Paweł Jach - na drodze do Ukrytego
Wiele razy podkreślaliśmy na łamach naszej Gazety, jaką mnogość oferty i rozmaitość formy oferuje co roku „Za chwyt lata” w praktycznie każdej dziedzinie sztuki. W tej mieniącej się różnymi barwami układance szczególne miejsce zajmuje dwoje artystów obecnych od pierwszej edycji tej imprezy. Rzeźb Pawła Jacha i malarstwa Leny Jach zapomnieć po prostu niepodobna i zarówno Paweł, jak i Lena zasługują na uwagę.
W tym wydaniu piszemy o Pawle, za tydzień napiszemy o Lenie, bo jakkolwiek są znakomicie uzupełniającym się małżeństwem i rodzicami piątki uroczych dzieciaków, to sztuka prezentowana przez Pawła i Lenę, to jednak dwa osobne i jakże ciekawe światy.
Jedni powiedzą, że to zrządzenie losu, inni, że Boża Opatrzność. Paweł i Lena w 2018 roku byli zmuszeni opuścić mieszkanie w kamienicy na krakowskim Podgórzu i niemal z miesiąca na miesiąc przenieść się do niezamieszkałego od kilku lat i wymagającego gruntownego remontu domu w bardzo malowniczej, aczkolwiek dosyć trudno dostępnej części Wiśniowej. Gdyby nie to, być może nie byłoby okazji do napisania niniejszego artykułu, zaś bywalcy „Za chwytu” nie mieliby okazji poznania śląsko- mazurskiej pary twórców.
Paweł już w okresie szkoły podstawowej wykazywał duże zainteresowanie sztuką, co przejawiało się wówczas głównie w rysowaniu. „Pamiętam – mówi Paweł - że mieliśmy na języku polskim coś, co nazywało się zeszytem lektur. Polegał on głównie na tym, że zapisywaliśmy treść książek i nasze wrażenia po ich przeczytaniu. W moim przypadku zagłębianie się w lekturę nie było może zbyt gruntowne, ale wystarczyło mi przeczytanie kliku stron, żebym miał inspirację do zrobienia jakichś ciekawych ilustracji w tym zeszycie. I w większości ten zeszyt właśnie z nich się składał”.
Wygrany konkurs rysowniczy w Pałacu w Rybnej w Tarnowskich Górach ostatecznie przesądził, że Paweł Jach wybrał profilowane liceum plastyczne. W okresie liceum pojawiła się nowa pasja. „Mogę chyba o sobie powiedzieć, że jestem zwariowany na punkcie windsurfingu. Letnie wyjazdy na Mazury spowodowały, że ta pasja żyje we mnie do tej pory i korzystam z każdej okazji, żeby pożeglować i staram się zaszczepić ten piękny sport również swoim dzieciom”. Ta sportowa i turystyczna fascynacja miała również pewien efekt uboczny. W czasach, gdy Paweł Jach zainteresował się windsurfingiem sklepowe półki nie uginały się wcale od żeglarskiego sprzętu i w wielu przypadkach uprawianie takiej dyscypliny sportu wymagały poznania całego procesu obróbki drewna, żeby stworzyć taki sprzęt samemu, bądź w kooperacji z jakimś warsztatem czy innymi pasjonatami. A stąd już tylko krok do „zarażenia się” rękodziełem czy rzeźbą. Być może to właśnie wtedy Paweł został w jakiś sposób naznaczony i stąd jego późniejsza artystyczna ewolucja, a może po prostu trafił na pedagogów, którzy ułatwili mu dokonanie wyboru własnej drogi. Zaczynał bowiem Liceum Plastyczne z planami malarskimi, potem bardziej widział się jako rysownik, a skończyło się na tym, że kojarzymy Pawła głównie z rzeźbą. „Miałem pewien okres zniechęcenia po skończeniu Akademii. Czułem, że to co promuje się obecnie w galeriach i przedstawia jako sztukę przez duże S to zwykły humbug. Te pomięte kartki, połamane krzesła czy przewracające się wiadra z piaskiem i niekończące odniesienia do sztuki Marcela Duchampa to nie mój świat”.
Radością jest dla Pawła praca pedagoga na ASP. Być może talent do niej ma zakodowany w genach o czym może świadczyć pewna anegdota. „Mój dziadek był dyrektorem szkoły w Tarnowskich Górach, gdzie uczęszczał również Jan Miodek. Ten, którego kojarzymy dziś z „Ojczyzny Polszczyzny”. Któregoś dnia Miodek przyszedł do mojego dziadka i powiedział: „Panie dyrektorze rozchodzi się o to, że chciałbym wiedzieć na jakie studia pana zdaniem powinienem iść”. Na co dziadek odpowiedział: „Proszę Pana. Rozchodzić to się może smród po gaciach. Co zaś się tyczy kierunku studiów to tylko polonistyka”. Jak pokazała historia doradził całkiem nieźle i podobnie stara się swoich studentów ukierunkować również Paweł. Na szczęście nie zakopał swojego talentu, odkrył na nowo sens tworzenia. Przedstawia swoje kolejne realizacje rzeźbiarskie. W tekście własnego autorstwa zatytułowanym „Przestrzeń Ukryta i jej uobecnienie” Paweł Jach przedstawił swoje artystyczne credo, a brzmi ono m.in. tak : „ W swojej pracy artystycznej zająłem się poszukiwaniem symboliki, za pomocą której mógłbym wyrazić rzeczywistość nadprzyrodzoną. W kompozycjach rzeźbiarskich używam materii uświęconej, wychodzącej z natury, która posiada ślad boskiego dzieła stworzenia (...) Poprzez język rzeźby chcę mówić o tym, co niewyrażalne - przedstawić działanie Ducha Świętego. Duch nie posiada własnego oblicza, nie można Go dotknąć (...) Duch Święty jest mimo to ani więcej, ani mniej tajemniczy niż Ojciec i Syn. Przypomina On nam w sposób bezwzględny, że Bóg jest Tajemnicą - do tej Tajemnicy w swych poszukiwaniach chce się zbliżać”. Nie ma co ukrywać, to bardzo odważna deklaracja w czasach postępującej laicyzacji i rozmaitych ideologów, którzy chcieliby „opiłować” wszystko, co im się kojarzy z wiarą, religią, Objawieniem, czy nawet samym Bogiem. Zdarza się, że twórczość Pawła przez niektóre środowiska artystyczne już a priori traktowana jest jako gorsza z racji swoich chrześcijańskich konotacji. Oj, nie miałby łatwo dzisiaj Leonardo Da Vinci czy inny Michał Anioł. Gwoli sprawiedliwości realizacje Pawła Jacha bywają też zbyt awangardowe dla środowisk kościelnych i ta bardzo ambitna droga artystyczna przywodzi na myśl perypetię znakomitego gitarzysty Jamesa Blooda Ulmera. Zbyt rockowego dla jazzmanów i zbyt jazzowego dla miłośników rocka. Wbrew pozorom nie jest to sztuka tak hermetyczna jak wydaje się na pierwszy rzut oka. „Moja szeroko rozumiana twórczość jest swego rodzaju polemiką z definicją sztuki Marii Anny Potockiej. Nie chciałbym tworzyć jednokierunkowego zaszyfrowanego komunikatu do jakiejś wybranej grupy, która potrafi ten szyfr odczytać. Dla mnie sztuka zakłada dialog z odbiorcą, jest zaproszeniem do rozmowy. To spotkanie tajemnicy z tajemnicą. To czy dane dzieło przemówi do mnie zależy od tajemnicy, którą noszę w sobie”.
Wśród swoich ulubionych artystów czy też szerzej ludzi kultury Paweł wymienia między innymi polskich rzeźbiarzy - Jerzego Fobera i Antoniego Rząse, malarza i grafika Stanisława Fijałkowskiego, amerykańskiego artystę sztuk video i instalacji wizualno – dźwiękowych Billa Violę, hiszpańskiego architekta i inżyniera budownictwa Santiago Calatrave oraz brytyjskiego filozofa i pisarza Rogera Scrutona. Czy dostrzeżmy okruchy tych inspiracji w najbliższą sobotę? Warto się będzie przekonać.
Paweł Jach - Urodzony w 1979 roku w Tarnowskich Górach. Absolwent Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W roku akademickim 2003/2004 stypendysta na Universitat Politecnica de Valencia Facultat Bellas Artes. W 2005 roku uzyskał dyplom w pracowni prof. Bogusza Salwińskiego. W 2016 roku otrzymał stopień doktora sztuki - prezentując cykl rzeźbiarski oraz rozprawę doktorską pt: „Na drodze do Ukrytego”. Pracownik naukowo - dydaktyczny macierzystego wydziału. Obecnie adiunkt w Pracowni Rzeźby w Drewnie oraz prowadzący rzeźbę dla studentów Edukacji Artystycznej. Prowadzi aktywność twórczą na polu rzeźby, malarstwa i rysunku. Jego prace prezentowane były na wystawach zbiorowych i indywidualnych w Walencji, Rawennie, Istambule, Jungholz(Austria), Krakowie, Bydgoszczy, Gdańsku, Warszawie, Radomiu, Ostrowcu Świętokrzyskim, Tarnobrzegu, Zamościu, Wieliczce czy Łodzi. Zwyciężał na międzynarodowym konkursie rzeźbiarskim w Madrycie w 2011 roku, siedem lat wcześniej zdobył I miejsce w konkursie „Zaczęło się od styropianu” w Gdańsku. Ważniejsze wystawy indywidualne: „Ukryty” w Galerii Zielona(Klasztor oo. Dominikanów w Łodzi w 2017), „Obecność” w Centrum Kultury Śląskiej( Nakło Śląskie w 2018), „Nierozpoznany” w Krypcie Pijarów(Kraków w 2018), Paweł Jach „Rzeźba” w Galerii w Krypcie Pijarów(Kraków w 2021). Uczestnik plenerów i sympozjów międzynarodowych m.in w Austrii i Turcji. Rzeźbiarskie realizacje Pawła możemy oglądać w Krakowie i Ożarowie, w Boguchwale stworzony przez niego w 2010 roku pomnik, w Sanktuarium MB Częstochowskiej na Jasnej Górze płaskorzeźby natomiast w kościele NMP Królowej Polski w Wejherowie ołtarze.
Rafał Podmokły