięczacie w muzyce, taki, które wywarły na Was największy wpływ (ktoś, kogo znacie osobiście, albo ktoś, kto inspiruje Was w światowym muzycznym szołbiznesie) ...
Krzysztof Michalec: Sam nie pamiętam, kto tak naprawdę przyczynił się do pchnięcia mnie w objęcia bębnów, ale szczerze mu za to dziękuję. Mógł to być zwierzak występujący ze znakomitym perkusistą Buddy Rich w Muppet Show. Najciekawsze jest to, że w szkole podstawowej przedmiot muzyka nie należał do moich ulubionych.
Jacek Miśko: Każdemu, kogo spotkałem na swojej ścieżce muzycznej zawdzięczam wiele. Od każdego z osobna uczyłem się innych rzeczy, ale ostatecznie to obecny skład spowodował, że spełniłem się do reszty. A światowy showbiznes nie robi na mnie wrażenia. Oczywiście byłem zahipnotyzowany wręcz wieloma projektami, grupami muzycznymi, z których czerpałem inspiracje, jednak to zmienia się w zasadzie cały czas.
Myślenicka scena rockowa, gdy zaczynaliście grać i dzisiaj - jakie refleksje przychodzą Wam do głowy w związku z tym zagadnieniem?
Krzysztof Michalec: Jeśli chodzi o myślenicką scenę muzyczną, to w moim odczuciu wiele zmieniło się na niekorzyść, brakuje przede wszystkim Przeglądów Zespołów Amatorskich i zbyt mało się „dzieje”… Być może się mylę, ponieważ nie mieszkam w Myślenicach od ponad dwudziestu lat.
Jacek Miśko: Myślenicka scena rockowa, gdy zaczynałem grać była dość uboga. Z czasem rosła i nie było wśród znajomych człowieka, który gdzieś by nie grał. Później znowuż nastąpiła zapaść, ale teraz widzę, że rośnie w siłę. Kiedyś na pewno było w tym wszystkim mniej rywalizacji, zazdrości i chęci zrobienia kariery. Graliśmy po prostu, żeby grać dla siebie, dla ludzi, a ludzie przychodzili, żeby słuchać i dobrze się przy tym bawić. Ze zwykłej próby nieraz wykręciła się mega impreza.
Chwila z Waszej przygody z muzyką rockową, kiedy pomyśleliście: „było warto”.
Krzysztof Michalec: Uczucie, że było warto iść w tym kierunku pojawiło się w momencie pierwszego występu na scenie i trwa do dzisiaj.
Jacek Miśko: Było kilka takich rzeczy. Pamiętam wygrany wojewódzki festiwal zespołów rockowych w Proszowicach, peany zachwytów na festiwalu w jednym z krakowskich domów kultury, pierwsze wywiady dla prasy, występ w telewizji... Wtedy to było coś...
Koncert, albo jakieś wydarzenie muzyczne w Waszym życiu, o którym wolelibyście zapomnieć?
Krzysztof Michalec: Nie pamiętam koncertu lub wydarzenia muzycznego, o którym wolałbym zapomnieć… chyba, że już zapomniałem.
Jacek Miśko: Koncert, o którym wolałbym zapomnieć? Chyba nie było takich. Czasem się grało lepiej, czasem gorzej, ale się grało.
Opiszcze proszę, w kilku zdaniach kolegów z zespołu.
Krzysztof Michalec: To jest niewykonalne, każdy jest niepowtarzalnym indywiduum.
Jacek Miśko: Ciężko ich opisać tylko kilkoma zdaniami. Przede wszystkim to moi przyjaciele, zawdzięczam im dużo i nie wyobrażam sobie braku spotkań z nimi. Są to również genialni muzycy. Kocham to, co razem robimy.
Wymieńcie 5 płyt, które aktualnie umieścilibyście w swoim top wszechczasów.
Krzysztof Michalec: Ciężko wymienić tylko pięć płyt, które umieściłbym w moim top wszechczasów, ale samowolnie zamienię pytanie i podam pięć moich ulubionych zespołów ze starych czasów: Metallica, Kat, Over Kill, Megadeth i Therion.
Jacek Miśko: Nigdy nie miałem ulubionych płyt. Ale mogę wymienić zespoły. To na pewno Led Zeppelin, Black Sabbath, Tool, The Claypool Lennon Delirium, Rat Kru, Behemoth, Celldweller... O matko, i wiele, wiele innych...
Granie w zespole rockowym - co jest w nim takiego niepowtarzalnego, ekscytującego i z niczym nieporównywalnego?
Krzysztof Michalec: Granie w zespole rockowym daje mi wielką energię, odskocznię od rzeczywistości i niezależność, bo gram to, co sam wymyślę, a nic narzuconego. I to jest najpiękniejsze.
Jacek Miśko: W zespole rockowym nie tylko się gra. Tam rozwiązuje się różne problemy, leczy zranione serca i dusze, odbywa psychoterapię, doenergetyzowuje.
Jaki rezonans Waszej muzyki wśród słuchaczy Bakutil uznalibyście za satysfakcjonujący?
Krzysztof Michalec: Zawsze mam nadzieję, że to co robimy podoba się nie tylko nam jako twórcom.
Jacek Miśko: Tworzymy to, z czego jesteśmy dumni. Może nie jest hiper-oryginalne, może nie najlepsze, ale jest nasze. Marzy mi się, żeby ludzie w Polsce nie byli tacy krytyczni, bo nie wszyscy muszą być najlepsi. Wystarczy być tolerancyjnym i akceptować otaczający świat, ludzi wokół i ich pasje.
Pasja albo hobby, któremu poświęcacie niemal tyle czasu, co muzyce to...
Krzysztof Michalec: Śmiało mogę powiedzieć, że muzyka jest moją pasją na pierwszym miejscu i raczej innej nie ustąpi.
Jacek Miśko: Muzyce poświęcam sporo czasu. Nie zapominam także o rowerze, pieszych eskapadach z namiotem i bez, wycieczkach krajoznawczych, uprawianiu sportu, ale w wydaniu light.
Nagrywanie i wydawanie płyt: przeżytek czy jeszcze ciągle podstawowy sposób dotarcia do odbiorcy?
Krzysztof Michalec: Oczywiście, że nagrywanie płyt to właściwy kierunek, ale w dzisiejszych czasach trzeba zmienić sposób myślenia i pójść za duchem czasu. Mam na myśli umieszczanie twórczości na platformach muzycznych.
Jacek Miśko: Płyty to przeżytek. Sprzedawanie muzyki w sieci to przyszłość, ale nie ma na to jeszcze pomysłu. Era nośników takich jak kasety, płyty, taśmy czy CD dawno powinna była się skończyć.
Bakutil za rok, za pięć, dziesięć lat - jak widzicie przyszłość zespołu w swoich marzeniach (tych najambitniejszych, ale i tych bardziej realnych).
Krzysztof Michalec: Jesteśmy tuż przed nagraniami kolejnej płyty, a później kolej na koncerty, klipy, kolejną płytę, koncerty, itd. itd.
Jacek Miśko: Bakutil za rok, pięć lat? Tak, to jeszcze sobie wyobrażam. Normalnie, gramy dalej. Kariera? Nieeee... Ale Bakutil za dziesięć lat? Przecież będziemy wtedy wszyscy przed siedemdziesiątką. Eee... Marzenia są po to, by nas motywować. Wyobrażam sobie koncert w Myślenicach, na który przyjdzie 1000 myśleniczan, tak po prostu i po koncercie wyjdą zadowoleni...