Dobrze mieć pasję, a najlepiej odlotową. Taką jak obserwowanie ptaków
W świecie ptakolubów istnieje coś takiego jak „Klub 300”. Żeby do niego dołączyć i znaleźć się w elitarnym gronie, trzeba stwierdzić, czyli zobaczyć na własne oczy (nie w telewizji, ani na ekranie komputera) tyle właśnie, czyli trzysta gatunków ptaków. W Polsce można zaobserwować ich aż ok. 450 gatunków, ale ktoś z Myślenic i okolic wcale nie musi daleko ruszać. Nad samym tylko Zbiornikiem Dobczyckim można spotkać blisko 250 gatunków ptaków. Kolejne gatunki żyją w pobliskich lasach. Obserwacją ich wszystkich pasjonuje się Michał Baran z Myślenic.
Jest on też współzałożycielem Myślenickiego Klubu Ptakoluba, który właśnie wystartował z nowym projektem „Wróbel czy mazurek? Poznajemy ptaki ziemi myślenickiej”.
Klub powstał na początku 2022 roku i działa jako grupa nieformalna. Zrzesza, jak sami o sobie piszą, „miłośników, obserwatorów i fotografów ptaków z Myślenic i szeroko pojętych okolic, ale także ptasiarzy i fotografów przyrody z innych miejscowości - prowadzących obserwacje na Ziemi Myślenickiej (np. Zbiorniku Dobczyckim, Beskidzie Średnim, czy Wyspowym)”.
Tą pasją starają się też „zarazić” innych, dlatego organizują wykłady, wycieczki i takie wydarzenia jak chociażby I Myślenicka Noc Sów, która odbyła się wiosną br., a teraz wspomniany projekt. Na pierwsze sobotnie spotkanie przyszło ponad dwadzieścia osób. W planach, oprócz wykładów są wycieczki, podczas których będzie można (już w praktyce) rozpoznawać i obserwować ptaki. Wcześniejsze wykłady oraz albumy, które otrzymali uczestnicy projektu mają do tego przygotować dając wiedzę teoretyczną.
Od dudka na boisku do zainteresowania mediów
Grupa („Myślenicki Klub Ptakoluba”) na Facebooku liczy już 130 osób i ciągle przybywa jej nowych członków.
Michała to nie dziwi, wszak jak mówi, nie ma bardziej „odlotowej” pasji, a „chodzenie po bagnach wciąga”. Dlatego zachęca innych, aby też ją dla siebie odkryły, bo jest arcyciekawa. Chyba można mu wierzyć, bo czy, gdyby taka nie była, poświęciłby jej 40 lat życia?
Pierwsze obserwacje ptaków zaczął mając 8 lat biorąc przykład z kuzyna, który razem ze swoim ojcem a jego wujem, prowadził takie obserwacje już od długiego czasu.
Do dziś pamięta radość po zauważeniu ze szkolnego okna dudka, który spacerował po szkolnym boisku. Pamięta dokładnie, że było to 30 marca, co oznaczało, że to jeden z tych dudków, które przyleciały tamtego roku do Polski najwcześniej, bo zwykle pojawiają się w kwietniu.
Od tego czasu do teraz widział już ponad 340 gatunków ptaków. Należy więc do wspomnianego „Klubu 300”. I ma na swoim koncie obserwacje, jakich mogą mu pozazdrościć inne ptakoluby.
Szerokim echem odbiło się jego odkrycie z 1 stycznia 2016 roku. Mówiły o nim nawet ogólnopolskie media. Wtedy po, podczas obserwacji prowadzonej na polach pod Wieliczką zauważył dropia, gatunek w Polsce niewystępujący (a jeśli już to sporadycznie na zachodzie kraju), bo wymarły.
- Kiedy później poszukałem w literaturze, okazało się, że ostatnie stwierdzenie dropia w tej okolicy Małopolski było….170 lat temu – mówi.
Stwierdzenie dropia uważa za swój największy sukces w kategorii „medialnej”. Najwięcej satysfakcji przyniosło mu jednak stwierdzenie innego gatunku. Miało to miejsce w 2021 roku na Helu.
- Razem z dwoma kolegami stwierdziliśmy pierwszego dla Polski trznadla szarogłowego. To ptaszek, który gnieździ się w Chinach i Japonii. Do Europy zagląda ekstremalnie rzadko. W całej historii obserwacji ornitologicznych jest ok. 30 stwierdzeń tego gatunku w całej Europie, m.in. w Holandii, Skandynawii, Wielkiej Brytanii. Dla Polski to nasze było pierwsze – wspomina.
I dodaje:
- Moim marzeniem było, aby stwierdzić dla Polski nowy gatunek. Można więc powiedzieć, że jestem spełniony, ale działam dalej, bo są tacy, którzy mają po kilka pierwszych stwierdzeń dla Polski. Ale w gronie obserwatorów są osoby, które pracują jako ornitolodzy i są w terenie codziennie. Ja sam relatywnie mało jeżdżę obserwować ptaki, chociaż... moja rodzina może twierdzić, że jest inaczej (śmiech). Albo ktoś kto obserwuje mój profil na Facebooku.
Warto w tym miejscu dodać, że rzeczonego trznadla, ptaka wielkości połowy gołębia zaobserwowali, kiedy znajdował się ok. 40 metrów od nich. Ale bywa też i tak, że nawet z metra trudno jest dostrzec ptaka, który tak jak np. bekasik ma ubarwienie pozwalające mu idealnie wtopić się w trawy i ukryć w nich przed niepożądanych wzrokiem.
Oko czy ucho?
Dostrzec to jedno. Drugie co trzeba umieć to rozpoznać gatunki i nie pomylić się, bo o to nietrudno. Jaskółka rudawa jest podobna do dymówki, ale ma rudy łepek i kuper. Słowik rdzawy od szarego różni się tylko odcieniem, a to z jakim mamy do czynienie najłatwiej stwierdzić po miejscu, w którym go zastaniemy. Jeśli to miejsce na zachód od Wisły to najpewniej mamy do czynienia ze słowikiem rdzawym, jeśli na wschód od niej – z szarym.
Albo jeszcze inaczej. Jeśli widzimy na niebie popielatobiałego drapieżnika może to być błotniak łąkowy, błotniak zbożowy, albo błotniak stepowy.
- Z daleka łatwo je pomylić, ale jeśli widzimy go zimą to na 99,9 proc. będzie to błotniak zbożowy, bo z tych trzech tylko on zimuje w Polsce – mówi Michał.
Wprawne oko to jednak nie wszystko, a nawet – jak twierdzi Michał – oko nie jest tak ważne jak… ucho. - Zaawansowany ornitolog idąc przez las i nie widząc ani jednego ptaka tylko po głosach rozpozna kilkadziesiąt gatunków. Dla kogoś kto tego nie potrafi będzie to zwykła kakofonia, a ktoś inny rozpozna w tych dźwiękach pokrzywnicę, zniczka, krzyżodzioba, sójkę, sikorkę czarnogłową itd. - przekonuje.
Ostatniej wiosny też był na Helu, ale tym razem nie było tak ciekawych obserwacji. - Ale to mnie nie zniechęca, a raczej mobilizuje. Taki jest urok tej pasji, że czasem jeździmy setki kilometrów żeby zobaczyć jeden gatunek. Niedawno pojechaliśmy na Suwalszczyznę, bo przyleciał pierwszy dla Polski biegus ostrosterny, ptak z dalekiej Syberii. Wyjechaliśmy w nocy, żeby o 4 nad ranem być już na miejscu, ale wyjeżdżaliśmy bez pewności, że go zobaczymy. Na szczęście był, ale bywało też tak jak wtedy, kiedy pojechałem na Lubelszczyznę zobaczyć strepety, czyli mniejszych kuzynów dropia, którego spotkałem pod Wieliczką. Kiedy tam dotarłem ich już nie było – mówi.
Liga balkonowa
Michał, jak na zaawansowanego ptakoluba przystało, jeździ po całej Polsce, ale to wcale nie oznacza, że z obserwacji ptaków nie można cieszyć się tu, na miejscu w Myślenicach.
Zresztą on i grupa podobnych mu ptakolubów dowiodła w czasie pandemii, kiedy nie można było ruszyć w teren, że żeby obserwować ptaki wcale nie trzeba wychodzić z domu. Okazało się to na tyle wciągające, że powstało coś na kształt „ligi balkonowej”, której uczestnicy rywalizowali kto zaobserwuje więcej gatunków.
Najczęściej jednak zagląda nad Zbiornik Dobczycki. I właśnie to miejsce szczególnie poleca na jesienne obserwacje. Bo o ile wiosną warto się wybrać do lasu, bo ptaki przylatują tam na lęgi, to jesienią lasy pustoszeją, a najwięcej dzieje się nad Zbiornikiem. Na nim i wokół niego.
Kiedyś dokładnie policzył obserwowane gatunki i wyszło, że najwięcej jest ich tam we wrześniu. - Wtedy wędruje tędy najwięcej ptaków. Druga taka wędrówka ma miejsce na wiosnę, szczególnie w kwietniu – mówi.
Najmniej zaś gatunków zobaczymy tam w styczniu, przez to, że Zbiornik często jest wtedy zamarznięty. Dlatego dobrze jest obserwować ptaki właśnie teraz jesienią, choć jak przestrzega Michał, zwłaszcza początkujący mogą mieć pewne trudności w rozpoznaniu gatunków, bo o tej porze roku ptaki mają nieoczywiste szaty.
- Na wiosnę ptaki mają szaty godowe i wyglądają tak jak w atlasie: samiec jest ładny, samica trochę mniej. Natomiast jesienią jest dużo ptaków młodych, a nawet stanowią one większość, a szaty młodych są szare, czasem pstre, niepodobne do godowych. Nie mówiąc już o tym, że wiele gatunków jest o tej porze roku podobnych do siebie, stąd mogą być problemy z identyfikacją. Dlatego, jeśli ktoś chce zacząć obserwacje a nie ma mu kto pomóc, podpowiedzieć, to wtedy lepiej jest zacząć od zimy, kiedy przy karmniku jest kilkanaście gatunków, które człowiek jest w stanie ogarnąć, a potem stopniowo, jak ptaki będą przylatywać na wiosnę, można się uczuć dalej – radzi.
Wróbel czy mazurek? Z pasją o ptakach
Od czego jest jednak Myślenicki Klub Ptakoluba? Właśnie tam można znaleźć nie tylko podpowiedź, ale całą masę wiedzy, którą ptakoluby chętnie się dzielą, jak choćby teraz w ramach projektu „Wróbel czy mazurek? Poznajemy ptaki ziemi myślenickiej”.
Projekt wprawdzie już się rozpoczął, ale nikt tu nie zamyka drzwi przed tymi, którzy chcieliby posłuchać wykładów, albo dołączyć do wycieczki po okolicy.
- Szczerze zachęcam do tego, aby „zarazić” się ornitologią i obserwacją ptaków. To jedna z ciekawszych i zdrowszych pasji, bo przecież spędza się czas w terenie i w ruchu. Obserwatorów ptaków cały czas przybywa, jest całe mnóstwo sprzętu, który ułatwia prowadzenie obserwacji i co ważne, jest to sprzęt w przystępnych cenach, są aplikacje na smartfony. Czy nie warto odkryć świat przyrody, który ginie na naszych oczach? Wiem co mówię, bo obserwuję ptaki od 40 lat i widzę, że jest ich coraz mniej. Są na to zresztą twarde dane. Można nie wierzyć klimatologom, ale nie zmienimy tego, że świat się zmienia, zabieramy coraz więcej przyrodzie. Dlatego, jeżeli chcemy zobaczyć świat przyrody zanim całkiem zniknie, nie zwlekajmy. Kiedyś, na terenach, gdzie dziś znajduje się strefa przemysłowa na Dolnym Przedmieściu, słyszałem nieraz derkacze. Wydają charakterystyczne dźwięki, które niektórzy porównują do grania na grzebieniu i są to ptaki, które występują zwykle z dala od siedlisk ludzkich. Podobnie jest z łąkami w Osieczanach, które coraz bardziej się zabudowują. Kiedyś pliszki żółte gnieździły się tam po kilka par, dziś nie ma ani jednej – mówi Michał Baran.