Pamięć, o jeszcze jednym WYKLĘTYM… Stefan Ryś z Jasienicy
W 1945 r. zakończyła się II wojna światowa. Różne państwa i narody przyjmują różne daty jej rozpoczęcia, łącząc je z faktem ich własnego włączenia się do ogólnoświatowego konfliktu. To jednak 1 września – napaść Niemiec na Polskę i 17 września 1939 r. – agresja Rosji Bolszewickiej - możemy uznać za daty, które rozpoczynają to traumatyczne wydarzenie w historii.
Polska, jako państwo, terytorium i ludność ją zamieszkująca poniosła największy wysiłek, straty ludnościowe i materialne w walce o swą niepodległość i w obronie podstawowych wartości życia i godności człowieka. Mimo to, Polska nie znalazła się w gronie zwycięzców. Nasz ogromny wysiłek, poświęcenie i straty okazały się nic nie warte dla naszych sojuszników. Rosja Bolszewicka „wyzwalając”- usuwając okupanta niemieckiego - instalowała na długie lata władzę komunistyczną w Polsce. Nowa okupacja odsuwała moment odzyskania niepodległości na lata po 1989 r. Komunistyczne represje w najgorszych latach 1944-54 dotknęły 1 mln 100 tys. ludzi, którzy przeszli przez areszty, więzienia i obozy pracy, 250 tys. zostało skazanych z powodów politycznych, 50 tys. poniosło śmierć. Ludzie od pierwszego dnia wojny poprzez długie lata po wojnie nie wybierali sami swojego losu.
Jednym z nich był zmarły 18 lat temu Stefan Ryś z Jasienicy. Skromny człowiek – patriota, który z wielkim poświęceniem walczył o wolną i niepodległą Polskę. Za to po wojnie otrzymał „podziękowanie”, i jak wielu mu podobnych dowiedział się że jest „gadem” i „faszystą”. Został aresztowany, brutalnie przesłuchany i osadzony w więzieniu.
Wszystko zaczęło się 3-go września w 1939 roku. 28-letni wówczas Stefan, podoficer rezerwy, z własnej i nieprzymuszonej woli udał się pieszo z Jasienicy do Krakowa, a następnie do Tarnowa. Tu został wcielony do Wojska Polskiego. W domu została żona Rozalia z dwójką malutkich dzieci. Szlak bojowy Stefan rozpoczął od Tarnowa, cofając się z oddziałami Wojska Polskiego na wschód. Sam uniknąwszy cudem śmierci był jej światkiem wielokrotnie. Na kresach wschodnich, na Ukrainie został ranny w biodro, zabijając atakującego go bagnetem potężnego Niemca. Tu też doświadczył, jak inni żołnierze, nękań ze stronny miejscowych nacjonalistów, którzy strzelali z ukrycia, zanieczyszczali studnie i niszczyli przeprawy. Po 17 września wojska sowieckie zmusiły ich do poddania się. Sowieci przewieźli jeńców do Moskwy, gdzie ich segregowano po wyglądzie dłoni. Po sprawdzeniu dłoni, czy nosiły ślady ciężkiej pracy i nie należą do „polskiego pana” Stefan został zesłany do obozu jenieckiego za góry Ural. Warunki w obliczu nadchodzącej zimy były fatalne: marne jedzenie, letnie mundury, itp. Pod koniec listopada 1939 roku został przekazany Niemcom, jako jeniec z terenów Polski przez nich zajętych. Wymiana jeńców nastąpiła w Brześciu nad Bugiem. Stefan trafił do obozu jenieckiego w okolicach niemieckiego miasta Halle. Tu jako stolarz i fachowiec był dobrze traktowany pracując przy gospodarstwie rolnym u Carla Rhumera w Gatterstadt w powiecie Querfurt.
Dopiero 31. stycznia 1940 roku żona Rozalia otrzymała wiadomość, że Stefan żyje. Z pomocą łapówki powrócił do domu po 3 latach. Włączył się w konspirację niepodległościową i został instruktorem szkoleniowym Batalionów Chłopskich. Szkolenia odbywały się w Bysinie, na leśnej polanie.
W 1945 r. NKWD (rosyjska policja polityczna) zdobyła listę osób walczących z Niemcami. Na liście niebezpiecznych żołnierzy Armii Krajowej – Batalionów Chłopskich figurował Stefan Ryś. 31 marca 1945 roku aresztowano go pod zarzutem walki przeciwko władzy ludowej. W domu została żona z trójką małych dzieci, w tym ośmiodniowym synkiem Stasiem. Po brutalnym przesłuchaniu w Myślenicach przez funkcjonariusza NKWD, dodatkowo postawiono mu zarzut: że jeżeli był zesłany już wcześnie na Syberię, to musi mieć złe zdanie o władzy radzieckiej. Osadzono go w więzieniu w Wadowicach. Jako nieliczny miał szczecie, po 6-ściu miesiącach został zwolniony z więzienia. Stało się to dzięki zabiegom rodziny i wstawiennictwu, które udało się pozyskać (w tym Jana Rysia ps. Rysiocek z Jasienicy – weterana I wojny światowej). Inni mieli mniej szczęścia i długie lata doświadczali represji. Pamiętajmy, że do 1956 r. żołnierzy AK traktowano jako bandytów. Bardzo często, mimo że walczyli z Niemcami, oskarżano ich o współpracę z faszystami. A i w późniejszych latach komunistyczny reżim traktował ich pogardliwie.
Stefan dożył 91 roku i był wzorem patriotyzmu dla swoich synów.
Ziemowit Kalinowski