Michał C. - fotoamator
„Fotografia jest sztuką trudną” – pisał na łamach krakowskiego tygodnika „Przekrój” wybitny powojenny poeta i prozaik Stanisław Czycz (1929–1996). W numerze z 19 stycznia 1964 roku jako fotoamator Michał C. misternie skonstruowanym idiolektem zawiadamiał czytelników: „Fotografowanie jest gałęzią Sztuki trudną i nim doszedłem do tych wyników, włożyłem dużo przez kilka lat starań i niepowodzeń”.
Mamy zbyt mało miejsca, aby opowiedzieć o życiu i twórczości Stanisława Czycza w sposób zadowalający. Napiszemy zatem w encyklopedycznym skrócie: urodził się w miejscowości Gwoździec opodal Krzeszowic, mieszkał jednak i pracował w Krakowie. Jako poeta zadebiutował w roku 1955 najpierw w dodatku do „Dziennika Polskiego” (dzięki wstawiennictwu Andrzeja Bursy), następnie zaś na łamach „Życia Literackiego” (razem z Mironem Białoszewskim, Bohdanem Drozdowskim, Julianem Harasymowiczem i Zbigniewem Herbertem).
Niedługo potem ukazały się autorskie tomy poetyckie Czycza: „Tła” (1957) oraz „Berenais” (1960), a ponad dekadę później – znakomite „Białe popołudnie” (1972) i uważnie zestawiony „Wybór wierszy” (1979). W kolejnych latach dorobek Stanisława Czycza powiększył się o zbiory opowiadań: „Ajol” (1967), „Nim zajdzie księżyc (1968, 1970), „Nie wiem, co ci powiedzieć” (1983) oraz powieści: „Pawana” (1977) i „Nie wierz nikomu. Baza” (1987). Ostatnia z wymienionych pozycji, wraz z dwoma fragmentami utworu „Nadbudowa”, ukazała się z inicjatywy Korporacji Ha!art w roku 2016, w serii pod redakcją Piotra Mareckiego. Przed śmiercią artysta pracował intensywnie nad wydaniem prozy „Ajol i Laor” (1996), niestety druku nie doczekał. Stanisław Czycz spoczywa na cmentarzu parafialnym w Krzeszowicach. Jak napisał Krzysztof Lisowski – poeta „był szlachetnym człowiekiem, łagodnym i dobrym, mimo pozorów szorstkości”. Prywatnie „nie znosił konformizmu, układów towarzyskich” oraz „hałasu wokół sztucznie rozdmuchanych wartości”. Był też Mistrzem Cierpienia, który przez całe życie zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi oraz materią słowa. Tej ostatniej stawiał bardzo wysokie wymagania.
Wróćmy jednak do roku 1964. Od stycznia tygodnik „Przekrój” rozpoczyna publikowanie cyklu pt. „Fotografia jest sztuką trudną”. Przez kolejne lata Stanisław Czycz będzie wytrwale zbierał materiały fotograficzne, opatrywał je interesującymi notatkami (w postaci uwag, porad, wątpliwości, spostrzeżeń) i przesyłał do redakcji jako gotowe zestawy. Była to dla naszego autora forma pracy zarobkowej. Zadanie jednak okazało się niełatwe w realizacji, artysta bowiem sam nie wykonywał zdjęć. Prosił zatem przyjaciół i znajomych o odbitki lub klisze, czasem – jak wspominała żona poety Barbara Sommer-Czycz – zdjęcia znajdował na ulicy. Pracował przez to na materiałach o niskiej jakości artystycznej oraz technicznej, często prześwietlonych lub niedoświetlonych, błędnie skadrowanych, poruszonych bądź wadliwie wywołanych, czyli takich, z którymi autorzy rozstawali się zwykle bez sentymentu. Fotografie były kiepskie, jednak dla cyklu amatorskiego nadawały się idealne. Odzwierciedlały bowiem wszelkie usterki, które przytrafiają się niemal każdemu początkującemu fotografowi. Toteż felietony Michała C. szybko zdobyły sympatię czytelników. Siłą napędową wspominanych tekstów okazała się nie ich warstwa ilustracyjna (czego moglibyśmy spodziewać się po rubryce dedykowanej fotografii), ale znakomite komentarze, pisane bardzo charakterystycznym stylem.
Jaki to był styl – nie mnie dociekać. Dorota Niedziałkowska określiła jego pochodzenie jako wynik rozwarstwienia instancji mówienia, Justyna Urban – jako narrację bez redaktora, wręcz „brudnopisową”, Jacek Rozmus (autor znakomitej książki „W okolicach arkadii Stanisława Czycza”) przestrzega natomiast, że w żadnym wypadku język poety nie jest językiem mówionym, choć w narracjach autora „Ajola” wielokrotnie występują zwroty „powiedziałem” lub „pomyślałem”. Opisy do zdjęć są zatem niebywale precyzyjnie skomponowanymi miniaturami literackimi, obdarzonymi ciekawą organizacją składniową.
Spójrzmy, w jaki sposób na temat fotografii pisał „Fotoamator Michał C.” (zapis oryginalny): „Sztuka fotografowania, w wypadku takich ruin, prócz walorów każdego pięknego zdjęcia, polega na uchwyceniu tego wrażenia. Że zaraz może ukazać się tam rycerz na koniu, albo kilku. albo także ognie na wieży, czyli baszcie. Patrząc na to zdjęcie myślę, że uchwyciłem” (nr 1040, s. 5). Tutaj inny fragment: „A więc fotografika wzbogaca nam widzenie świata. Pokazuje nam nagle coś, na co my nie zwrócilibyśmy uwagi […]. Cenne jest takie odsłanianie nam” (nr 983, s. 5). I jeszcze: „W fotografice, jak w każdej innej Sztuce, zdarza się nieraz coś nie dające się wytłumaczyć czystym rozumem” (nr 1217, s. 15). To ostatnie spostrzeżenie powinni zapamiętać wszyscy adepci fotografii.
Redakcja „Przekroju” bardzo szybko zorientowała się, że cykl zyskał akceptację wśród czytelników. Kilka razy rubryka Czycza gościła zatem na pierwszej stronie składu. Jak informuje Dorota Niedziałkowska – powstało około 28 odcinków, drukowanych na przestrzeni lat 1964–1969 w nierównych odstępach czasu (zebrał je Tomasz Stempowski). W jednym z felietonów Michał C. tłumaczył nawet: „Długo nie robiłem zdjęć. Bo miałem dużo pracy, z powodu wykonania planu w naszym zakładzie”. Zaraz jednak narrator dodawał, że „zrobi więcej zdjęć” swojego miejsca zatrudnienia, albowiem „jest do niego bardzo przywiązany”. Boi się jednak opinii surowego dyrektora (nr 1027, s. 16). Jak nie zaufać takiemu wyznaniu?
Presja na redakcję musiała być bardzo duża, skoro w numerze 1049 z 16 maja 1965 roku, ponoć za zgodą autora zostało ujawnione, kto ukrywa się pod pseudonimem „Michał C.” Ta dekonspiracja nie zraziła jednak Czycza do dalszej pracy dla gazety. Jako „fotoamator” poeta poruszał kolejne tematy. Pisał o próbach fotografowania pejzażu, ujęciach nieba, o portrecie. Pisał też o nowoczesności w fotografii, ruchu i czasie (nr 1164, s. 11), fotografii reklamowej (1224, s. 15), symetrii w kadrowaniu (1245, s. 13), a nawet o zdjęciach „frywolnych” (to w numerze poświęconym 25-leciu Ludowego Wojska Polskiego). Konsekwentnie trzymał się swojej roli fotografa-amatora. Jak wspominała żona artysty w rozmowie z Krzysztofem Lisowskim: „Raz się zdarzyło, że znalazł fotografię szyn kolejowych, zwrotnicy? Jakieś niewyraźne. I ministerstwo kolei dzwoniło do «Przekroju», że zdradza tajemnice państwowe”. Takie były czasy… (Dzisiaj mamy inną zmorę – RODO). Trud pracy naszego artysty został po latach doceniony. W roku 1998 Andrzej Barański na kanwie tekstów Stanisława Czycza nakręcił 55-minutowy film pt. „Fotografia jest sztuką trudną (Fotoamator Michał C.)”. Niestety, film obecnie pokrywa się kurzem gdzieś w archiwum telewizji. A szkoda…
Stanisław Czycz pozostawił swym czytelnikom znakomite dzieła prozatorskie i poetyckie. Pozostawił także cykl świetnych materiałów prasowych. Czytajmy zatem Czycza i (oczywiście) dużo fotografujmy! Mimo, że fotografia „jest Sztuką trudną”, to jednak nasze „starania oraz niepowodzenia” powinny w końcu przynieść zadowalające efekty.
Marcin Kania
(ilustracja pochodzi z archiwum „Przekroju”)