ZOMO-wcy z Myślenic

ZOMO-wcy z Myślenic

Pamiętam z lat 80. XX wieku, kiedy wokół komendy powiatowej Milicji Obywatelskiej, wzdłuż ulic Jagiellońskiej i Matejki ustawiały się duże budy milicyjne wypełnione funkcjonariuszami Zmotoryzowanych Oddziałów MO (ZOMO), którzy koncentrowali swoje siły w Myślenicach przed wyjazdem na akcje pacyfikacyjne do Krakowa. Jak się okazuje był to również punkt zborny dla lokalnych funkcjonariuszy MO, którzy „na fuchę” wcielali się w ZOMOW-ców i uczestniczyli w pacyfikacjach protestów robotniczych.

Jak twierdzi historyk Ziemowit Kalinowski, badacz dziejów PRL-u używanie tzw. zwykłych milicjantów do tłumienia wystąpień antykomunistycznych nie było niczym niezwykłym, a do końca lat 80. ubiegłego wieku w pacyfikacjach uczestniczyli także członkowie Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, którzy nawet nie byli milicjantami. Byli tylko ledwo przeszkolonymi zwykłymi obywatelami, uzbrojonymi w pałki i opaski z napisem ORMO. W czasie stanu wojennego, dla niepoznaki ubierano ich w mundury polowe tzw. moro, na których mieli naszywki ORMO lub ROMO. Cechowała ich lojalność w stosunku do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i zajadłość wobec przeciwników reżimu. Najbardziej „dali się poznać” w czasie wystąpień w marcu 1968 roku, kiedy bez litości pałowali studentów. Podobnie milicjanci, w czasach PRL musieli być lojalni wobec partii komunistycznej i jej członków sprawujących funkcje w tzw. aparacie partyjnym oraz musieli charakteryzować się wrogim stosunkiem wobec przeciwników, a za takich uznawano np. wszystkich duchownych zwłaszcza Kościoła Katolickiego oraz wszystkich opozycjonistów. Milicjantów szczególnie często używano do tłumienia wystąpień przeciwko władzy w latach 80., kiedy różnego rodzaju protestów i strajków było dużo, a władze nie miały wystarczającej liczby oddziałów ZOMO.

Potwierdza to m.in. zdarzenie do jakiego doszło w Nowej Hucie w 1983 roku, kiedy w czasie protestu w dniu 31 sierpnia kilku milicjantów z myślenickiej komendy zostało przez demonstrantów otoczonych, pobitych i rozbrojonych. O tym wydarzeniu opowiada film dokumentalny pt. „Odwet”, którego twórcą jest Krzysztof Ridan reżyser i współscenarzysta obrazu wraz z Wojciechem Paduchowskim. Film dostępny jest na platformie YouTube m.in. na podstronie: @RIDANFILM.

Jak mówią autorzy: „Film opowiada o tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w 1983r. w Nowej Hucie i o unikatowej w historii PRL akcji odwetowej. Dla ówczesnych władz była to sytuacja wyjątkowa. Nikt nie spodziewał się tak spektakularnej akcji ze strony mieszkańców Nowej Huty. Obawiano się dalszych konsekwencji wydarzeń, jeszcze tego samego dnia powołano specjalną grupę operacyjną w celu znalezienia sprawców.” Opowiadanie osnute jest wokół wystąpień antykomunistycznych do jakich w latach 80. dochodziło bardzo często w Nowej Hucie. Ta dzielnica Krakowa, zaplanowana przez władców PRL jako enklawa robotników w mieście inteligentów, w założeniu jej twórców miała być oparciem dla władz. Historia pokazała, że było na odwrót. Pracownicy z kombinatu metalurgicznego Huty im. Lenina byli motorem ruchu antykomunistycznego w naszym regionie, a ulice Nowej Huty miejscem bojów protestujących robotników z oddziałami ZOMO. W protesty te bardzo angażowała się młodzież nowohucka. W czasie manifestacji w dniu 1 maja 1983 roku strzałem z pistoletu sygnalizacyjnego został zamordowany Ryszard Smagur. Zastrzelił go oficer ZOMO. Śledztwo jakie podjęła w tej sprawie Milicja Obywatelska zostało najpierw „rozmyte”, m.in. niszczono dowody, a później dochodzenie umorzono. Sprawcy nie ustalono i nie skazano. Ta śmierć wywołała reakcję jego kolegów, którzy postanowili wziąć odwet na ZOMO-wcach. 
Okazja nadarzyła się w czasie manifestacji w dniu 31 sierpnia. Manifestacja odbywała się w okolicach kościoła Arka Pana. Oddziały ZOMO używając specjalnych wozów z armatkami wodnymi, strzelając gazem łzawiącym i pałując protestujących rozproszyły manifestację. Część funkcjonariuszy ruszyło w pościg, wśród nich milicjanci uzbrojeni tak jak ZOMO w długie pałki tzw. bojowe oraz w tarcze i kaski. Trzeba zaznaczyć, że protestujący nie byli bierni, obrzucali ZOMO-wców kamieniami i skandowali hasła antykomunistyczne, co dodatkowo wywoływało agresję funkcjonariuszy uczestniczących w tłumieniu manifestacji. Kilku z nich wpadło na jedno z podwórzy na Osiedlu Krakowiaków. Tam natarła na nich liczna grupa manifestujących. Milicjanci zostali dotkliwie pobici i rozbrojeni m.in. zabrano im dwa pistole służbowe na ostrą amunicję. Byli to funkcjonariusze z Myślenic, w dokumentach prezentowanych w filmie można odczytać trzy nazwiska: Jan Zabdyr, Józef Dąbroś i Piotr Słonka.

Oczywiście akcja ta wywołała ostrą reakcję ówczesnej władzy. Zwłaszcza, że milicjantom zabrano dwa pistolety P-64 i była obawa, że zostaną one użyte. Jak mówi Kazimierz Kubrak, uczestnik tamtych wydarzeń, oni nikogo nie chcieli zabijać, przecież mogli od razu zastrzelić tych rozbrojonych milicjantów: „… Ich życie było w naszych rękach, wystarczyło jedno pociągnięcie palcem i zemsta zostałaby dokonana. Ale myśmy tego nie zrobili, myśmy mieli hamulce moralne. Myśmy walczyli nie po to, by zabijać, ale by już nigdy w życiu nie dochodziło do zabijania, aby Polak przeciwko Polakowi nie występował.”

W wyniku intensywnego śledztwa ustalono dziesięciu uczestników, którym postawiono zarzuty pobicia funkcjonariuszy i zaboru mienia. Ostatecznie oskarżonych objęła amnestia ogłoszona 24 lipca 1984 roku, dlatego nikt nie został skazany za te czyny. Jednak postępowanie w tej sprawie trwało do początku lat 90. XX wieku, gdyż nie udało się odnaleźć zabranej milicjantom broni. Ta sprawę do dziś pozostała nie wyjaśniona.

Witold Rozwadowski Witold Rozwadowski Autor artykułu

Prezes MARG Sp. z o.o., Redaktor naczelny. Przez wiele lat pracował w Urzędzie Miasta i Gminy w Myślenicach, Wcześniej w latach 1999-2003 pełnił funkcję redaktora naczelnego Gazety Myślenickiej. (SAMORZĄD)