Piotr Kosiba - street art z najwyższej półki
Widzieliście w Myślenicach jakieś graffiti, które urzekło was swoim pięknem, kolorystyką i perfekcyjnym wykonaniem? Najprawdopodobniej zostało zrobione przez niego. Przy czym słowo graffiti to duże uproszczenie i zubożenie, bo obrazy Piotra Kosiby to nie są jakieś naprędce robione szkice na pograniczu sztuki i wandalizmu. O Piti Ko (pseudonim artystyczny Piotra) zaczyna być głośno i wkrótce będzie zapewne jeszcze bardziej.
Ile miałeś lat gdy złapałeś bakcyla graffiti i co było impulsem do tej fascynacji?
Impulsem była podróż czy też kilka podróży zagranicznych. Miałem może 15 lat kiedy pojechałem po raz pierwszy do Holandii i przy okazji przejeżdżałem również przez Niemcy. Był środek lat 90, w Polsce raczej szaro i buro natomiast ulice, budynki czy nawet całe pociągi w Dortmundzie mieniły się tysiącem barw. To była sztuka, czasem wyższych, a czasem niższych lotów, ale zafascynowała mnie na tyle, że zapragnąłem żeby kiedyś samemu tworzyć i zostawiać taki kolorowy ślad na budynkach.
Graffiti jest często kojarzone z rapem, deską i koszykówką. Ile z tych dziedzin jest w kręgu Twoich zainteresowań?
W moim przypadku nie było to ściśle powiązane z tymi dziedzinami chociaż rzeczywiście do Polski graffiti przyszło z całą kulturą hip hopu. Mogę powiedzieć, że próbowałem trochę jeździć na skateboardzie, ale street art traktowałem jako coś zupełnie osobnego.
Jesteś grafficiarzem samoukiem czy też Twoje umiejętności są poparte jakimiś studiami plastycznymi?
W stu procentach jestem samoukiem. Nie pobierałem od nikogo nawet indywidualnych lekcji. Jakieś 15 lat temu postanowiłem stworzyć 500 portretów węglem, w przeciągu jednego roku (wyszło więcej).
Ten dosyć intensywny proces twórczy tak mnie wciągnął, że w pewnym momencie zacząłem się interesować innymi formami malarskimi i zgłębiać je w praktyce. W tym czasie powstało bardzo dużo obrazów. Rysowałem, szkicowałem, na płótnie, papierze – farbami olejnymi, akwarelami, piórem, ołówkiem ..., w zasadzie wszystkim co nadawało się do tego żeby powstał szkic lub obraz. Chyba z niezłym skutkiem bo w Wiedniu gdzie wtedy przebywałem, moje prace zaczęły wzbudzać zainteresowanie. Zresztą, ku zaskoczeniu mojej mamy, która również wtedy była zaangażowana w malarstwo artystyczne. Pierwszy wernisaż w Wiedniu zorganizowała właśnie ona. Moja mama mieszka tam już 27 lat, jest znaną działaczką społeczną i polonijną, co ułatwiło w późniejszym czasie organizację wystaw, moich i innych polskich artystów w Austrii. Street art pojawił się u mnie właściwie chwilę przed pandemią. Natomiast większy rozgłos z tym związany to już kwestia właściwie ostatnich dwóch, trzech lat.
Graffiti to Twoje jedyne zajęcie artystyczne?
Nie, maluje również klasyczne obrazy techniką mieszaną. Niedawno dostałem też propozycję zrobienia oprawy graficznej do książki dla dzieci. Ale głównie maluję graffiti. Podstawowa zasada przy tworzeniu, to żeby robić to na „legalu”, bo w przeciwnym razie mamy do czynienia z wandalizmem. Pozwolenie od właściciela ściany to podstawa. Należy również zgłosić to na policję, czy do służb porządkowych. Często murale robione są przy chodniku co przeszkadza pieszym i kierowcom, którzy się dekoncentrują patrząc na artystę tworzącego mural, a nie na drogę. Bez pozwolenia od policji i urzędu miasta, ani rusz! To ważne. Najważniejsze jest też przestrzeganie zasad bezpieczeństwa dla siebie samego czyli pracowanie w specjalnej masce. Pyląca farba z puszki może poważnie uszkodzić płuca.
Do jakiej techniki z klasycznego malarstwa mógłbyś porównać graffiti?
To jest chyba jedna z najszybciej rozwijających się dziedzin malarskich i czerpiąca z tak wielu technik, że w zasadzie trudno już wskazać te z których jeszcze nie czerpała. Zresztą samo malowanie puszką to już tak rozbudowany dział że zasługiwałby na osobny opis. Rozmaite są również rodzaje końcówek które nakłada się na puszkę żeby farba leciała w taki, a nie inny sposób. Raz ultra cienką strugą, a innym razem „mgiełką”.
Na filmach pokazujących jak powstają Twoje dzieła widać spory arsenał puszek ze sprayem. Jak dużo wykorzystujesz barw tworząc takie obrazy jak ten przy MOKiS albo na basenie ALOHA?
W moim przypadku jest to nawet kilkadziesiąt puszek na jeden obraz. Do obrazu który powstał przy MOKiS potrzebowałem na przykład aż pięciu odcieni brązu. Ale malowanie takiego obrazu nie ogranicza się jedynie do opryskiwania ściany farbą z puszki. Czasami przenosząc na ścianę gotowy projekt stosuję tzw. technikę siatkową, a czasami nawet projektor, który dodatkowo ułatwia mi pracę oszczędzając czas wykonania pracy.
Dużo musisz zainwestować pieniędzy w sprzęt do malowania?
Wbrew pozorom nie wychodzi to tak drogo jak można by sądzić widząc te stosy puszek. Puszka do malowania artystycznego, chociaż różni się budową od takiej którą można kupić w budowlanym dyskoncie, to nie odbiega od niej specjalnie cenowo. Zaryzykuję nawet twierdzenie że klasyczne malarstwo z farbami na płótnie, w zależności od wielkości projektu, wychodzi drożej.
Wielu jest w Polsce specjalistów od graffiti, którzy utrzymują się wyłącznie z tego rodzaju sztuki?
Wydaje mi się, że może ich być kilkudziesięciu. Takimi są choćby TUSE, który namalował Wąskiego i Siarę na ścianie obok parkingu na Zarabiu czy też MEHES od którego dowiedziałem się o kilku ciekawych patentach dotyczących techniki malowania puszką.
Na ile Twoje prace, które można zobaczyć na murach są realizacją Twoich pomysłów i wizji artystycznych, a na ile są kompromisem z jakimś podmiotem który je zamawia? Jaki odsetek był w pełni swobodnym sposobem Twojej wypowiedzi?
W stu albo prawie stu procentach. Jedynie w trakcie pracy nad obrazem dotyczącym Miejskiej Biblioteki Publicznej w Myślenicach musiałem uwzględnić motywy związane z książką. Generalnie jednak zgłaszają się do mnie ludzie, bądź instytucje, którzy wiedzą mniej więcej jaką tematyką zajmuję się na co dzień i dają mi swobodę twórczą.
Oglądając takie prace jak Twoje często chyba odbiorcy towarzyszy niepokój, że ktoś niepowołany może to zniszczyć kilkoma maźnięciami. Zdarzały Ci się takie sytuacje? I jak się przed nimi bronić, jeśli jest w ogóle jakaś na to metoda?
O dziwo jeszcze nie miałem takiej sytuacji chociaż zdaję sobie sprawę, że zepsuć efekt mojej wielogodzinnej pracy można stosunkowo łatwo. Jak się przed tym bronić? Chyba tylko sztuką, bo piękno, przynajmniej moim zdaniem, łagodzi obyczaje. A może po prostu działa zasada urwanego lusterka. Jak potencjalny chuligan widzi kilka samochodów z urwanymi lusterkami to nie ma oporów żeby zdemolować następne. A jeśli widzi, że ktoś cały czas dba o estetykę tych samochodów i pilnuje porządku to dwa razy się zastanowi.
Nawet dosyć średnio interesujący się sztukami wizualnymi człowiek kojarzy Banksy'ego. Jego sztuka dosyć często wykracza poza czyste doznania estetyczne i porusza sporo problemów społecznych. Czy Twoje ambicje sięgają takich działań artystycznych? Co chciałbyś osiągnąć swoją sztuką?
W moich obrazach street artowych dominują motywy portretowe albo zwierzęta więc można uznać, że to już jest jakiś przekaz dotyczący problemów społecznych które mnie interesują w sztuce. Człowiek, przyroda i relacje między nimi. Kiedyś miałem również taką wizję żeby swoją działalnością artystyczną zabrać głos w sprawie wojny na Ukrainie. Miały to być twarze dwóch ukraińskich kobiet.
Jeśli przyjmiemy że Banksy'ego zna każdy to wymień jeszcze nazwiska innych artystów z tej dziedziny których poczynania śledzisz albo się nimi mniej lub bardziej świadomie inspirujesz?
Inspiracją bym tego nie nazwał, bo staram się wykształcić u siebie jakiś indywidualny rys twórczy, ale bardzo uważnie śledzę co robią tacy artyści jak Belin czy też Asche i mogę z czystym sumieniem polecić ich twórczość każdemu kto interesuje się sztuką, nie tylko street artem. Ciągle poszukują, zmieniają, eksperymentują.
Realizacja, z której jesteś do tej pory najbardziej dumny, przyniosła Ci największy splendor albo cieszyła się największym uznaniem odbiorców?
Na pewno ta obok MOKiS byłaby w czołówce, powiedzmy top 3. Bardzo jestem zadowolony z tego żółwia przy Basenie ALOHA oraz wizerunku Michaela Jordana, który można zobaczyć na środku boiska do koszykówki na Górnym Jazzie. Zresztą „Jordan” powstał w bardzo nietypowych okolicznościach, bo po raz pierwszy malowałem na płaszczyźnie poziomej i żeby uzyskać właściwe proporcje musiałem wykonać dosyć złożoną operację przy pomocy drona. Jednak największą satysfakcję i radość sprawiło mi malowanie portretów trzech piesków (na Jazzie), które z przyjemnością wykonałem charytatywnie na prośbę pań ze schroniska dla zwierząt . Była to akcja „Adoptuj mnie!” Celem było zwrócenie uwagi ludzi na problem adopcyjny zwierząt. A największą zapłatą była dla mnie wiadomość, że dwa z tych psiaków z murali zostało adoptowanych i znalazło swoje wymarzone domy, a schronisko zostało zauważone.
Było takie zamówienie przy którym powiedziałeś „odmawiam”?
Tak, są to motywy kibicowskie, nacjonalistyczne czy nawet patriotyczne, bo to po prostu zupełnie nie mój klimat.
Od czego radziłbyś zacząć komuś kto chce malować graffiti na takim poziomie jak Ty?
Od klasycznego rysunku i stopniowego poznawania technik malarskich. Ubolewam, że takich ścian treningowych na których można legalnie malować jest mało w Polsce, chociaż się zdarzają. W Warszawie pod jednym z mostów na przykład jest specjalna przestrzeń dla takich eksperymentów i można tam całkowicie legalnie wykazać się swoją ekspresją.
Dlaczego tworzenia street artu jest takie ciekawe?
No cóż, mogę odpowiedzieć tylko w swoim imieniu. Kiedy maluję takie obrazy jak twarz na ścianie obok MOKISU, to wchodzę w stan emocjonalny który naprawdę bardzo trudno opisać. Czuje jakby cały świat dookoła przestawał być ważny i jakbym stawał się częścią samego obrazu. I cieszę się już na samą myśl kolejnych realizacji.
Zdarza Ci się zobaczyć na murze jakieś graffiti, mniej wyrafinowane od tego co malujesz o którym myślisz „oho, ten ktoś ma naprawdę talent?
Zabawna historia ale coś takiego przydarzyło mi się w trakcie pracy nad obrazem przy MOKISIE. W tej spontanicznej twórczości chodnikowej którą można zobaczyć pod filarami tego budynku był obraz który jakoś przykuł moją uwagę. Robiony bez poprawek, dosyć szybką kreską a jednak z bardzo dobrze zachowanymi proporcjami.
Marzenie związane z graffiti które chciałbyś kiedyś zrealizować?
Gdyby nadarzyła się taka okazja to chciałbym zrobić jakiś wielki format i cieszyłbym się mogąc zobaczyć jakiś swój projekt na ścianie o rozmiarach kilkupiętrowego budynku.
Kilka słów o innych Twoich zainteresowaniach?
Chyba na pierwszym miejscu wymieniłbym muzykę. Głównie instrumentalną i związaną z klasycznym fortepianem. Ten rodzaj muzyki zawsze towarzyszy mi w trakcie malowania. Drugi rodzaj hobby o którym chciałbym wspomnieć to moje pieski – Tosia i Piorunek. Motywy zwierząt na moich obrazach nie biorą się znikąd bo odczuwam głęboką więź z przyrodą.
Czego Ci życzyć?
Zdrowia, weny i dużo propozycji na wielko formatowe murale. Chciałbym również podziękować wszystkim z którymi moje życiowe ścieżki się zetknęły, osobom wspierającym mnie serdecznością i dobrymi radami; B. Kalczyńskiej, Pańci, Babci, Wiciowi, rodzinie i osobom dla których tworzyłem, za to że dają mi “kopa” motywującego do dalszego rozwoju artystycznego.
Zapraszam do oglądania moich prac na Instagramie pitiartist_official
rozmawiał Rafał Podmokły